8 czerwca 2012 roku. Prawie 57 tysięcy kibiców ogląda na Stadionie Narodowym mecz otwarcia Euro 2012, w którym Polska mierzy się z Grecją. W 17. minucie Jakub Błaszczykowski urywa się na prawym skrzydle i dośrodkowuje do Roberta Lewandowskiego, a ten pięknym strzałem głową po krótkim rogu daje nam prowadzenie.
Kiedy 23-letni wówczas napastnik biegnie do narożnika, by cieszyć się z kibicami, nie wie jeszcze, że Euro zakończy się dla nas klęską. I że wielkie turnieje z reprezentacją staną się jego prawdziwą zmorą.
Próba numer cztery
Euro 2020 to czwarta impreza "Lewego" po mistrzostwach Europy z 2012 roku, Euro 2016 i rosyjskim mundialu. W dwunastu meczach na wielkich turniejach zdobył zaledwie dwie bramki. Prawdopodobnie na spektakularny sukces z drużyną narodową wciąż będzie musiał poczekać.
ZOBACZ WIDEO: Kibice mocno rozczarowani meczem Polska - Słowacja. Oberwało się Lewandowskiemu
Nasza reprezentacja od lat jest postrzegana przez pryzmat Lewandowskiego i nie ma w tym nic dziwnego - światło zawsze pada na największą gwiazdę. A odkąd "Lewy" wskoczył na najwyższą półkę, jednym z głównych zadań każdego selekcjonera jest uwolnienie pełnego potencjału snajpera. Adamowi Nawałce się to udało - napastnik zagrał u niego w 40 spotkaniach i zdobył 37 goli. U Jerzego Brzęczka wyglądało to już gorzej (18 spotkań, 8 goli). Kadencję Paulo Sousy Lewandowski zaczął znakomicie - najpierw uratował nam punkt z Węgrami, potem niemal w pojedynkę rozprawił się z Andorą. Głównym wyznacznikiem jest jednak Euro. A na nim Lewandowski zaliczył falstart, nie oddając w meczu ze Słowacją ani jednego celnego strzału.
Zapewne sporo w tym prawdy, że w reprezentacji jest mu dużo trudniej, bo nie ma tak znakomitych partnerów jak w Bayernie. Co za tym idzie - nie dochodzi do tak wielu sytuacji. Mecz w Petersburgu nie wpisuje się jednak w narrację o słabszych kolegach.
Lewandowski też zupełnie zawiódł, on sam wie o tym najlepiej. Poniedziałkowy mecz był jednym z jego najsłabszych w reprezentacji.
Bez sytuacji
- Trudno jest grać Robertowi, gdy nie stwarzamy sytuacji. Cofał się po piłkę, bo nie miał innego wyjścia. Powiedzmy sobie otwarcie, że zagraliśmy fatalne spotkanie. Nie opowiadajmy bzdur o fajnej atmosferze. Na boisko wyszedł zlepek ludzi, a nie drużyna. Z przygotowaniem też coś chyba nie tak, skoro brakowało mocy. Po nieudanych sparingach rozumiałem wypowiedzi, że zawodnicy nie złapali jeszcze świeżości. Sam przeżywałem to przy okazji mistrzostw świata w Korei i Japonii, które poprzedzał bardzo ciężki obóz. Tyle że w Petersburgu też wyglądaliśmy bardzo słabo pod względem fizycznym - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty uczestnik MŚ 2002, Paweł Kryszałowicz.
Nieco inaczej patrzy na sprawę legendarny napastnik, Włodzimierz Lubański. - Widać było, że Robert nie czuje się dobrze. Skończmy z gadaniem, że jest odcięty od podań. Jak nie podają ci piłki, musisz jej poszukać. Koledzy starają się dograć Lewandowskiemu, ale byliśmy tak słabi, że nie potrafiliśmy stworzyć sytuacji. Zaskoczył mnie nie tyle słaby występ Roberta, ile forma całego zespołu. W turniej trzeba wejść z pełną siłą i energią, a nie widziałem tego, mimo że graliśmy z przeciętną drużyną - komentuje.
- Od czasu do czasu nawet najlepszemu piłkarzowi przydarza się taki mecz. Jeśli chodzi o to, że Robert zdobył na wielkich turniejach tylko dwa gole, statystyki są głównie dla dziennikarzy. Nie ma przypadku, że Lewandowski prowadzi w klasyfikacji strzelców wszech czasów reprezentacji. W przeszłości jakoś stwarzaliśmy mu okazje - dodaje 75-krotny reprezentant Polski.
Trzeba coś zmienić
Gdy Paulo Sousa obejmował reprezentację, mówił, że jednym z naszych największych atutów są doskonali napastnicy. Kontuzje wyeliminowały jednak z turnieju najpierw Krzysztofa Piątka, a potem Arkadiusza Milika. Wymusiło to zmianę sposobu gry Biało-Czerwonych, bo zdaniem Paulo Sousy ani Jakub Świerczok, ani Karol Świderski nie są gotowi na pierwszy skład reprezentacji.
Po meczu w Rosji Portugalczyk ma zapewne jeszcze większy ból głowy. Ustawienie z Piotrem Zielińskim i Mateuszem Klichem biegającymi za plecami Lewandowskiego, nie przyniosło spodziewanych efektów. Czy w meczu z Hiszpanami selekcjoner zdecyduje się na zmianę?
- Ustawienie jest sprawą drugorzędną. Najważniejsze, jak zespół zachowuje się przy piłce i tuż po jej stracie. Nie atakujemy przecież samymi napastnikami, tylko większą liczbą zawodników. Bardzo trudno będzie nam się odbudować. Po pierwszym spotkaniu mistrzostw nie mamy już marginesu błędu, otrzymaliśmy bardzo bolesny cios - komentuje Lubański.
- Mecz ze Słowacją pokazał, że ustawienie z Piotrem Zielińskim i Mateuszem Klichem za Lewandowskim po prostu nie funkcjonuje. "Zielek" po raz kolejny nie pokazał maksimum swoich możliwości. Niby mamy fajną kadrę, piłkarze grają w mocnych klubach, ale tak naprawdę nie mamy drużyny - ocenia z kolei Kryszałowicz.
Bez wisienki na torcie
Poniedziałkowa klęska musi bardzo boleć Lewandowskiego. Ma przecież za sobą kosmiczny sezon, w którym pobił rekord Gerda Muellera. Udane Euro 2020 byłoby wisienką na torcie.
Poza tym, odkąd w piłce klubowej zdobył wszystko, reprezentacja musi być dla niego priorytetem. Tymczasem każdy turniej przynosi coraz większe rozczarowanie. Tak samo będzie najprawdopodobniej z Euro 2020, bo po porażce ze Słowacją jesteśmy jedną nogą za burtą. Jeśli damy się ograć Hiszpanii, a Szwecja pokona graczy Stefana Tarkovicia, stracimy szanse na awans.
- Znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji, ale będziemy robić wszystko, aby w pozostałych meczach wyglądało to lepiej. Przy poprawie i wyeliminowaniu błędów możemy powalczyć. Wiemy, że przeciwnicy będą z wyższej półki. To jest Euro i wszystko może się wydarzyć. Gramy jednak z Hiszpanią, czyli z faworytem - mówił na gorąco Lewandowski przed kamerami TVP Sport.
Mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Wszystko wskazuje na to, że ponury dowcip o terminarzu Polaków po raz kolejny stanie się rzeczywistością.
Znów musimy czekać na cud. Nawet gdy mamy w składzie najlepszego piłkarza na świecie.