Paweł Fajdek: Chciałbym się sprawdzić jako raper. Dużo ludzi nalega, żebym nagrał hymn Spały

Getty Images / Artur Widak/NurPhoto / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
Getty Images / Artur Widak/NurPhoto / Na zdjęciu: Paweł Fajdek

- W końcu doczekałem się sprzętu do grania, więc teraz siedzę w pustym mieszkaniu kuzyna i gram. Nikomu nie przeszkadzam, może trochę sąsiadom, bo czasem krzyknę, przeklnę. Każdy kto jest graczem dobrze mnie rozumie - mówi Paweł Fajdek.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Kiedy miałeś ostatni normalny trening?[/b]

Paweł Fajdek, czterokrotny mistrz świata w rzucie młotem: W marcu, jeszcze na zgrupowaniu w Portugalii.

Jak pracujesz od tego czasu?

Na pewno mniej. Nie ma żadnej dużej imprezy sportowej, która by nas mobilizowała. Od dwóch tygodni wiemy, że na przełomie sierpnia i września będziemy mogli wystąpić na kilku mityngach i to tyle. Tak naprawdę imprezą docelową są dla nas w tym roku mistrzostwa Polski.

Z roku olimpijskiego zrobił się rok na luzie?

Zdecydowanie. I taki rok był potrzebny. Ja tam się cieszę.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"

Do czego potrzebny?

Żeby trochę pożyć, zobaczyć jak wygląda zwyczajne życie. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie przejmuję się tym, czy zdążę się spakować, zrobić pranie. To przyjemne uczucie.

Tempo twojego życia zwolniło?

Tego bym nie powiedział. Dlatego, że na zgrupowaniu czas płynie spokojniej i w stałym rytmie. Jesz, śpisz, trenujesz, czasami zrobisz coś szalonego i tyle. A w domu, jeszcze z pięcioletnim dzieckiem, zawsze jest więcej zamieszania. Ale do Spały na razie się nie wybieram. Zrobię to jak wszystko zostanie na powrót otwarte i Laila będzie miała co robić. Na razie główną atrakcją jestem dla niej ja. Jak będzie mogła chodzić do przedszkola i bawić się z innymi dziećmi, wtedy pojadę do COS-u.

Ile dni spędzałeś poza domem w normalnym sezonie. 250? 300?

Na pewno coś w tym przedziale. Trzy z czterech tygodni to zgrupowanie, więc łatwo policzyć, że poza domem byłem przez 3/4 roku. Teraz jestem w domu już od dwóch miesięcy. Fajnie, bo córka nie miała mnie na tak długo przez całe swoje życie. Wreszcie ma na dłużej i oboje z tego korzystamy. Na przykład właśnie połaskotała mnie w stopę i sprawiło jej to radość. Małe rzeczy, a cieszą.

Masz gdzie trenować na co dzień?

O to żeby mieć zadbałem już wiele lat temu. U siebie w Żarowie rzutnię mam przy stadionie. Obok są ogródki działkowe, nikt mi tam nie chodzi, trenuję na niej w zasadzie sam. Siłownię mam we własnej sali w szkole, do której tylko ja mam klucze. Jest ok. Jak wróciłem z Portugalii, to po kwarantannie trzeba było pozałatwiać wszystkie pozwolenia, zgody. Trochę się z tym męczyłem, bo ludzie nie pracowali, pozapominali z pracy telefonów. Ale w końcu się udało i od pewnego czasu mogę już normalnie trenować.

Cały czas jesteś aktywny na Instagramie. Jakiś czas temu pokazałeś, jak trenujesz z wykorzystaniem swoich psów, które posłużyły ci za ciężarki. Potem chyba trochę żałowałeś, bo niektórzy się oburzyli. I nie pomogły zapewnienia, że zwierzakom nie dzieje się krzywda.

Nie żałowałem, ale nie lubię, jak telefon ciągle mi wibruje, no i nie lubię się denerwować, zwłaszcza z powodu głupot. Dlatego wolałem się tego pozbyć i skasować post. Wiadomości z pogróżkami nie są mi do niczego potrzebne.

W przeciwieństwie do posta z psami, twoje #Hot16Challenge spotkało się tylko z pozytywnym odbiorem. Wyszło ci to całkiem profesjonalnie. Sam napisałeś słowa?

