LEC: Origen wstaje z kolan

Materiały prasowe / Na zdjęciu: logo ligi LEC
Materiały prasowe / Na zdjęciu: logo ligi LEC

Za nami 4. kolejka League of Legends European Championship. Najbardziej zadowoleni ze swojej dyspozycji mogą być gracze Origen, którzy po nieudanym początku powoli wracają na właściwe tory.

Fani Origen mogli czuć się rozczarowani tym, w jaki sposób ich ukochana organizacja rozpoczęła split. Tylko jedno zwycięstwo i aż cztery porażki nie mogły napawać optymizmem. Wydaje się jednak, że zespół "Nukeducka" jako pierwsza poradziła sobie z trawiącym ją kryzysem. Wygrane nad Rogue czy SK mogły cieszyć, jednakże były to drużyny tak samo słabe bądź nawet słabsze, co powodowało, że wciąż nie można było jednoznacznie stwierdzić, że wszystkie problemy są już przeszłością. Obraz ten zmieniła najświeższa wygrana nad drugą siłą obecnego splitu - Schalke 04. Bardzo dobra gra w zasadzie każdego gracza drużyny, na czele ze świetnym występem "Nukeducka" zapewniła pewne zwycięstwo i dołączenie do peletonu goniącego czołówkę. Wydaje się, że Origen na dobre wróciło na właściwe tory.

Dalecy od takiego stwierdzenia mogą być natomiast gracze Rogue, którzy przegrali ósmy mecz z rzędu, tym razem na SK Gaming. Ciężko się doszukiwać jakichkolwiek plusów w grze drużyny "Kikisa". Być może, za taki uznać można niezłą grę "Profita", jednakże zwyżka formy toplanera nie zda się na nic, jeżeli swej dyspozycji nie poprawi mid oraz bot.

Czytaj także: "Sawik": Mamy dobry klimat wokół esportu

Bardzo ważne zwycięstwo odnieśli natomiast gracze Splyce, którzy po niesamowicie zaciętej, 45-minutowej grze, pokonali Misfits. Było to spotkanie dwóch teamów aspirujących do czołowych miejsc, które do tej pory, choć z imponującą regularnością, to odgrywały jedynie zespoły z dołu tabeli. To spotkanie miało pokazać, która z nich faktycznie ma prawo marzyć o miejscu w czołówce. I chociaż górą było Splyce, to sam mecz pokazał, że oba składy stoją na bardzo zbliżonym poziomie i nie przypadkiem jest, że do tej pory osiągały bardzo podobne rezultaty.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 101. Spięcia z Adamem Małyszem? Rafał Marton miał na nie sposób
[color=#444950]

[/color]
Zadziwiająco wyrównane było również spotkanie Teamu Vitality z exceL Esports. Druga z drużyn, skazywana na pożarcie, przeważała we wczesnej fazie gry i być może nawet udałoby się jej dociągnąć tę przewagę do końca, gdyby nie bardzo zaskakujący Baron, zrobiony przez Vitality w 20 minucie przy całkowitym braku wizji ze strony rywali. Od tego momentu "Pszczoły" zaczęły narzucać swoje warunki zwyciężając grę w ciągu kolejnych 12 minut.

Czytaj także: Telewizja coraz odważniej inwestuje w esport

G2 vs Fnatic - to spotkanie miało wszystko, aby przed sezonem być najbardziej wyczekiwanym przez fanów meczem. Bardzo szybko jednak zaczęło być jasne, że będzie to spotkanie Dawida z Goliatem. Tak też się stało, choć stosowna wydaje się dyskusja, czy aby biblijne porównanie nie jest... za delikatne. Fnatic zostało zniszczone w każdym aspekcie, przegrywając grę w zaledwie 20 minut, po których różnica w złocie wynosiła aż 14 tysięcy. Przed "Rekklesem" i jego kompanami bardzo daleka droga, aby przywrócić drużynie choć odrobinę dawnego blasku.

Pełne wyniki drugiego dnia 4. kolejki League of Legends European Championship:

Schalke 04 vs Origen 0:1
SK Gaming vs Rogue 1:0
Splyce vs Misfits 1:0
Team Vitality vs exceL Esports 1:0
G2 Esports vs Fnatic 1:0

Źródło artykułu: