Filip "Filipsinger" Szostek, kapitan AGHresorów: Na mecz z UJ-em musimy przygotować coś specjalnego

WP SportoweFakty / AGHresorzy w pełnym składzie
WP SportoweFakty / AGHresorzy w pełnym składzie

- Na mecz z Uniwersytetem Jagiellońskim musimy przygotować coś specjalnego, nasz AGH i UJ strasznie się nie lubią - mówi nam Filip "Filipsinger" Szostek, kapitan AGHresorów, najlepszej drużyny Overwatch w fazie grupowej T-Mobile Ligi Akademickiej.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Niepokonani w grupie AGHresorzy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie są głównymi faworytami do tytułu mistrzów T-Mobile Ligi Akademickiej w Overwatch. Po fazie zasadniczej rozmawiamy z kapitanem drużyny, która do tej pory nie znalazła pogromcy, Filipem "Filipsingerem" Szostkiem.

Tomasz Szczygieł, WP Sportowe Fakty: Czy mógłby pan przybliżyć swoją osobę czytelnikom?

Filip "Filipsinger" Szostek, kapitan AGHresorów: Nazywam się Filip Szostek. W internecie posługuję się ksywką "Filipsinger". Reprezentuję Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie. Jestem kapitanem AGHresorów. Zebraliśmy się jakiś czas temu i stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem będzie wzięcie udziału w Lidze Akademickiej, bo nagrody są bardzo atrakcyjne.

AGHresorzy - skąd pomysł na tak agresywną nazwę?

Po godzinach myślenia nad tym, jak powinniśmy się nazywać, doszliśmy do wniosku, że to najlepsza opcja. Wiadomo, że początek łączy się z Akademią Górniczo-Hutniczą, stąd AGHresorzy.

Bazowaliście przy tym na innej drużynie z waszej uczelni, AGHenci (drużyna reprezentuje uczelnię w grze League of Legends - przyp. red)?

Trochę tak, ale markę już wypracowaliśmy lepszą od nich (śmiech).

W jaki sposób skompletowaliście skład?

Jestem związany ze społecznością Overwatch w Polsce i jednym z czołowych graczy, więc mam dostęp do różnych portali, na których można szukać dobrych zawodników. Dostałem także pomoc od paru osób z uczelni. W podstawowym składzie jest pięciu chłopaków i jedna dziewczyna. Do tego mamy jednego gracza na rezerwie.

Dziewczyny bardzo często wybierają w Overwatchu rolę "supportu", czyli bohatera skoncentrowanego na wspieraniu innych członków drużyny. W waszym zespole też tak jest?

Tak, koleżanka gra właśnie na pozycji wspierającego. Jednak ja też pełnię tę rolę w zespole.

Jak wasze występy w T-Mobile Lidze Akademickiej odbierają na uczelni?Macie jakieś korzyści z tytułu tego, że reprezentujecie uczelnię, i to z dużym powodzeniem? 

Na samej uczelni nie. Tak naprawdę jesteśmy od niej niezależni. Reprezentujemy uczelnię, ale ona jako instytucja nie jest zaangażowana. Bezpośredniego wsparcia od  uczelni nie mamy, ale myślę, że jest to wynik tego, że nikt tego wsparcia nie szukał. Od Ligi Akademickiej dostajemy wsparcie, które jest potrzebne do prowadzenia drużyny, a sprawy czysto techniczne załatwiamy sami.

Jeżeli dojdziecie do finału, a może i wygracie całe rozgrywki to prawdopodobnie uczelnia będzie się tym szczycić i byłby to idealny moment, aby o takie wsparcie zapytać.

Powiem szczerze, że nie myślałem o tym jeszcze w ten sposób, natomiast bardzo możliwe, że spróbujemy. Aktualnie skupiamy się na tym, co jest teraz. O finale jeszcze nie myślimy.

Patrząc na wasze poczynania w grupie można śmiało zakładać, że w finale was zobaczymy. Wszystkie pojedynki wygrane, i to bez straty choćby jednej mapy.