Tak. A bit wybrałem z youtube. Super akcja, do tego zawsze chciałem stanąć za mikrofonem, sprawdzić się jako raper. I dalej chcę. Kto wie, może coś nagram? Dużo osób nalega, żeby z mojego Hot16 zrobić hymn Spały. Może coś sobie dogram i tak właśnie zrobimy. Może razem z Konradem Bukowieckim, którego też namówiłem na nagranie "szesnastki". Zrobiliśmy to w domu mojego znajomego, który mały pokoik w mieszkaniu ma zaaranżowany na studio. Nic ekstrawaganckiego. Komputer, głośniki i kilka pianek wygłuszających na ścianach. Tak się teraz robi muzykę. Kiedyś w garażach, teraz w takich pokojach w mieszkaniach.

Jesteś fanem rapu?

Tak. Właśnie takiej muzyki słucham najwięcej. Lubię wiele jej rodzajów, ale najbardziej klasyków. "Pezet", "Sokół", "Góral", "Paluch", tego rodzaju artyści.

Któryś z nich proponował ci wystąpienie w swoim utworze po tym, jak nagrałeś swoje szesnaście wersów?

Myślę, że żaden profesjonalny raper nawet mojego Hot16 nie zobaczył. Tyle już tego w sieci jest. Jak mam rywalizować z rapującymi parówkami albo z gepardem od chrupek, to dziękuję. Z fajnej akcji zrobiono w ten sposób pośmiewisko. Choć akcja i tak jest fajna. Udało się zebrać niebotyczną kwotę dla naszej służby zdrowia, ponad 3 miliony złotych. Super to "Solar" ogarnął. Tylko że teraz wyświetlenia fajnym rymom "zżerają" głupie przeróbki. Ja się nie przebiję. Wrzuciłem tylko na youtube, żeby jakiś ślad został i tyle.

To będzie ten sportowy hymn Spały, o której rapujesz?

Kto wie. Spała jest miejscem, w którym spędzamy pewnie połowę czasu przeznaczonego na zgrupowania. Jak ktoś słyszy COS, od raz rzuca się: Spała. Uwielbiam to miejsce z kilku powodów. Jest tam zielono, do tego cicho i spokojnie, można się skupić na treningach. No i mogę dojechać tam w 2,5 godziny.

Jak rap to koszykówka, a jak koszykówka to "Last Dance". Widziałeś już dokument o Michaelu Jordanie i Chicago Bulls, którym zachwyca się wielu sportowców?

Zachwycają się, a ja czekam. Jest już ostatni odcinek? Tak? No dobra, to obejrzę sobie całość w dwa wieczory. Jak najbardziej "Last Dance" jest na mojej liście rzeczy do obejrzenia. Bardzo lubię koszykówkę, mam koszulkę Los Angeles Clippers, pamiętam tamtą ekipę "Byków", pamiętam film "Kosmiczny mecz", w którym Jordan wystąpił. Jak jeździłem na pierwsze obozy, to oglądaliśmy różne powtórki meczów NBA. A jak obóz był zagraniczny i mieliśmy telewizję satelitarną, to już w ogóle hit.

Masz jakichś koszykarskich ulubieńców?

Każda dekada ma swojego głównego bohatera. W latach 90. był Jordan, potem Kobe Bryant i LeBron James. Jeszcze dwa lata temu Steph Curry sam wygrywał Golden State Warriors mecze. Moim zdaniem był wtedy lepszy od LeBrona, ale LeBron ogólnie jest sportową maszyną do zabijania przeciwników. Nie mam jednego ulubieńca. To jest po prostu znakomita rozrywka. Byłem kilka razy na meczach różnych drużyn NBA i za każdym razem fajnie się to oglądało. Oprawa, klimat, zachwyceni ludzie. Świetna sprawa.

Zaśpiewałeś też: "Czas na igrzyska, jest o co walczyć, rok 2020 rok marzeń to był, lecz przyszedł COVID i wszystko zmył?". W Tokio masz nie tylko spełnić marzenie, ale też coś wszystkim udowodnić. Pokazać, że igrzyska cię nie spalają, że trzeci raz już na nich nie zawiedziesz.

Myślę, że mój tekst pasuje nie tylko do mnie. Wielu innych sportowców może się z nim utożsamiać. Oczywiście, olimpijskie złoto jest również moim prywatnym marzeniem, ale te słowa opisują sytuację dużej grupy olimpijczyków.

