- Po każdym meczu można odczuwać niedosyt. Trzeba jednak mieć dystans do tego co działo się na boisku i do wyniku podchodzić z pokorą. Ten remis trzeba traktować jako zdobyty punkt, a nie dwa punkty stracone. Przede wszystkim w dalszym ciągu zachowujemy realne szanse na awans do ćwierćfinałów, a to jest na pewno pozytywnym aspektem tej sytuacji - ocenia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Adam Nawałka, nasz ekspert na Euro 2012.
W opinii doświadczonego szkoleniowca aspekty czysto piłkarskie były w tym meczu po stronie Rosjan. - Nasz zespół trzeba pochwalić za walkę, ambicję, zaangażowanie i wiarę do końca. Widać było, że większą kulturę gry prezentuje w tym meczu reprezentacja Rosji, o czym świadczyć mogą statystyki posiadania piłki i liczba stworzonych sytuacji. Patrząc na to z tej perspektywy trzeba być z tego wyniku zadowolonym - przekonuje 34-krotny reprezentant Polski.
Do przerwy prowadziła Rosja, choć to Polacy stworzyli bardziej klarowne sytuacje od drużyny Dicka Advocaata. - W mecz weszliśmy bardzo dobrze, ale brakowało nam trochę szczęścia. Nie wiadomo jak mecz by się potoczył, gdyby do siatki trafił Boenish. Potem inicjatywę przejęli Rosjanie i wydaje mi się, że to rywale kontrolowali grę. Pierwsza połowa w porównaniu do drugiej była słabsza w naszym wykonaniu. Po przerwie musieliśmy zaatakować i udało nam się wyrównać za sprawą ładnej bramki Kuby Błaszczykowskiego - kiwa głową z uznaniem Nawałka.
Przy trafieniu dla Sbornej zawinił Łukasz Piszczek, który nie zdołał upilnować w kryciu indywidualnym Alana Dzagojewa. - Błąd indywidualny w kryciu zadecydował o tym, że straciliśmy bramkę. Wydaje mi się też, że zbyt głęboko weszliśmy w tej sytuacji z kryciem, bo zespołowo cofnęliśmy się za blisko własnej bramki - wyjaśnia charyzmatyczny szkoleniowiec.
Widać było dużą różnicę w nastawieniu biało-czerwonych do wtorkowego spotkania z Grecją (1:1). - Od początku meczu było widać zupełnie inne nastawienie naszej drużyny do tego meczu. Jesteśmy gospodarzami tego turnieju, ale musimy znać swoje miejsce w szeregu, zarazem wierząc we własne możliwości. Po meczu z Rosją wszyscy jesteśmy pozytywnie nastawieni, ale musimy zdawać sobie sprawę, że mecz z Czechami będzie naprawdę trudną przeprawą. Musimy to spotkanie wygrać, jeżeli chcemy grać w ćwierćfinałach - zaznacza 53-letni trener.
Nasz ekspert był rozczarowany minimalizmem polskiego zespołu w ofensywie, kiedy po wyrównaniu stanu meczu dobrze funkcjonująca wcześniej maszyna znacznie przystopowała. - Brakowało mi w naszej postawie odważniejszej gry pod bramką Rosji. O ile do strzelonej bramki w naszej grze dominowały naprawdę dobre fragmenty, o tyle po wyrównaniu graliśmy zbyt bojaźliwie. Chcąc wygrać mecz trzeba umieć podjąć ryzyko, a do tego odwagi naszemu zespołowi zabrakło - przyznaje były asystent Leo Beenhakkera.
Nieco świeżości do gry biało-czerwonych wniosły zmiany, na jakie zdecydował się Franciszek Smuda. W drugiej połowie na boisku pojawili się Adrian Mierzejewski, Adam Matuszczyk, a w ostatnich sekundach gry swoją szansę otrzymał także Paweł Brożek. - Widać było, że im bliżej było końca meczu tym mniej sił miała nasza drużyna. Na pewno wyglądało to znacznie lepiej, niż w meczu z Grekami, ale kiedy sił zaczęło brakować, to różnicę zrobili piłkarze wprowadzeni na boisko po przerwie. Szczególnie wejście Mierzejewskiego zrobiło swoje, bo był on w stanie kilka razy wziąć na siebie ciężar gry i dał reszcie drużyny trochę oddechu. Po jego wejściu zespół na nowo nabrał wiatru w żagle - analizuje Nawałka.
- Zmiany w trakcie meczu reprezentacyjnego są potrzebne, zwłaszcza wówczas kiedy ma się na ławce naprawdę wartościowych zmienników. Musimy pamiętać, że to jest reprezentacja Polski, w której grają najlepsi zawodnicy w kraju. Tylko w klubie może dochodzić do sytuacji, że gra się żelazną jedenastką, bo nie ma się kogo wprowadzić na boisko z ławki. W tej kadrze na pewno są chłopcy, dla których gra z orzełkiem na piersi jest spełnieniem marzeń i wydaje mi się, że pod tym względem nie wyciągnęliśmy wniosków z meczu z Grecją, bo znowu zmarnowaliśmy kilka szans na jeszcze lepszy wynik - puentuje ekspert portalu SportoweFakty.pl.