Will "RUSH" Wierzba: W Polsce macie świetnych kibiców esportu

ESL / Helena Kristiansson / "RUSH" chwali polskich kibiców
ESL / Helena Kristiansson / "RUSH" chwali polskich kibiców

- W Polsce macie bardzo żywiołowych kibiców esportu. Takich, którzy doceniają dobre zagrania - nagradzają przede wszystkim umiejętności, niezależnie od tego, kto gra - mówi nam Will "RUSH" Wierzba, zawodnik drużyny Cloud9 w CS:GO.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Dla nas, Polaków, pana nazwisko brzmi znajomo, ale w przeciwieństwie do informacji o pana osiągnięciach w Counter Strike'u, w internecie napisano niewiele o pana pochodzeniu. Proszę zatem powiedzieć, w jaki sposób jesteś pan związany z Polską?

Will "RUSH" Wierzba, zawodnik Cloud9, jednej z najlepszych drużyn Counter Strike: Global Offensive na świecie: Można powiedzieć, że jestem Polakiem w jakichś 30-40 procentach. Rodzina mojego taty w większości pochodzi właśnie z waszego kraju. Rodzice mojego taty urodzili się w Polsce, on sam już w USA. Nie wiem dokładnie, z jakiego miasta się wywodzą, ale wydaje mi się, że leży ono gdzieś w okolicach Warszawy. Mam krewnych w Polsce, mój wujek czasem ich odwiedza. Zresztą, ja też lubię do was przyjeżdżać. Myślę, że ze względu na moje nazwisko mogę liczyć na przychylność polskich kibiców.

[b]

Pana rodzice chyba się cieszą, że przy okazji rozgrywek esportowych ma pan okazję odwiedzać Polskę?[/b]

Tak, byłem tu już trzy razy i za każdym razem mówili, że jestem jak odkrywca, który bada kraj swoich przodków. Zawsze przywożę im jakieś pamiątki, którymi potem mogą się w domu pochwalić.

A jak pan odbiera swoje wizyty tutaj?

Lubię tu być. Jest tu spokojniej niż w wielkich amerykańskich miastach, w Los Angeles czy w Nowym Jorku. To mi się podoba.

W katowickim IEMie, który dla nas jest największym esportowym świętem w roku, jest z pana perspektywy coś szczególnego?

Macie bardzo żywiołowych kibiców. Takich, którzy doceniają dobre zagrania. Oczywiście, kiedy grają Polacy z Virtus.pro, to trzymają ich stronę, ale w innych meczach nagradzają przede wszystkim umiejętności, niezależnie od tego, kto gra.

Wam, zawodnikom, wsparcie trybun pomaga tak samo, jak zawodnikom piłki nożnej, czy koszykówki?

O, tak! Publiczność jest dla nas bardzo ważna. Jej siłę czujemy zwłaszcza wtedy, gdy gramy przed swoimi kibicami. Pamiętam zeszły rok i turniej PGL w Krakowie. 15 tysięcy ludzi mocno wspierało wtedy Virtus.pro. Ja doświadczyłem jak to jest w tym roku w Bostonie, gdy trybuny skandowały "USA, USA". Chociaż mamy założone wygłuszające słuchawki, czujesz tę energię, którą przekazują ci kibice. To naprawdę pobudzające.

W ostatnim czasie sporo dyskutuje się o tym, czy esport powinien trafić na igrzyska olimpijskie. Jakie jest pana zdanie?

Nie uważam, żeby było to konieczne, bo mamy swoją własną drogę. Jednak jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie, to świetnie. Problem jest taki, że nie wszystkie czołowe drużyny CS:GO mogłyby na igrzyskach wystartować, bo są złożone z przedstawicieli kilku narodowości. Na przykład w FaZe Clan jest Duńczyk, Norweg, Szwed, Słowak i reprezentant Bośni i Hercegowiny. W World Electronic Sports Games (Światowe Igrzyska Sportów Elektronicznych) wiele świetnych ekip nie mogło wystąpić właśnie z tego powodu.

Chciałby pan kiedyś reprezentować swój kraj na igrzyskach?

No pewnie, że tak. Bardzo lubię oglądać igrzyska, zwłaszcza letnie. I zwykle śledzę je bardzo uważnie.

Zanim został pan profesjonalnym graczem CS:GO, uprawiał pan wiele tradycyjnych dyscyplin.

Grałem w baseball, futbol amerykański, trenowałem zapasy i lekkoatletyczne sprinty. Teraz mam na to mniej czasu, ale często trenuję na siłowni, 5-6 razy w tygodniu. Czasem jest to trudne, gdy ciągle się podróżuje, ale także w esporcie jest bardzo ważne, żeby utrzymywać w dobrej kondycji nie tylko swój umysł, ale i ciało.

Ma pan w świecie sportu jakichś idoli?

Chyba kimś takim mogę nazwać Usaina Bolta. Pamiętam, jak na igrzyskach w Pekinie ustanowił rekord świata. To było coś niesamowitego.

Komentarze (0)