Jak można bardziej wejść w skórę Adama Małysza niż wygrywając trzy razy z rzędu Puchar Świata w skokach narciarskich?! Wystarczyło mieć szczęście do wiatru, dobrze trafić w próg i rekordy na najważniejszych światowych obiektach były twoje. Pokonywanie Svena Hannawalda, Martina Schmitta czy Mattiego Hautamaekiego to satysfakcja, którą pamięta się przez lata.
Puchar Świata narodził się w Polsce
- Udało mi się założyć społeczność tej gry w Polsce. To było, kiedy internet u nas jeszcze raczkował. Ja miałem do niego dostęp i nauczyłem się zakładać proste strony. Szybko okazało się, że jest znacznie więcej ludzi, którzy także grają w SJ3. Zresztą nie tylko z Polski. Pomyślałem, że spróbuję ich połączyć. Tak powstał Puchar Świata. Nazwa oczywiście była tylko na nasze potrzeby. Skakało w nim nawet 60 czy 70 osób z Polski i zagranicy - opowiada Maciej Laskowski.
Dziś jest trenerem-analitykiem w reprezentacji Polski kobiet do lat 17 i szkoleniowcem w akademii Legii Warszawa. W SJ3 zakochał się jako młody chłopak. Do dziś na stronie internetowej gry można znaleźć jego opisy poszczególnych skoczni sprzed 16 lat. Tworząc społeczność szybko zaczął współpracować z twórcą SJ3, Ville Koenoenenem.
- Dzięki temu Fin wprowadził kilka poprawek, w efekcie których było łatwiej weryfikować wyniki. Na początku ustalaliśmy je na podstawie przesłanych screenów. Nawet w tamtych czasach łatwo byłoby je zmanipulować, choć wierzę, że nikt tego nie robił. Po jakimś czasie doszliśmy do tego, że zawodnik logował się do systemu i miał np. 60 minut na oddanie skoku - tłumaczy Laskowski.
Mikrospołeczność
Trener podkreśla, że SJ3 wygrywało z innymi grami swoją nieprzewidywalnością. - Trzeba było poświęcić dużo czasu, aby oddać dobry skok. Nie wszystko zależało od gracza, trzeba było dostać mocny podmuch wiatru. Najbardziej kręciła konieczność bycia wytrwałym i czekanie na idealne warunki. Teraz ktoś może się popukać w głowę, widząc, jak mało było kontroli w SJ3, ale nas wszystkich przyciągała m.in. nasza mikrospołeczność. W jakiś sposób spędzaliśmy razem czas.
I nikomu nie przeszkadzał brak efektów dźwiękowych ani podkładu muzycznego. Chodziło o grywalność, mierzenie się ze skoczkami, których znało się z telewizyjnych transmisji. Pierwsza gra powstała w 1994 roku, a jej ostateczna wersja, ale jeszcze sprzed kosmetycznych poprawek, trzy lata później.
Miłośnicy zabawy domagali się od twórcy gry trybu kariery. Niestety, nigdy się go nie doczekali. Koenoenen sprzedawał licencje SJ3, ale, jak łatwo się domyślić, nie mogły przynieść mu one olbrzymich zarobków. Kiedy stworzył grę, był studentem Politechniki Helsińskiej i pracował na pół etatu jako sprzedawca urządzeń pneumatycznych. Mimo, że jego dzieło osiągnęło sporą popularność, sam przyznawał, że stworzyłby grę taką jak DSJ, jednak... nie wiedział, jak to zrobić.
Kilkadziesiąt tysięcy skoków
- Prowadziliśmy stronę od 2002 roku. W latach 2008-2012 zaangażowałem się w to znacznie mocniej. Sj3.pl była jedynym źródłem wiedzy o tej grze. Zresztą jest tak praktycznie do teraz. Turnieju już nie ma z bardzo prozaicznego powodu, otóż bardzo trudno jest odpalić grę na Windowsie 10. A jeśli już się uda, jej funkcjonalność jest ograniczona. Wcześniej można było trzymać strzałkę, aby skoczek szybko się wychylił, teraz należy nacisnąć ją kilkakrotnie. To odbija się na wynikach - wyjaśnia Adrian Celiński.
Dziś ma 24 lata, jest prawnikiem i pracownikiem korporacji. Nadal zdarza się mu odbierać wiadomości na facebooku od ludzi zainteresowanych Sj3. Istnieje nawet profil wpisany jako liga esportowa.
- Ludzie pytają głównie, jak odpalić grę na nowych wersjach systemów. W miarę możliwości staramy się pomagać. Ja włączyłem grę rok temu i grałem naprawdę długo. Wciąż ma urok, który widzieliśmy w niej przed laty. Choć wtedy spędzałem przy niej naprawdę długie godziny. Przez te kilka lat oddałem kilkadziesiąt tysięcy skoków.
Z SJ3 w dorosłość
Maciej Laskowski nie łączy swoich młodzieńczych doświadczeń gracza z późniejszą pracą szkoleniowca. - To była fajna rozrywka i kontakt z ludźmi, których także pochłonęło SJ3.
Trener nie wybiega daleko w przyszłość, choć już osiągnął spore sukcesy w sporcie. Tym prawdziwym. - Piłka nożna to taka dyscyplina, w której wszystko szybko może się zmienić. Żyję tym, co jest tu i teraz. Jestem zadowolony z tego, co mam. Skupiam się na pracy w reprezentacji i akademii Legii. Oczywiście mam swoje ambicje, ale sporo do zrobienia jest jeszcze tam, gdzie wykonuję swój zawód.
Adrian Celiński natomiast widzi efekty, jakie fascynacja grą o skokach narciarskich przyniosła w dorosłym życiu. - SJ3 miała wpływ na każdą moją późniejszą aktywność w internecie. Prowadziłem stronę gry i na własnych błędach nabierałem informatycznego doświadczenia. Zajmowałem się wszystkim, kończąc na pisaniu tekstów. Potem w szkole i na studiach potrafiłem lepiej zorganizować swój czas. To w jakiś sposób na pewno przełożyło się także na pracę zawodową - przyznaje pracownik korporacji i absolwent prawa.
ZOBACZ WIDEO Esport obok targów na Poznań Game Arena. Komentatorzy CS:GO: Tak musi być!