Trochę już w tę grę gram. W Polsce jestem w "topce" i myślę, że potrafię na pozostałych członkach drużyny wywrzeć presję, aby więcej trenowali. Nagrody w lidze są super, grzechem byłoby zmarnować taką okazję.

Czy tak atrakcyjne nagrody wpływają na cały zespół motywująco i trenujecie dzięki temu jeszcze ciężej?

Tak, jak najbardziej. Trenujemy bardzo dużo drużynowo.

Ile razy w tygodniu?

Dwa, trzy razy po dwie, trzy godziny. Powiem szczerze, że prezentujemy już całkiem niezły poziom. Jak poznałem moich kolegów z zespołu, grali jak "casuale" (gracze-amatorzy - przyp. red.), ale po godzinach wspólnego grania czy wspólnych rozmów wydaje mi się, że każdemu z nas idzie coraz lepiej.

Jako kapitan i gracz z największym doświadczeniem musi pan być w stanie dobrze nimi kierować. Tym bardziej, że Overwatch to gra mocno nastawiona na aspekt drużynowy.

To prawda. Nie ma co myśleć o grze w Overwatcha, jeśli zapomina się o aspekcie drużynowym. Jest bardzo dużo niuansów, różnych małych aspektów, o których osoba bez sporego doświadczenia nie będzie po prostu wiedziała. Inna jest gra w rankingu indywidualnym z losowymi graczami, a inna jest gra drużynowa, gdzie wymagana jest koordynacja drużyny, bo w innym przypadku mały błąd spowoduje, że wszystko się załamie.

Może nie jest to pełny wyznacznik doświadczenia, ale jak wysoko jest pan w indywidualnym rankingu?

Mój peak rating to 4400 SR. Jestem teraz dwie gry od top 500 w Europie. Przez trzy ostatnie sezony regularnie mieściłem się w top 500. Nie jestem najlepszym graczem w Polsce, ale wydaje mi się, że reprezentuję wysoki poziom.

A kiedy zaczęła się pańska przygoda z Overwatchem?

O ile się nie mylę, Overwatch wyszedł dwa lata temu na wiosnę, a ja gram od samego początku.

Jakie nastroje panują w drużynie przed ćwierćfinałem?

Weekend wszyscy spędzili w miasteczku studenckim na AGHu, więc było bardzo wesoło.

A jak pan ocenia poziom innych drużyn? Zakładam, że śledziliście swoich potencjalnych przeciwników.

Jasne, że tak. Mamy całą tabelkę zrobioną z wypisaną każdą osobą, każdym ratingiem, więc analityka na najwyższym poziomie (śmiech). Jeśli chodzi o te drużyny, których się w jakikolwiek sposób boimy, to jest na pewno drużyna z Politechniki Warszawskiej, Konstruktorzy. Z tego co sprawdziliśmy, na nich możemy trafić dopiero w finale.

Czyli zakłada pan, że jedyna trudna przeprawa będzie w finale, a do tego momentu powinno pójść gładko?

Wiadomo, że nie mogę tego tak oficjalnie powiedzieć, ale wydaje mi się, że tak. Nie będę ukrywał, że na samym początku, jak złożyliśmy drużynę, graliśmy z tym zespołem, z którym zmierzymy się w ćwierćfinale, z Wikingami. Pamiętam, że była to bardzo jednostronna gra, zresztą jak wszystkie, które do tej pory w lidze zagraliśmy.
[nextpage] Jak wyglądają sprawy organizacyjne? Czy zarząd Ligi Akademickiej opiekuje się wami należycie?

Tak, jak najbardziej. To nie podlega wątpliwości. Pan Marcin Rausch stara się i to bardzo. Jest dużo ogarniania, bo w całej lidze są trzy gry, gdzie kolejki idą jednocześnie, a żadnej wpadki typu, że nie dostaliśmy grafiki czy harmonogramu, nic takiego nie miało miejsca.

Myśli pan, że będzie to regularna liga, która z roku na rok będzie się rozrastać?

