- Dobrze, że było w miarę ciepło i tylko przez chwilę padał deszcz, bo naprawdę mógłbym zmarznąć podczas tego spotkania. Grając z takim rywalem, najważniejsze jest to, by utrzymać koncentrację przez pełne 90 minut. Cieszę się, że to się udało - skomentował po meczu reprezentacji Polski z Andorą Wojciech Szczęsny.
Bramkarz Arsenalu Londyn odniósł się także do tego, że biało-czerwoni w kolejnym meczu z rzędu nie stracili bramki. - To, że pierwszy raz w historii w pięciu kolejnych meczach nie straciliśmy bramki, nie będzie miało żadnego znaczenia, jak stracimy gola z Grekami. To jedno spotkanie będzie ważniejsze od pięciu poprzednich razem wziętych. Mam nadzieję, że nie będzie w nim więcej pracy, niż jak teraz z Andorą. Do meczu jest jeszcze sześć dni. Emocje urosną maksymalnie dopiero podczas grania hymnu. Póki co nie czuję presji - podkreślił golkiper.
Przeciwko Andorze Polacy mieli dwa rzuty karne. Podczas drugiej "jedenastki" kibice na stadionie domagali się, aby to Szczęsny podszedł do piłki i uderzył na bramkę. - Jestem od tego, żeby piłka nie wpadała do bramki. Wiem, że kibice śpiewali, bym to ja strzelał rzut karny, ale póki nie będzie takiej konieczności, nie zdecyduję się na to. Gdyby kiedyś karne miały decydować o naszym awansie, nie szukałbym któregoś z rogów bramki, a zamknąłbym oczy i chciałbym przerwać siatkę - podsumował golkiper.