Pamiętasz, kiedy rzuciłeś do dziennikarzy "Idę przebukować bilet" (po odpadnięciu w kwalifikacjach rzutu młotem na igrzyskach w Rio de Janeiro - przyp. WP SportoweFakty)?

Jasne, że pamiętam. Stało się wtedy to, co nie miało się stać. Albo i miało. Trudno teraz powiedzieć. Zobaczymy jak to będzie wyglądać na koniec mojej sportowej historii.

Wiesz już co zrobić, żeby scenariusz z Londynu i z Rio się nie powtórzył?

Tak. Wszystko jest już obmyślone.

Zdradzisz ten plan?

Nie ma szans. W rozmowach ze mną w sezonie olimpijskim nie ma co poruszać tego tematu, bo i tak nic nie powiem. Nie ma co gadać, powtarzać się. Wszyscy wiedzą na co mnie stać, co powinienem zrobić, ile medali olimpijskich powinienem mieć.

Na razie nie masz żadnego, a żeby zdobyć pierwszy musisz być przede wszystkim zdrowy. Ostatnio wstajesz z łóżka bez bólu pleców?

Tak. Wyleczyłem się. Trochę mi szkoda, że sezon został przerwany, bo w tym roku wreszcie znów zacząłem cieszyć się treningiem. A wcześniej przez trzy sezony nie byłem w stanie. Super mi się trenowało, w marcu byłem w super formie, zgrupowanie w Portugalii było świetne. Nakręciłem się, dokładałem sobie kilogramów na sztangę, wykonywałem więcej rzutów, niż planowałem. W Zimowym Pucharze Europy w rzutach celowałem w wyniki powyżej 80 metrów, a potem wszystko nam odwołali. Zapał trochę zgasł, bo trenowanie w samotności jest trochę nudne. Ale mam już poustalane, co będziemy robić od jesieni. Gdzie pojedziemy, z kim będziemy trenować. Najważniejsze, że mamy fajną grupę, w której jest dobry klimat. Dobrze się ze sobą czujemy i motywujemy się nawzajem. Fajnie, że w ostatnim sezonie w karierze Piotrka Małachowskiego będziemy razem na kilku obozach.

Nakręcisz się od nowa?

Już tęsknię za treningami. Od tego siedzenia w domu zrobię się głodny pracy na zgrupowaniu. I jak w końcu na nie pojadę, będzie super, jak za czasów, gdy byłem zaczynającym rzucać dzieciakiem. Planujemy pojawić się w Spale w drugiej połowie czerwca, na początek pewnie na dwa tygodnie. Potem kolejne zgrupowanie w lipcu, a w sierpniu już jakieś starty.

Na razie siedzisz w domu i masz trochę czasu, żeby oddawać się swojej drugiej pasji poza sportem, czyli grom komputerowym.

W końcu doczekałem się sprzętu do grania! Nareszcie nie jest to laptop, tylko profesjonalny gamingowy pecet. Jest też kierownica, telewizor. Mam fajną sytuację, bo nad moim mieszkaniem jest puste mieszkanie kuzyna. W stanie deweloperskim, ale podciągnąłem sobie prąd i internet. Mam wszystko, co mi potrzebne, siedzę sobie, gram i nikomu nie przeszkadzam. No, może czasami sąsiadom. Przyzwyczają się.

Bywasz głośny, jak grasz?

Czasami trochę tak. A w pustym mieszkaniu dźwięk się niesie. Ale nie drę się na cały głos o 4 rano. Przekląć się jednak zdarza. Każdy, kto gra, dobrze mnie rozumie. Ostatnio gram głównie w Counter Strike'a, trochę w Destiny 2, ścigam się też w simracingu - w Canal+ w wyścigach DTM+GT3 Series i w organizowanych przez Orlen zmaganiach w Asseto Corsa.

W tej ostatniej grze rywalizujesz z samym Robertem Kubicą.

Ścigamy się już od trzech tygodni. Jeździliśmy razem w ostatnią niedzielę, rywalizowaliśmy z profesjonalnymi graczami. Staram się im dorównywać, ale musiałbym potrenować jeszcze ze dwa lata. To, co na wirtualnych torach robią zawodowcy, jest naprawdę niesamowite. Widziałem, że Robert wykręcał ostatnio całkiem dobre czasy i podejmował walkę.

