Ten dzień polscy kibice esportowi zapamiętają na zawsze. 4 lata temu katowicki Spodek eksplodował

16 marca 2014 roku publiczność w Spodku oszalała. Polski skład Virtus.pro zdobył puchar podczas IEM, na stałe wpisując się w świadomość kibiców w naszym kraju. Od tamtego momentu popularność elektronicznych rozgrywek zaczęła mocno rosnąć.

Jakub Madej
Jakub Madej
Virtuspro po wygranej na ESL One Katowice 2018 WP SportoweFakty / Jakub Madej / Virtus.pro po wygranej na ESL One Katowice 2018
Paweł "byali" Bieliński, Filip "Neo" Kubski, Jarosław "pasha" Jarząbkowski, Janusz "snax" Pogorzelski i Wiktor "TaZ" Wojtas. Piątka profesjonalnych graczy w Counter Strike: Global Offensive na długie lata zostanie zapamiętana przez społeczność esportową w Polsce. Nie ma popularniejszych zawodników i ciężko, aby w najbliższej przyszłości inna piątka wiodła prym, jaki "pasha" i reszta zespołu rozpoczęli w 2014 roku.

To właśnie wtedy wystartowała się era Virtus.pro, którzy w mgnieniu oka stali się ulubioną drużyną polskich fanów esportu. Reprezentanci naszego kraju podczas IEM 2014 miażdżyli dosłownie każdego przeciwnika i nikt nie był w stanie im zagrozić. Dzięki kolejnym zwycięstwom Virtusi doszli do finału, który obejrzeli kibice, wypełniając katowicki Spodek po brzegi.

"Virtus.pro! Virtus.pro!" co chwilę rozbrzmiewało na trybunach. Polacy ze spokojem i zimną krwią rozpracowywali Ninjas in Pyjamas w wielkim finale Intel Extreme Masters 2014 i ku uciesze publiczności zdobywali kolejne rundy. Ani na moment Virtusi nie oddali prowadzenia, zwyciężając pierwszą mapę różnicą siedmiu punktów. Mało kto spodziewał się takiej dominacji w finale, jednak Polacy prezentowali wtedy niesamowitą formę.

Zagrania, które Polacy prezentowali w rozstrzygających rundach mogły się wydawać wprost niemożliwe do zrealizowania. Janusz "snax" Pogorzelski potrafił ukryć się za plecami wroga, aby chwilę później poznać pozycję dwóch kolejnych reprezentantów NiP i w mgnieniu oka wyeliminować każdego jeden po drugim. Jarosław "pasha" Jarząbkowski potrafił zostać na mapie sam, mając naprzeciw czterech rywali, jednak w kolejnych sekundach eliminował każdego przeciwnika. Wszystkie akcje Virtusów powodowały ogromną wrzawę na trybunach, a na uśmiechniętych i spokojnych graczy z Polski rywale z zagranicy nie potrafili znaleźć kompletnie żadnego sposobu.

ZOBACZ WIDEO: Jakub 'kuben' Gurczyński: IEM jest dla nas bardzo ważny

Rozpędzeni Polacy zdobywali rundę za rundą, wygrywając ostatecznie mecz po dwóch mapach wynikiem 16:9 na Mirage i 16:10 na Inferno. Radość ze zdobycia pucharu przez Virtusów była ogromna. Kibice szaleli, gdy każdy z zawodników wznosił trofeum do góry. Polacy dodatkowo otrzymali nagrodę w wysokości ponad 300 tys. złotych, jednak największą zdobyczą na IEM 2014 dla Virtus.pro był bez wątpienia ogromny szacunek fanów, który trwa do dzisiaj.

Popularność Virtusów nie przemija i mimo, że reprezentanci tej drużyny mają obecnie słabsze chwile, to fani cały czas pozostają wierni. Z zespołu kilka tygodni temu odszedł Wiktor "Taz" Wojtas, który został zastąpiony przez Michała "MICHU" Mullera. Fanatycy Virtusów wierzą, że ich ulubiona drużyna przestanie przegrywać i powróci zespół, który w 2014 zdominował całą scenę esportową.

Czy zespół Virtus.pro wróci do formy sprzed czterech lat?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×