Kapitan znów bez gola

Maciek Żurawski to piłkarz, który jak nikt inny może czuć niedosyt jeśli chodzi o swoją karierę. Choć w Polsce jest bardzo popularny i od kilku lat jest czołową postacią naszej reprezentacji, to na najważniejszych turniejach brakuje mu najwyraźniej szczęścia.

W tym artykule dowiesz się o:

Dobry, ale nie za dobry

Kiedy opuszczał Polskę i przenosił się do Celticu Glasgow, w sercach wielu kibiców w naszym kraju tliła się nadzieja, iż zostanie on gwiazdą o jakiej cały czas marzymy. Miał wraz z Arturem Borucem podbić Ligę Mistrzów. Niestety jego zespół odpadł w eliminacjach, a szkoda, bo akurat tamten sezon był bodajże najlepszym sezonem w karierze Żurawskiego. W lidze szkockiej strzelał jak na zawołanie, doskonale rozumiał się z partnerami z drużyny, ale to była tylko liga szkocka. Potem naszemu kapitanowi przytrafiały się kontuzje, nie mógł odzyskać dawnej formy, stracił miejsce w podstawowym składzie i jego kariera zaczęła toczyć się po równi pochyłej w dół.

On sam dobrze wiedział, że z taką grą może stracić miejsce w kadrze na Euro 2008. Postanowił więc przenieść się do greckiej Larisy. W debiucie strzelił bramkę i miejscowi kibice go pokochali. Gra tego zespołu była niemal uzależniona od postawy Żurawskiego. Sezon skończył w sumie z sześcioma bramkami, co złym wynikiem jak na jedną rozegraną rundę nie jest. Pozostawało jednak pytanie, czy to już jest ta forma, o którą nam wszystkim chodziło?

Bladszy, ale weselszy

Żurawski ma to szczęście, że od samego początku pracy z reprezentacją lubi go Leo Beenhakker. Selekcjoner ufał i wierzył, że Maciej będzie prawdziwym liderem polskiej drużyny. Wielu dziennikarzy zastanawiało się jednak, czemu akurat ten piłkarz ma być naszym liderem. Choć umiejętności i nosa do strzelania goli mu nie brakowało, to postrzegany był jako piłkarz bez większej charyzmy, bez tego czegoś, co ten najważniejszy gracz w zespole mieć musi.

Eliminacje do mistrzostw Europy pokazały, że to nie jest już ten sam zawodnik, na którym opierała się gra kadry Pawła Janasa w poprzednich eliminacjach. Mimo to był on kadrze potrzebny. Momentami ze względu na swoje doświadczenie, innym razem ze względu na swój autorytet, a jeszcze innym ze względów czysto piłkarskich.

W ostatnim meczu przed Euro nie strzelił Duńczykom karnego. Jego gra również wyglądała blado. Żurawski jednak nie tracił dobrego humoru. Po spotkaniu z uśmiechem na twarzy odpowiadał na pytania. - Pewnie, że podejdę do kolejnej jedenastki, jeśli na Euro będzie taka potrzeba. Mam się zapaść pod ziemię? - pytał wówczas retorycznie. Zaś na pytanie kto będzie najtrudniejszym rywalem podczas tego turnieju, odparł wesoło i krótko - Argentyna.

Kontuzja z optymizmem

Żurawski dopiął swego i udało mu się ostatecznie znaleźć w kadrze na Euro. Wystąpił od pierwszych minut w spotkaniu z Niemcami. Trudno oceniać jego występ indywidualnie, gdyż cały zespół w pierwszej połowie grał nerwowo i niedokładnie. Od kapitana i lidera jednak zwykło wymagać się więcej. Pod koniec pierwszej części meczu wyraźnie grał już wolniej i na drugą połowę już nie wyszedł. Zmienił go Roger Guerreiro.

Na drugi dzień okazało się, iż Maciej jest kontuzjowany. Ta informacja zaskoczyła wszystkich, nawet Leo Beenhakkera, do którego wcześniej nie docierały żadne negatywne sygnały na temat zdrowia Żurawskiego. Sam piłkarz na dwa dni przed spotkaniem z Austrią wypowiadał się z dużym optymizmem na temat swojego urazu. -Nie wiem czy będę gotowy już na ćwierćfinał. Nie potrafię powiedzieć czy dojdę do siebie w najbliższych dniach. Na szczęście mogę chodzić - powiedział Żurawski.

Puste konto

Piłka jest sportem bardzo nieprzewidywalnym. Pokazali to już wszystkim chociażby Grecy w 2004 roku. Jeśli Polska doszłaby do finału tegorocznego turnieju, może Maciej strzeliłby gola i w ten sposób odwróciłby swój zły los. Bardziej prawdopodobne pozostaje jednak to, iż nasz kapitan, który nie strzelił bramki ani na dwóch mundialach ani w Lidze Mistrzów, nadal pozostanie bez gola na wielkim międzynarodowym turnieju.

Z Wiednia - Michał Szydlik

Komentarze (0)