Reprezentacja Czech w sobotę w decydującym meczu zmierzy się z Polską. Czesi, jeżeli chcą awansować do ćwierćfinału, nie mogą przegrać. W oficjalnym przedmeczowym treningu na Stadionie Miejskim we Wrocławiu nie wziął udziału Tomas Rosicky, który zmaga się z kontuzją i walczy z czasem.
Czesi zajęcia rozpoczęli od popularnej gry "w dziadka" i ćwiczeń rozciągających. Potem zebrali się na środku boiska, gdzie przemawiał do nich szkoleniowiec Michal Bilek. Następnie nasi południowi sąsiedzi pobiegali wzdłuż boiska. Osobno ćwiczyli bramkarze z Petrem Cechem na czele. - Petr Cech zaczął już ponownie treningi z nami. Nie stał jednak jeszcze w bramce. Po treningu będziemy wiedzieli na sto procent czy zagra, czy nie - wyjaśniał Bilek.
Po kilku przebieżkach zawodnicy dostali nakaz ponownego porozciągania mięśni. Następnie ćwiczyli krótkie podania. Wszystkiemu z odległości przyglądał się opiekun kadry narodowej.
Tuż przed końcem otwartego dla mediów treningu szkoleniowiec Czechów swoich podopiecznych podzielił na dwa zespoły i... zarządził grę w piłkę ręczną. Jedynym warunkiem zdobycia gola było jednak to, że futbolówka do bramki musiała zostać skierowana po strzale głowa.
Z Wrocławia dla portalu SportoweFakty.pl,
Artur Długosz.