Bardzo możliwe. Myślę, że tak. Myślę, że można to porównać do samego zjawiska esportu. Z roku na rok jest to coraz bardziej popularne i Liga Akademicka ciągnie to jeszcze bardziej do przodu. Powiązanie społeczności graczy ze społecznością uczelnianą jest bardzo dobrym kierunkiem.

Już po pierwszym sezonie Ligi Akademickiej można było zauważyć spory skok jakościowy. Nowe tytułu, nowi sponsorzy, między innymi T-Mobile, które w ostatnim czasie podjęło spore kroki związane z esportem. Czy spodziewał się pan, że w tak szybkim tempie Liga Akademicka się rozwinie?

Sponsorów to już jest cała masa. Do tego partnerstwa, między innymi z platformą streamerską "Ja, Rock!". Nawet komentatorzy poszczególnych rozgrywek to są osobistości związane z danym tytułem. Zobaczymy, jak to dalej pójdzie. Mam nadzieję, że to się rozwinie jeszcze bardziej, bo dla osoby, która siedzi przed tym komputerem i w coś tam klika, fajne jest móc śledzić profesjonalne rozgrywki. Ta liga może pociągnąć za sobą inne turnieje, bo z samego Overwatcha nic się w Polsce nie dzieje. Liga Akademicka jest tak naprawdę pierwszym przejawem zainteresowania polską społecznością Overwatcha.

A poza Polską, w Europie, są jakieś wartościowe rozgrywki Overwatch?

Swego czasu były turnieje. Teraz jest tylko ESL w każdy weekend.

Są tam atrakcyjne nagrody, czy raczej walczy się "o pietruszkę"?

Jest bodajże 150 euro za wygraną.

I to jest na drużynę?

Tak, na drużynę. Niezbyt dużo.

Europa została trochę zapomniana. Ameryka Północna ma Overwatch League, które w ostatnim czasie cieszy się sporą popularnością.

Generalnie Blizzard (wydawca gry - przyp. red.) rozwiązał to w ten sposób, że są trzy etapy, które trzeba przejść, żeby zostać graczem profesjonalnym. Ten najniższy etap to Open Division, kolejny to Overwatch Contenders i trzeci - Overwatch League. Tam już grają najlepsi na świecie. Open Division jest na każdym kontynencie. Sam nawet grałem tam w poprzedniej edycji. Nawet niedużo mi zabrakło, żeby się dostać do play-offów. To działa w ten sposób, że ci, którzy wygrają Open Division dostają się do Contenders. Contenders służy głównie pokazaniu się drużynom z Overwatch League.

Poza Overwatchem grał pan już w jakąś grę esportową?

Kiedyś coś tam wygrałem w Starcrafta, ale potem stwierdziłem, że Starcraft jest dla mnie zdecydowanie za trudny (śmiech). Starcrafta może jednak lepiej zostawię "Nerchiowi". Osobiście uważam, że Starcraft jest zdecydowanie najtrudniejszy z wszystkich tytułów esportowych. Poza tym fajne jest to, że winę za porażkę można zrzucić tylko na internet, albo samego siebie, a w Overwatchu wszyscy na wszystkich zwalają. Jak się przegrało to oczywiście nie przez siebie i przez swoje błędy, szuka się winy u innych.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w play-offach.

Dziękuję. Jeśli chodzi o Wikingów, mamy "obcykane" w jaki sposób grają. Po nich naszym przeciwnikiem będzie prawdopodobnie Uniwersytet Jagielloński, więc musimy przygotować coś specjalnego, bo AGH z UJ się strasznie nie lubią. A finał powinniśmy zagrać z Konstruktorami. Jestem dobrej myśli.

Trzeba tylko pamiętać, żeby nie "tiltować" (w slangu graczy tak określa się frustrację, złość spowodowaną przegranymi - przyp. red.). 

Czasem jak się kogoś opierdzieli, wychodzi mu to na dobre. (śmiech).

ZOBACZ WIDEO: Cosplay sposobem na życie. "Przyjemna praca i przyjemne hobby"

Komentarze (2)
Stewardd
18.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ciekawe czemu nie wspomnial, ze jeden z casterow (Blinku) pomagal im w kompletowaniu druzyny i pewnie w trenowaniu