Spodziewaliśmy się pozytywnego akcentu na otwarcie turnieju. Biało-Czerwoni przystępowali do meczu w Sankt Petersburgu w roli zdecydowanych faworytów: mieli pokonać Słowację - teoretycznie najsłabszego rywala w grupie - i dzięki temu otworzyć sobie drzwi do awansu do fazy pucharowej. Zespół selekcjonera Paulo Sousy zawiódł jednak na całej linii i już na starcie napytał sobie biedy. Wyjście z grupy wciąż jest możliwe, choć mało prawdopodobne.
Podczas Euro 2016, pierwszego z 24 uczestnikami i regulaminem dopuszczającym kwalifikację do 1/8 finału nawet z trzeciego miejsca w grupie, 15 reprezentacji nie wygrało w inauguracyjnych meczach. Aż siedem zdołało awansować - tyle tylko, że cztery z nich wywalczyły w pierwszej kolejce przynajmniej punkt. Byli w tym gronie Portugalczycy (późniejsi triumfatorzy turnieju), Islandczycy, Irlandczycy oraz Anglicy.
Zaledwie trzem drużynom udało się wówczas wyjść z grupy pomimo porażki w premierowym występie. Jedną z nich była Belgia, która na powitanie uległa Włochom, ale później pewnie pokonała Irlandię oraz Szwecję. Szczęście uśmiechnęło się do Słowaków: przegrali z Walią, jednak uporali się z Rosją i zremisowali z Anglią. Do fazy pucharowej dostała się również Irlandia Północna, którą na inaugurację musiała uznać wyższość reprezentacji Polski. Następnie pokonała Ukrainę i przegrała z Niemcami.
Zarówno Słowacy, jak i Irlandczycy z Północy, wyszli z grupy dzięki rankingowi zespołów z trzecich miejsc.
Historia poprzednich mistrzostw Europy pokazuje, że do myślenia o awansie niezbędne są przynajmniej trzy punkty. Po poniedziałkowym występie Polaków wiemy jednak, że w konfrontacjach z Hiszpanią oraz Szwecją będzie o nie trudniej, niż przypuszczaliśmy…
ZOBACZ WIDEO: Sportowcy ukrywają swoje problemy? "Sport jest dla nich formą zarobku. Nie chcą tego tracić"