Przemysław Tytoń był jednym z lepszych zawodników sobotniego meczu. Kilkakrotnie dobrze interweniował po strzałach rywali i przez wielu został uznany najlepszym zawodnikiem w polskiej drużynie.
- Dziękuję bardzo, ale na g... to się zdało. Boli to, że nie awansowaliśmy mimo ambicji. Jadąc na mecz czuliśmy, że cały kraj jest z nami. To coś niespotykanego. Chcieliśmy za wszelką cenę wygrać. Myślę, że nikt nie może całej drużynie odmówić serca, woli walki, pasji, bo daliśmy z siebie wszystko. Być może czegoś zabrakło. Są różne momenty. W pierwszej połowie było wiele sytuacji, w drugiej już mniej. Podobny mecz do Grecji. Czesi też nie grali wielkiego futbolu - przyznał 1,5 godziny po meczu bramkarz reprezentacji Polski.
Polska nie strzeliła ani jednej bramki, chociaż miała mnóstwo okazji do pokonania Petra Cecha. - Dzisiaj każdy przed meczem mówił, że musimy strzelić bramkę, bo 0:0 nic nam nie daje. Jednak nie można mówić, że skuteczność zawiodła, bo chłopaki z przodu starali się. Zabrakło trochę szczęścia. Jest nam przykro, ale jutro też jest dzień. Świat się nie kończy. Za chwilę zaczynają się kolejne eliminacje.
Tytoń przyznał, że o tym, że zagra dowiedział się dzień przed meczem, a przy strzale Petra Jiracka był spóźniony z interwencją. - Ciężko powiedzieć czy mogłem obronić strzał. Moja reakcja była trochę spóźniona, ponieważ przede mną było dwóch zawodników, którzy starali się zablokować uderzenie. Wydaje się, że piłka przeszła między nogami któregoś obrońcy, co jeszcze utrudniło interwencję.
Bramkarz PSV Eindhoven to jeden z wygranych tego turnieju w polskiej drużynie. Przyjechał na Euro jako rezerwowy, a zagrał we wszystkich trzech meczach, w których zaprezentował się bardzo dobrze. - Wolałbym być innym bohaterem, tym wygranym, tym, który awansuje do dalszej fazy, tymczasem odpadamy z turnieju. Na nic się to zdało. Myślę, że daliśmy wiele radości polskim kibicom. Ciężko coś więcej powiedzieć - kręcił głową.
Franciszek Smuda zapowiedział, że kończy pracę z polską drużyną narodową, ponieważ jego kontrakt wygasa. - Szczerze powiem, że trener osobiście nam tego nie ogłosił. Nie było wielkiej rozmowy, bo każdy przychodzi do szatni i jest to po prostu moment wkur... To strasznie boli. Mamy tyle sytuacji i nic nie chce wejść, a oni wyprowadzili jedną kontrę i strzelają gola. Sądzę, że ta grupa piłkarzy ma przyszłość, a przed nami są kolejne eliminacje. Na nich musimy się skupić - dodał Tytoń.
Jego zdaniem reprezentacja Polski może być dumna z siebie i ze swojego występu na Euro. - Mimo odpadnięcia z turnieju, możemy być dumni z siebie jako grupa, ponieważ daliśmy wszystko. Nie ma nikomu nic do zarzucenia. Atmosfera w drużynie jest fantastyczna. Każdy zawodnik czuje się potrzebny. Nie chcę, żeby ktoś to popsuł - zakończył Tytoń.