W ostatnim wyścigu było sporo chaosu, dużo wypadków. Wielu kierowców traciło pozycje przez różne incydenty. Ale fajnie się bawiliśmy. Profesjonalni esportowcy, kolarze, lekkoatleci, rajdowcy. Egzotyczne połączenie, ale na koniec dnia nikt nie narzekał. Może poza Dominikiem Blajerem, zawodowym graczem z zespołu Triton Racing, najlepszym obecnie simracingowcem w Polsce. Przypadkowo został przeze mnie źle potraktowany. Zjechałem z zewnętrznej do wewnętrznej prosto w Dominika, przez co on stracił możliwość wygrania dwóch wyścigów. Później się jednak zrewanżowałem i w kolejnym wyścigu ładnie go przepuściłem.

Który jesteś w klasyfikacji generalnej serii Stay&Play o której mówisz?

Nawet nie wiem, ale raczej nie jest to wysokie miejsce. Kierownicę dostałem dopiero 3 tygodnie temu, w pierwszym wyścigu było mi bardzo trudno, ale jakoś udało się dojechać do mety. W kolejnych startach było już zdecydowanie lepiej, osiągałem lepsze czasy, zbierałem pochwały od zawodowców. W tej grze potrzebne jest jednak duże doświadczenie, choćby po to, żeby dobrze ustawić samochód. Docisk, ustawienie skrzyni biegów, spoilerów, ma taki wpływ na czasy, że w głowie się nie mieści.

Większe doświadczenie, niż w simracingu, masz w CS:GO. Ostatnio zdarza ci się nawet streamować tę grę na Twitchu. Kiedy kolejna transmisja?

Na pewno w tym tygodniu. Gram sobie z kolegami dla frajdy, biorę udział w różnych akcjach charytatywnych. Nie myślę o tym, żeby zarabiać na streamowaniu pieniądze. W ten sposób pokazuję, jaką jestem osobą, że jestem nie tylko sportowcem, ale mam też swoje inne pasje. Gry to też moje życie. Jestem graczem od dawna, jakbym zaczął odpowiadać swoje gamingowe historie, zajęłoby to nam za dużo czasu.

Próbowałeś kiedyś swoich sił w CS:GO w walce z zawodowcami? Wiem, że znasz choćby Jarosława "Pashę" Jarząbkowskiego?

Na razie chłopaki nie mają czasu, bo przez koronawirusa esport jako bezpieczna forma rywalizacji jest na fali. Zawodowi gracze mają swoje mecze, treningi, do tego swoje życie. Nie mają kiedy zaangażować się w coś innego. Chyba, że chodzi o akcje charytatywne, w nie włącza się dużo znanych osób ze świata esportu.

Byłeś kibicem polskiej "Złotej Piątki" z Virtus.pro?

Pewnie. Czasami siadaliśmy wieczorem z kolegami i zamiast filmu oglądaliśmy mecze w CS'a. Nie tylko virtusów, całe turnieje rangi Major. Ale do Virtusów staraliśmy się dostosować treningi, żeby móc obejrzeć ich najważniejsze spotkania.

Pewnie się cieszysz, że dwaj najbardziej znani gracze z tamtej ekipy, "TaZ" i "NEO", znowu będą grać razem w zespole HONORIS?

Nawet już zagrali. Mają fajny pomysł. Dobrze, że podchodzą do niego na luzie. Nie ma się co spinać, bo chłopaki nie mają już po 20 lat. Właśnie tak powinni do tego podchodzić.

Kiedy zobaczymy w końcu Pawła Fajdka w rywalizacji innej niż wirtualna?

Jeszcze nie wiem. Na pewno na którymś memoriale w drugiej połowie sierpnia. Będą memoriały Kamili Skolimowskiej, Janusza Kusocińskiego, Ireny Szewińskiej, mistrzostwa Polski, chyba festiwal rzutów w Cetniewie.

Masz jakieś sportowe cele na ten sezon?

Nie. Bez presji, ciśnienia, nie ma sportu.

Czyli na razie stawiasz sobie cele innego rodzaju, na przykład obejrzeć "Last Dance", albo zagrać w "The Last of Us II"?

Tak jest. Pierwszą część "The Last of Us" mój brat przeszedł na "platynowym" poziomie. Ja chciałbym to zrobić w grze Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

Czytaj także:
Lekkoatletyka. Bukowiecki i Fajdek włączyli się w akcję #Hot16Challenge. Zobacz ich nagrania
Asseto Corsa: relacja wyścigu z fanami. Powered by ORLEN

Źródło artykułu: