- Podobała mi się ta drużyna. Sprawiła nam więcej problemów niż Szwecja. Podobają mi się pomysły Sousy: odwaga, pressing. Przez pierwszych pięć minut nie potrafiliśmy wyjść z połowy - mówił po meczu z Polską (1:1) selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Luis Enrique.
A komuś, kto przez trzy sezony prowadził Barcelonę i wygrał z nią wszystko, nie jest łatwo zaimponować pod tym względem, bo co tydzień rywale próbowali znaleźć taki sposób na jego zespół. Nie ma w tym jednak przypadku: wysoki pressing to znak rozpoznawczy Polski Paulo Sousy. To krok w przyszłość drużyny narodowej.
Przeszłość
Trzy lata temu, w końcówce meczu z Japonią (1:0) na pożegnanie mundialu w Rosji, drużyna Adama Nawałki zaprezentowała niski pressing, z którego śmiał się cały świat. Jerzy Brzęczek z kolei przeciwko silniejszym rywalom, co było szczególnie widoczne w ubiegłorocznych meczach z Włochami i Holandią w Lidze Narodów, stawiał na swojską "obronę Częstochowy", ale nie zorientował się, że mamy 2020 rok i na sienkiewiczowski heroizm w dzisiejszym futbolu nie ma miejsca.
ZOBACZ WIDEO: "To będzie najważniejsza rzecz ze Szwedami". Polacy muszą pokazać swój potencjał
Głęboko cofnięci Polacy czekali na najniższy wymiar kary, nie podejmując żadnej inicjatywy. Wyniki 0:1, 0:0, 0:2 i 1:2 pokazały, że nie jest to właściwa droga. To dlatego po drugim meczu z Włochami (0:2) w Sassuolo Robert Lewandowski wymownie milczał przez 8 sekund, czym - jak to nazwaliśmy - wręczył Brzęczkowi wypowiedzenie. Więcej TUTAJ.
Pomysłem poprzedniego selekcjonera na mecze z silniejszymi rywalami było przetrwanie. Paulo Sousa ma zupełnie inne spojrzenie na futbol, co widać było już w marcowym spotkaniu na Wembley z Anglią (1:2), gdy Jakub Moder wyrównał po odbiorze piłki tuż przed polem karnym gospodarzy.
- W tym krótkim czasie próbujemy zbudować coś zupełnie innego. Szukamy piłkarskiego zerwania kulturowego z przeszłością. Chcemy być drużyną, która jest bohaterem, wiedząc, że będą momenty, gdy będziemy mieli problemy z niektórymi przeciwnikami. Musimy wiedzieć, jak je pokonać, jesteśmy na to przygotowani - mówił Sousa w wywiadzie dla "El Pais", który ukazał się w dniu meczu z Hiszpanią (1:1).
Przyszłość
Pięć dni po porażce ze Słowacją (1:2) słowa te interpretowane jako kolejne piękne wypowiedzi bez pokrycia w rzeczywistości. W Sewilli okazało się jednak, że Sousa prowadzi Polskę w przyszłość. Pierwsze symptomy metamorfozy były widoczne już w meczu ze Słowacją, ale odbiór tego spotkania determinował suchy wynik.
Polacy nie czekają już na ruch rywala, nie dają się zdominować - zachowują się na boisku jak wściekłe psy i dopadają przeciwnika w każdym miejscu na boisku. Najczęściej tam, gdzie się tego nie spodziewa. Liczby nie kłamią: w dwóch pierwszych kolejkach Euro 2020 Polska podjęła zdecydowanie najwiecej prób pressingu (444) spośród wszystkich 24 finalistów, w tym najwiecej w tercji środkowej (200) i ofensywnej (120).
- To coś więcej niż próba odbioru. To dokładnie rzecz biorąc doskok do rywala z piłką. Jeśli w ciągu 5 sekund od tego doskoku drużyna odzyska piłkę, jest on klasyfikowany jako udany. To miernik presji na rywala - ile razy Polacy zmuszają go do tego, by mając piłkę, nie mógł się rozglądać na prawo i lewo, tylko musiał szybko reagować - tłumaczy nam Mateusz Januszewski, skaut i analityk firmy Sports Solver, która zajmuje się innowacyjnymi analizami statystycznymi.
- Świadczy to o nastawieniu drużyny, wysokości linii obrony. Czyli Polska chce szybko przeszkadzać rywalowi, często robimy to już w tercji ataku. Ma to na celu szybkie odzyskanie piłki, by zaczynać akcje blisko bramki rywala, gdzie jego ustawienie jest niedoskonale, niezorganizowane. W skrócie robi się to dlatego, że im bliżej do bramki rywala, tym łatwiej się do niej dostać - wyjaśnia Januszewski.
Polacy mają nie tylko najwięcej prób odbioru w tercji ofensywnej, czyli 30 metrów od bramki przeciwnika, ale też najwięcej odbiorów w tej strefie, w tym aż 7 w meczu z Hiszpanią. Po jednym z nich, w wykonaniu Kamila Jóźwiaka, Karol Świderski ostemplował słupek bramki Unai Simona, a po chwili z dobitką pospieszył Lewandowski. To była najlepsza okazja Polaków w tym spotkaniu.
W przeliczeniu na minuty (niektóre zespoły mają już za sobą trzy spotkania) Polacy wykonują średnio 100 prób odbioru w tercji środkowej na mecz - 11,7 więcej od drugiej pod tym względem Holandii i 60 w tercji ofensywnej na mecz - 6,7 więcej od drugich także w tej kategorii Pomarańczowych. Za Polakami są też faworyci turnieju jak Włosi, Belgowie, Francuzi czy Niemcy.
Maszyna do pressingu
Wynik Biało-Czerwonych robi wrażenie nie tylko na tle innych uczestników mistrzostw, ale też drużyn ligowych, w których trenerzy mają znacznie więcej czasu na pracę, niż miał Sousa. Portugalczyk po raz pierwszy spotkał się z kadrowiczami w marcu, więc efekty, jakie osiągnął w tak krótkim czasie, mogą imponować.
W ubiegłym sezonie najczęściej pressującym zespołem w europejskim TOP5 był Leeds United, ale nawet Pawie nie robiły tego tak często jak Polacy (222) na Euro 2020, bo średnio 175 na mecz. W tercji ofensywnej najwięcej prób odbioru (45,4) podejmował z kolei prowadzony przez będącego guru gegenpressingu Juergena Kloppa Liverpool, ale The Reds też robili to rzadziej niż Biało-Czerwoni na Euro 2020 (60).
Nieprzypadkowo dwóch z trzech najczęściej pressujących piłkarzy na Euro 2020 pochodzi z Leeds United: to Anglik Kalvin Phillips (72) i Mateusz Klich (70). Polak przeszedł, podobnie jak reprezentacja Polski, wielką metamorfozę. Jeszcze kilka lat temu, gdy grał w Holandii, był pogardliwie nazywany "hobby playerem", czyli po prostu leniem. Teraz jest zaprojektowaną przez Marcelo Bielsę maszyną do pressingu, dzięki której nikt nie zauważa braku Jacka Góralskiego.
Argentyńczyk to jeden z najbardziej wymagających trenerów. Ma pseudonim "El Loco", czyli "Szaleniec", bo jest doszczętnie opętany futbolem. To absolutny perfekcjonista, a jedną z wielu jego obsesji jest intensywność. "Futbol to przede wszystkim ruch. Musisz ciągle biegać. Nie ma okoliczności, która uzasadniałaby stanie na boisku" - brzmi jego motto. I Klich wziął to sobie do serca i dziś jest jednym z oficerów armii Bielsy, na czym zyska też kadra.
Drugi pod względem doskoków w polskiej drużynie jest Kamil Jóźwiak, który wykonał ich aż 22 mniej od Klichy. A liczby tarnowianina imponują tym bardziej że rozegrał on na Euro 2020 tylko 140 minut, czyli wywiera presję średnio co dwie minuty. Ale - rywale w meczu z Polską byli w posiadaniu piłki łącznie przez 58 minut, czyli Klich w meczach ze Słowacją i Hiszpanią nie dawał rywalom oddechu: doskakiwał do nich co kilkadziesiąt sekund gry bez piłki.
Wszyscy noszą fortepian
Legendarny menedżer Liverpoolu Bill Shankly mówił, że "w drużynie piłkarskiej ośmiu potrzeba mieć ośmiu zawodników noszących fortepian i trzech, którzy potrafią na tym cholerstwie grać". To efektowny bon mot, ale Shankly zajmował się futbolem w połowie ubiegłego stulecia, a wymogi współczesnej piłki są zupełnie inne - dziś każdy musi dźwigać fortepian i na nim grać.
Dlatego godne podziwu jest to, jak Sousa wpłynął na dwóch największych artystów w reprezentacji Polski: Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego. To najbardziej mobilni Polacy na Euro 2020. Najwięcej w nogach ma Zieliński, który w ciągu 175 minut przebiegł 21,9 km, a "Lewy" 20,1 km w 180 minut.
To nie wszystko. W meczu z Hiszpanią Zieliński poświęcił się dla zespołu - nie błyszczał w ofensywie, ale przebiegł najwięcej spośród wszystkich piłkarzy na boisku, choć nie rozegrał pełnych 90 minut. Do tego wykonał 29 doskoków, choć do tej pory nie miał opinii kogoś, kto tak mocno pracuje w defensywie. Z kolei kapitan reprezentacji jest piłkarzem, który w dwóch pierwszych kolejkach Euro 2020 wykonał najwięcej (27) doskoków w tercji ofensywnej.
Zachowanie podopiecznych Sousy to zupełnie nowa jakość w polskiej piłce reprezentacyjnej. To styl, którym "Lewy" i spółka skradli serca kibiców. Biało-Czerwoni mogą być teraz obiektem zazdrości fanów innych finalistów mistrzostw Europy. A jeszcze przed meczem z Hiszpanią wszyscy nad Wisłą zastanawiali się, czy Polaków stać na taką grę jak Węgrów czy Szkotów. Teraz w Budapeszcie czy Glasgow chcą być jak Polacy.