- Jeśli będzie taki moment, że trener czy prezes PZPN powiedzą, że nie ma dla mnie miejsca w kadrze, to pakuję walizkę. Jeśli dostanę taki sygnał, że nie jestem potrzebny, to po prostu odejdę - powiedział Kamil Glik dla Polsatu Sport po zakończeniu towarzyskiego meczu z Islandią. W sobotę, w meczu z Hiszpanią, w którym stawką było być albo nie być na Euro 2020, to on wysłał jasny sygnał do PZPN i selekcjonera - defensywa reprezentacji musi zaczynać się od niego.
A jeszcze niedawno dla Paulo Sousy wcale nie było to oczywiste. W meczu eliminacji do mistrzostw świata, z Węgrami, Portugalczyk zaskoczył i posadził na ławce doświadczonego stopera. O powodach mówił bez szczypania się w język. - On się czuje komfortowo, gdy bronimy blisko własnej bramki, bo nie jest szybki. Kamil musi to sobie rozważyć.
To na pewno dało Glikowi do myślenia, w jakimś stopniu również go zabolało. Obrońca nie znosi przesiadywania na ławce rezerwowych, a co ważniejsze - od lat jest kluczową postacią kadry. Kiedy Sousa na nowo rozdał karty, nie widział 33-latka w takiej roli. Jeszcze w tym samym meczu z Węgrami przekonał się, jaki spokój i porządek wprowadza Glik w szeregi defensywne zespołu, wpuszczając go na plac gry w drugiej połowie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękny gest duńskich fanów dla Christiana Eriksena. Robi wrażenie!
Lider z krwi i kości
Ilekroć w piłkarskim środowisku pojawiają się głosy, że Glik powinien być odsunięty od reprezentacji Polski - bo stary, bo wolny, bo za mało zwrotny, bo nie potrafi wyprowadzać piłki - tylekroć stoper swoją grą zamyka usta malkontentom. Tak też było w starciu z Hiszpanią - o być albo nie być dla Polaków na Euro 2020. Zaledwie kilka dni po fatalnym meczu Polaków ze Słowacją, po którym Glikowi też mocno się oberwało.
W rywalizacji z Hiszpanami zobaczyliśmy Kamila Glika jak za najlepszych czasów - szefa defensywy, zawodnika nie do przejścia, który raz za razem rozbijał akcje rywali, wygrywał pojedynki główkowe, grał bardzo pewnie i ta pewność udzielała się kolegom z linii obrony. Poza umiejętnościami czysto piłkarskimi zobaczyliśmy też to, za co od lat kibice cenią Glika. Wielki charakter. To on dowodził kolegami, pokrzykiwał na nich, dyskutował z sędzią przy wątpliwych sytuacjach. Na jego twarzy wymalowana była pasja i determinacja. Kwintesencją tego jest obrazek z 29. minuty pierwszej połowy meczu, który krąży w mediach społecznościowych. Widzimy na nim wściekłego, ale i bardzo zmotywowanego Glika po jednej z akcji Hiszpanów, którą zatrzymał.
Kadra do uzyskania korzystnego wyniku z Hiszpanią potrzebowała wielkiej gry liderów, która uskrzydli i zainspiruje pozostałych zawodników. Glik fantastycznie wywiązał się z tej roli. Nie tylko na boisku, ale i poza nim. Jak zdradził po meczu Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN, to właśnie Kamil Glik wygłosił przed pierwszym gwizdkiem płomienną przemowę. Na konferencji prasowej powtarzał, że nawet ważniejsze może okazać się przygotowanie mentalne. I sam o takie przygotowanie kolegów zadbał.
Nie jesteśmy gotowi na puentę
W kuluarach mówi się, że Euro 2020 może być ostatnią wielką imprezą dla kilku polskich piłkarzy. Konkretne nazwiska nie padają, ale można domyślać się, że w tym gronie jest Glik - jeden z najstarszych zawodników. Tym bardziej, że taki scenariusz rozważał już po mistrzostwach świata w 2018 roku.
Jeśli Euro ma być jego puentą w reprezentacji, to pisze ją bardzo pięknie. Ten mecz z Hiszpanią zapamiętamy na lata - przede wszystkim dzięki Glikowi. A przecież mistrzostwa Europy się nie kończą. Każdy mecz dla Polaków na turnieju jest o wszystko - począwszy od środowego starcia ze Szwecją. Glik i spółka przedłużyli nadzieje kibiców, oszukali przeznaczenie i nie dali żadnych argumentów do pożywki niedowiarkom. Obyśmy żyli nadziejami także w środę, po ostatnim gwizdku sędziego w starciu ze Szwedami.
Jeśli Euro ma być puentą w reprezentacji dla Kamila Glika, zdecydowanie nie jesteśmy na to gotowi.
Czytaj także:
- Strzelił gola Polakom. "Nie powinien grać w kadrze ani minuty więcej"
- Legenda kończy karierę w reprezentacji. "To było moje marzenie"