Jak się trenuje drużynę esportową? Wywiad z Jędrzejem Rokitą z Illuminar Gaming

WP SportoweFakty / Jędrzej Rokita / Jędrzej Rokita
WP SportoweFakty / Jędrzej Rokita / Jędrzej Rokita

Jędrzej „Bogdan” Rokita, trener i gracz uczestniczącego w rozgrywkach Polskiej Ligi Esportowej zespołu Illuminar Gaming, odpowiada na nasze pytania o to, jak wygląda jego praca. Jak zostać trenerem? Jakie są wyzwania? To wszystko w naszym wywiadzie.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak zostałeś trenerem drużyny esportowej?

W moim przypadku była to bardzo oryginalna sytuacja. Byłem komentatorem Counter-Strike’a. Komentowałem różne turnieje, i polskie, i międzynarodowe, większe, mniejsze, w sumie chyba dla każdej firmy w Polsce. I na jednym z turniejów LAN-owych poznałem grupkę graczy, która uczestniczyła w tym turnieju. To byli młodzi, nieopierzeni zawodnicy, bez wsparcia ze strony większej organizacji. I bez trenera. Oni mnie znali jako komentatora i szanowali moją wiedzę, sporo też rozmawialiśmy i zaproponowali, bym został ich trenerem, opiekunem, takim „ogarniaczem”. Potrzebowali osoby, która będzie zarządzała drużyną i trzymała ich w ryzach. Lubili się niestety kłócić podczas meczu. W grę wkradał się chaos i niezbędny był taki szósty człowiek, który będzie stał na linii i pilnował wszystkiego. I tak to się zaczęło.

Rzeczywiście oryginalnie. Większość trenerów to byli zawodnicy, prawda?

Tak, to naturalna droga. Zazwyczaj trenerzy wyrastają właśnie z zawodników, także w tradycyjnym sporcie. Nie zawsze, bo są też przypadki pasjonatów, którzy zostali trenerami bez jakichś większych sukcesów w grze. Mieli po prostu zmysł taktyczny, jakiś dryg do tego, do analizowania powtórek, do wyciągania wniosków. A potem udało im się tymi umiejętnościami zaimponować drużynie, przekonać ich do siebie. I w taki sposób zostali trenerami. Głównie jednak trenerzy to właśnie byli zawodnicy.

W przypadku klasycznego sportu trenowania można się nauczyć - są szkoły, studia. A w esporcie? Czy są jakieś kursy?

Wątpię. Nawet jeśli są, to wspomagające. Bardzo trudno się tego nauczyć z książki. Głównie dlatego, że nie ma jednego stylu, jednego sposobu trenowania. Nawet w przypadku tradycyjnych sportów same studia nie wystarczą. Potrzebne jest doświadczenie. I talent też się przydaje. Ale bez doświadczenia niewiele się zdziała. Można oczywiście korzystać z doświadczeń innych osób, wręcz trzeba nawet. Wiedzę zbiera się od innych trenerów i w trakcie własnego działania, w praktyce. Teoria to za mało. Zaczyna się, tak samo zresztą jak gracze, od samego dołu, a potem wspina się na kolejne poziomy. Chłonie się wiedzę, uczy się na błędach, własnych i innych. Po drodze wynajduje się też swój styl trenowania.

Jak wygląda twoja praca trenerska?

Tak jak już mówiłem, trenerzy są różni. Mają własne podejście i na innych aspektach się skupiają. W największych organizacjach, w drużynach z pierwszej dziesiątki czy dwudziestki, są całe sztaby trenerskie. Kilka wyspecjalizowanych osób zajmuje się ćwiczeniem podstaw gry, analizowaniem meczów, psychologią, zarządzaniem i motywowaniem zawodników w trakcie gry. Takie sztaby to zwykle trzy, czasem cztery osoby. Na naszym poziomie jednak to wszystko jest w gestii jednej osoby. I tutaj właśnie liczy się już indywidualny styl. Jeden trener jest typowym liderem i bardziej skupia się na zagrzewaniu do walki i taktyce, inny bardziej na analizie, a jeszcze inny kładzie główny nacisk na szlifowanie umiejętności i podstaw gry. Pozostałych aspektów nie można zaniedbywać oczywiście. Mnie osobiście takie jednoosobowe zarządzanie odpowiada, lubię mieć wszystko pod kontrolą. Najpierw robiłem to w Avez, teraz w Illuminar. Jestem i głównym trenerem, i analitykiem, i trenerem pomocniczym, i psychologiem w jednym.

A co jest największym wyzwaniem trenerskim?

Najtrudniejsze jest przegrywanie. Dla każdego sportowca i esportowca porażka to największe wyzwanie. Sprawia dużo bólu. Trzeba mieć dobre podejście do przegrywania. Wiedzieć, że to jest droga. Analizować swoje działania, szukać błędów, wyciągać wnioski i starać się być lepszym po każdym meczu. Zwłaszcza tym przegranym. Z takim nastawieniem porażki nie są aż tak bolesne, choć nigdy nie są przyjemne. Zawsze gra się przecież o coś. Dla trenera trudne są błędy, które się powtarzają. Jeśli na przykład pracuje się dużo z zawodnikiem na treningach, wielokrotnie ćwiczy się daną rzecz a gracz tego nie zapamiętuje lub ma złe podejście i nie bierze tego do serca. Przekonanie go, odpowiednie zmotywowanie i przezwyciężenie danego problemu może być naprawdę dużym wyzwaniem. Ale to tak naprawdę tylko jeden z aspektów przegrywania. To ono jest najtrudniejsze moim zdaniem.

Czy wiążesz swoją przyszłość z tym zawodem? Widzisz się jako trener drużyny esportowej za pięć czy dziesięć lat?

Wydaje mi się, że tak. Jest to coś, co bardzo lubię robić. Mocno się angażuję, zdobywam coraz więcej doświadczenia i trenowanie daje mi wiele satysfakcji. Choć robię to już od dłuższego czasu, to nie jestem zmęczony czy znudzony, wręcz przeciwnie, wkręcam się coraz bardziej. Widzę w tym swoją przyszłość. Do tego jestem na piątym roku psychologii, ze specjalizacją sportową i wiem, że w tego typu zawodzie będę mógł wykorzystać wiedzę zdobytą na studiach.

Czyli jednak są studia, które się przydają.

Tak, można tak powiedzieć. Znajomość psychologii, nie tylko sportowej, ale i ogólnej, jest pomocna. I w podejściu do zawodników, i do analizowania ich zachowania w grze. Podpowiada na co zwracać uwagę. Teoria nie zastąpi jednak praktyki i doświadczenia. Psychologia się przydaje, ale ona sama nie wystarczy, żeby być dobrym trenerem.

Dzięki za rozmowę i życzę wielu zwycięstw.

Dziękuję.

Źródło artykułu: