Polacy rewelacją mistrzostw świata w FIFA 22. "Patrzyli na nas z coraz większym uznaniem"

Reprezentacja Polski rewelacją turnieju FIFA eNations Cup. Biało-Czerwoni w składzie "Damie", "Furman" i "Bejott" dotarli aż do finału, w którym po dramatycznej walce ulegli Brazylii. - Zyskaliśmy dużo respektu wśród największych - mówi "Bejott".

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Na zdjęciu (od lewej): Damian Augustyniak, Kacper Furmanek, Bartosz Jakubowski i Jarosław Radzio Getty Images / Joe Brady - FIFA / Na zdjęciu (od lewej): Damian Augustyniak, Kacper Furmanek, Bartosz Jakubowski i Jarosław Radzio
Damian "Damie" Augustyniak, Kacper "Furman" Furmanek, Bartosz "Bejott" Jakubowski i selekcjoner oraz menadżer esportowej kadry PZPN Jarosław "RDK" Radzio nie lecieli do Kopenhagi jako faworyci do podium. W światowym rankingu zajmowali 21. pozycję, siedemnastu spośród dwudziestu czterech uczestników imprezy uważanej za mistrzostwa świata w grze FIFA było notowanych wyżej.

W pięknej, nowoczesnej Bella Arenie główne role mieli odegrać inni - liderzy światowego rankingu Singapurczycy, czy także wysoko notowane ekipy Holandii, Portugalii, Argentyny, Włoch i Niemiec. A jednak Polacy zaszli od nich wszystkich dalej.

Nasza reprezentacja była bardzo dobrze przygotowana do rozgrywek w nowym dla esportowej FIFY formacie dwóch na dwóch. W kwietniu, po zgrupowaniu zorganizowanym przez PZPN w Warszawie, "RDK" z ośmiu najlepszych polskich graczy wybrał trzech. - W czasie treningów tworzyliśmy różne duety, próbowaliśmy wielu kombinacji. Doszliśmy do wniosku, że w rywalizacji dwóch na dwóch najlepiej radzą sobie "Damie", "Furman" i ja - mówi nam "Bejott", weteran polskiej sceny wirtualnej piłki nożnej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami

W pierwszym, historycznym starcie Polski w drużynowych mistrzostwach świata w grze FIFA nasz zespół miał jasny cel: dotrzeć do fazy pucharowej. - Wiedzieliśmy, że jeśli zagramy tak, jak potrafimy, wyjdziemy z grupy. Na tym nasze założenia się kończyły - zdradza Jakubowski. Zaraz jednak dodaje: - Zakładaliśmy, że jak się rozpędzimy, w play-offach jesteśmy w stanie pokonać każdego rywala.

W fazie grupowej w siedmiu meczach zagrali "Damie" i "Furman", w trzech "Furman" i "Bejott". Biało-Czerwoni rozpoczęli od wygranej z Marokiem 2:1. Potem zremisowali z bardzo mocnymi Włochami 1:1 i pokonali Indie 3:2. Kolejne mecze: remis z Holandią (0:0), skromna wygrana z Meksykiem (1:0), kolejne zwycięstwa z Marokiem (3:1) i Indiami (1:0) oraz kolejny remis z Włochami (1:1). W dziewiątej rundzie spotkań jedyna porażka, 1:2 z Holandią, a na koniec bezbramkowy remis z Meksykanami. Ostatecznie nasi gracze zakończyli zmagania z dziewiętnastoma punktami (5 zwycięstw, 4 remisy, 1 porażka) i na drugim miejscu w grupie.

Od 1/8 finału pady konsoli PlayStation 5 trzymali w naszym zespole już tylko "Damie" (aktualny mistrz esportowej Premier League w barwach Norwich City) i "Furman" (mistrz Ekstraklasa Games jako gracz Lecha Poznań). "Bejott" starał się wykorzystywać swoje ogromne doświadczenie, doradzać i podpowiadać kolegom, zagrzewać ich do boju. - Byłem jednocześnie graczem, trenerem, analitykiem i motywatorem - śmieje się były zawodnik Wisły All in Games.

Play-offy, w których zespoły rozgrywały ze sobą dwa mecze, polska drużyna zaczęła od pokonania 3:1 (1:0, 2:1) Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Potem był ćwierćfinał z Portugalią. Jak mówi "Bejott", spotkanie absolutnie kluczowe.

- W pierwszym meczu rywale grali bardzo dobrze, z kolei my naprawdę słabo. Mocno nas zdominowali, a naszym największym szczęściem było to, że wygrali tylko 1:0.
Przed rewanżem Polacy wyciągnęli wnioski. Najpierw szybko odrobili stratę, a potem "Furman" strzelił pięknego gola na wagę zwycięstwa i awansu. Gola, który potem został wybrany najpiękniejszym w całym FIFA eNations Cup 2022.

Właśnie po tym spotkaniu inni uczestnicy FIFA eNations Cup zaczęli widzieć w Polsce ekipę, która może sprawić wielką niespodziankę i wygrać cały turniej. - Początkowo nasza postawa była zaskoczeniem. Jednak z każdym kolejnym zwycięstwem patrzono na nas z coraz większym uznaniem. Przed półfinałami podeszli do nas Francuzi, którzy wcześniej odpadli z Brazylijczykami. Mówili, że według nich to my zdobędziemy tytuł, bo jesteśmy w najlepszej formie, a nasza gra najbardziej im imponuje - zdradza "Bejott". - Wydaje mi się, że turniejem w Kopenhadze zyskaliśmy dużo respektu wśród najmocniejszych nacji FIFY.

W półfinale ze Szwecją nasi reprezentanci wygrali zaskakująco łatwo, aż 6:1 (3:0, 3:1). - Szwedzi są znakomitymi zawodnikami, dużo bardziej znanymi w świecie gry FIFA, niż my. Wcześniej ograli Holendrów, wyeliminowali Argentyńczyków. Tylko że my grając przeciwko nim w pierwszej połowie pierwszego meczu mieliśmy dwie sytuacje i obie wykorzystaliśmy. Na początku drugiej części spotkania zastosowaliśmy specjalną taktykę, która dała trzeciego gola. Po tym ciosie Szwedzi już się nie podnieśli - opowiada Jakubowski.

Finałowymi rywalami Biało-Czerwonych byli Brazylijczycy, wiceliderzy światowego rankingu. Paulo Henrique "PHzin", Gabriel "Crepaldi" Crepaldi i Klinger "Klinger" Castro w pierwszym spotkaniu sprawiali wrażenie zestresowanych i grali zachowawczo. Tak samo jak Polacy. A że nikt nie chciał zrobić fałszywego ruchu, skończyło się bezbramkowym remisem.

W drugim meczu obie drużyny grały już odważniej. Na koniec pierwszej połowy gola strzelił "Furman", po przerwie rywale wyrównali. W 90. minucie, przy remisie 1:1, to Polacy mieli piłkę. - Mogliśmy wymusić dogrywkę, ale postanowiliśmy przyspieszyć. Poszła strata i Brazylijczycy przeprowadzili akcję, która dała im triumf. Niektórzy uważają, że mieli szczęście, ale ja się nie zgadzam. Zagranie brazylijskiego gracza - obrót z piłką i strzał z półwoleja - wymagało kunsztu i szybkiej reakcji - tłumaczy "Bejott".

Doświadczony gracz FIFY dodaje, że przez cały turniej to nasi zawodnicy doprowadzali rywali do rozpaczy, strzelając bramki w końcówkach. - A esportowa FIFA na najwyższym poziomie jest taka, że prędzej czy później musisz się znaleźć po tej drugiej stronie. My znaleźliśmy się w najgorszym możliwym momencie.

Jakubowski nie ukrywa, że pierwsze minuty po finale spędzone na scenie Bella Areny były dla Polaków bolesne. - Wtedy gorycz była największa. Obok nas cieszyli się zwycięzcy, na głowach i ramionach mieliśmy konfetti, które zrzucono dla nich. Jednak dosyć szybko dotarło do nas, że osiągnęliśmy rewelacyjny wynik, zrobiliśmy więcej, niż ktokolwiek się spodziewał. Zaczynaliśmy turniej jako 21. drużyna światowego rankingu, a dotarliśmy aż do finału. Wywalczyliśmy go sobie, nikt nas do niego nie wylosował. I w tym finale wirtualnego mundialu walczyliśmy o zwycięstwo do ostatniej sekundy. Super, że Polska znalazła się w nim obok tak mocnych krajów w prawdziwym futbolu, jak Brazylia, Argentyna, Włochy czy Francja.

To właśnie z wymienionych państw pochodziła duża część piłkarzy, z których w czasie turnieju korzystali polscy gracze. Zresztą, nie tylko polscy. - Składy uczestników FIFA eNations Cup były takie same w około 80 procentach. Dla mnie to dobrze, bo decydowały umiejętności, a nie karty piłkarzy. Świetnie spisywała się nasza defensywa: Sergio Ramos, Eder Militao, Marquinhos i Kyle Walker, jednak naszym najlepszym zawodnikiem był chyba brazylijski Ronaldo, "Fenomeno" - ocenia nasz rozmówca.

"Bejott" żałuje, że w tym momencie nie ma w grze FIFA karty polskiego piłkarza na tyle mocnej, żeby była używana przez zawodowych graczy. - Gdyby mistrzostwa organizowano jeszcze dwa miesiące temu, być może Robert Lewandowski trafiłby do naszej jedenastki. Teraz na najwyższym poziomie trzeba stawiać na innych zawodników. Chciałoby się jednak w przyszłości zagrać taki duży turniej z polskimi graczami w składzie. Może w przyszłym roku?

Samo FIFA eNations Cup 2022 "Bejott" uważa za najlepiej zorganizowany event FIFY, jaki miał okazję zobaczyć. - Wszystko stało na bardzo wysokim poziomie. Rozmach, z jakim przygotowano imprezę, momentami mnie zaskakiwał. Na przykład to, że po półfinałach do nas i do Brazylijczyków podeszli operatorzy kamer, powiedzieli, że przygotowują materiał dla FIFA i od teraz będą za nami chodzić. Mieli pokazać dzień mistrzów świata. Szkoda tylko, że nagrania "naszego" operatora pójdą do kosza.

Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Gol Polaków i stało się to. Komentatorzy TVP oszaleli na wizji!
FIFA 23 bez Rosjan? Producent gry podjął decyzję

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×