Przemysław Frankowski, dość nieoczekiwanie, był jednym z najchętniej eksploatowanych przez Paulo Sousę piłkarzy w dwóch ostatnich sparingach przed Euro. Zagrał 80 minut z Rosją i 64 z Islandią. Swoją grą jednak nie przekonał wielu ekspertów.
- Nie lubię oceniać sam siebie. Dla mnie najważniejsza po meczu jest opinia trenera. Nie czuję się wygranym czy przegranym, po prostu pracuje ciężko, by jak najwięcej dać drużynie - skomentował zawodnik na konferencji prasowej.
Nie oznacza to jednak, że 26-latek nie dostrzega żadnych niedociągnięć w swojej grze. - Dośrodkowań w trakcie dwóch pierwszych meczów mogło być więcej i taki jest mój plan, aby tych dośrodkowań, ale dośrodkowań dobrych, z dużą jakością, było jak najwięcej - ocenił. - Powinno też być więcej pojedynków. Mam nadzieję, że z meczu na mecz tak będzie. Wiadomo, gdy jest pewność siebie, to i tych pojedynków jest więcej - dodał.
ZOBACZ WIDEO: To największy problem Polski przed Euro 2020. "Drużyna Sousy przypominała reprezentację Brzęczka"
Zawodnik odniósł się także do aktualnej formy pod kątem obciążeń treningowych i "świeżości" piłkarzy po obozie w Opalenicy.
- Każdy sobie zdaje sprawę, jak ciężki i intensywny okres jest za nami w Opalenicy. Nasz sztab jest jednak tak doświadczony, że wierzę, że nasz najlepszy moment, gdy będziemy się najlepiej czuć pod względem fizycznym, jest przed nami - skomentował.
Dla Frankowskiego nadchodzące Euro będzie debiutem na tak dużej imprezie. Wcześniej skrzydłowy nie załapał się na mundial w Rosji, choć początkowo był w szerokim składzie typowanym przez Adama Nawałkę.
- Trzy lata temu nie udało się pojechać na mundial. Oczywiście byłem gdzieś tym rozczarowany. Teraz jednak jest inaczej. Czuję się lepszym piłkarzem, bardziej doświadczonym, więc mam nadzieję, że będę w stanie wspierać drużynę by jak najlepiej zacząć ten turniej - skomentował zawodnik.
Jak zaznaczył jednak skrzydłowy naszej kadry, już wcześniej miał kontakt z przedstawicielami sztabu Paulo Sousy: - Miałem od początku jakiś kontakt ze sztabem szkoleniowym. Gdzieś przed samymi powołaniami zadzwonił do mnie trener Stolarczyk, ale to była luźna rozmowa. Powiem szczerze, że nie spodziewałem się powołania, choć po cichu może na nie liczyłem
Frankowski odniósł się także do tego, że w przeciwieństwie do reszty zespołu, który ma za sobą wycieńczający sezon, on przyjechał na zgrupowanie, będąc u progu sezonu. MLS ma już za sobą bowiem pierwsze kolejki nowych rozgrywek.
- Czuję się świeży, czuję głód piłki, widzę po chłopakach, którzy grali co 3 dni, że dochodzą do siebie, ale najważniejsze, aby każdy był gotowy na pierwszy mecz, na Słowację - skomentował
Czytaj także:
- Potężne zamieszanie wokół transferu Mbappe. W sprawę wmieszał się... Neymar
- Co zmieniło się w sporcie? Premier i minister podjęli decyzje o kolejnym kroku ws. luzowania obostrzeń