Niedawno przeżył koszmar, a dziś mówi o nim cała Europa. Kacper Kozłowski - gotowy do wielkiej gry

Getty Images / Boris Streubel - UEFA / Kacper Kozłowski niedawno uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu
Getty Images / Boris Streubel - UEFA / Kacper Kozłowski niedawno uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu

- Drużyny, w których gra Kacper, nie przegrywają - mówi Jakub Husejko, trener Kozłowskiego z Koszalina. Młody pomocnik Pogoni Szczecin został najmłodszym debiutantem w historii mistrzostw Europy, ale też pokazał odwagę i świetne umiejętności.

Jeśli trener przy wyniku 0:1 wpuszcza na boisko 17-letniego zawodnika, to nie ma tu żadnego hazardu. Musi być przekonany w 100 procentach co do jego umiejętności. Bo o Kacpra nie obawiałem się. On zawsze sobie poradzi. A okoliczności? U niego zawsze obowiązywała zasada: Im trudniej, tym lepiej – opowiada Jakub Husejko, były trener Kacpra Kozłowskiego z Bałtyku Koszalin.

 W 55. minucie meczu z Hiszpanami (1:1) młody zawodnik Pogoni Szczecin zastąpił Mateusza Klicha. Grał co najmniej poprawnie, starał się zdobywać przestrzeń, walczył w defensywie, a gdy oswoił się na dobre z murawą, w końcówce wyprowadził świetny atak, mijał rywali ale w końcu został zatrzymany. Pokazał jednak, że jest gotów rywalizować na tak wysokim poziomie.

Mentalność zwycięzcy

- To było oczywiste dla wszystkich, którzy go znają. Piłkarsko jest przygotowany pod każdym względem. Pewnie wielu zawodników zagrałoby na alibi, ale nie Kacper. On zawsze chce decydować – zaznacza trener Husejko.

ZOBACZ WIDEO: Paulo Sousa zaimponował ekspertowi. "Ma dużo odwagi, albo jest szalony"

Tuż po ogłoszeniu powołań na Euro, selekcjoner reprezentacji PolskiPaulo Sousa, został zapytany, czy Kozłowski jedzie na turniej grać czy się uczyć. Portugalczyk był może nawet nieco zdziwiony pytaniem. - Wiek nie ma znaczenia. Albo jakość jest wysoka, albo nie. Potencjał można realizować w różny sposób. Mam nadzieję, że jego mentalność pomoże w tym – zaznaczył. Nie był to wybieg dyplomatyczny.

A mentalność Kozłowski ma. Warto wspomnieć taką symboliczną scenę. Pomocnik Wisły Płock, stary wyjadacz boisk, Dominik Furman, ruszył z impetem na młodego przeciwnika, zaatakował ciałem. Ale rywal sprytnie się zastawił, okazał się silniejszy i za chwilę wyprowadził akcję swojej drużyny. Tak wyglądał pierwszy kontakt Kozłowskiego z ekstraklasową piłką. Zawodnik szybko przebił się do składu Pogoni Szczecin, trener Kosta Runjaić stawia na niego bardzo regularnie. Na razie jeszcze brakuje mu "liczb", czyli bramek i asyst.

- Spokojnie, to kwestia czasu. Dopiero wchodzi w dużą piłkę, proszę wrócić z tym pytaniem za kilka miesięcy – mówi Robert Kolendowicz, asystent Runjaicia, który przez wiele lat pracował z Kozłowskim w akademii Pogoni.

Kozłowski do klubu ze stolicy województwa zachodniopomorskiego przeszedł, gdy miał 13 lat. Młodość spędził u siebie, w Bałtyku Koszalin.

Pochodzi ze sportowej rodziny. Mariusz, jego ojciec, grał w Gwardii Koszalin. Był solidnym napastnikiem, bardziej walczącym niż technicznym. Syn odziedziczył po nim niesamowitą wolę walki, jednak dodał coś więcej. Mama, Iza, ćwiczyła judo.

Chłopak z osiedla

- Ma naturalny talent do sportu. Gdyby nie był piłkarzem, zostałby prędzej czy później reprezentantem kraju w innej dyscyplinie – uważa Michał Zygoń, który prowadził Kacpra w młodzieżowych drużynach Pogoni. - Gdy graliśmy w akademii w siatkówkę albo koszykówkę, wchodził na boisko i z miejsca się wyróżniał. W kosza rzucał, robił zmyłki, kozłował, zmieniał kierunki, miał naturalne rozumienie gry. To dar.

Dar darem, ale do tego doszła wielka miłość do futbolu i mnóstwo pracy.

- Na jednym ze zgrupowań kadry, kiedy chodziliśmy po pokojach sprawdzać chłopaków, jak weszliśmy do Kacpra, zastaliśmy obrazek, jak chłopak siedzi na łóżku i żongluje piłką. Gadamy sobie, poruszamy różne sprawy. W pewnym momencie pytam: "Kacper, a ty masz jakąś dziewczynę?". On podbija cały czas piłkę, ruchem głowy pokazuje w jej kierunku i mówi: "To jest moja dziewczyna" - opowiada Maciej Mateńko, były trener zawodnika w kadrze województwa zachodniopomorskiego.

- Jak przejeżdżało się przez osiedle przy Żytniej, pewne elementy się nie zmieniały. Zawsze był ten sam płot, te same drzewa, ten sam parking i ten sam Kacper Kozłowski ganiający z piłką pomiędzy blokami – śmieje się Łukasz Korszański, były trener chłopaka z Bałtyku.

Chłopiec rozwijał się dość dynamicznie, robił wielkie postępy, bardziej szybko niż powoli zaczynał przerastać konkurentów.

- Momentem, gdy wszyscy zobaczyliśmy, że to materiał na wielkiego piłkarza, był turniej w Rewalu. Wtedy Bałtyk zagrał z wielkimi firmami, Pogonią Szczecin, Lechią Gdańsk. Wygraliśmy a Kacper pokazał, że jest na zupełnie innym poziomie niż większość chłopców - wspomina Jakub Husejko, trener Kacpra w Bałtyku.

Było więc jasne, że Bałtyk nie może utrzymać chłopaka. Pytały o niego wszystkie czołowe akademie, rodzice uznali, że najlepszym środowiskiem do rozwoju będzie Pogoń. Zresztą klub ze Szczecina pokazywał, że nie boi się stawiać na bardzo młodych zawodników, więc to był optymalny wybór.

- Miał 15 lat i grał w Centralnej Lidze Juniorów z chłopcami starszymi o 3-4 lata. Był tam najlepszy. Poszedł do rezerw i tam też sobie radził bardzo dobrze. W pewnym momencie grywał w dwóch kadrach i w Centralnej Lidze Juniorów. Zagrał trzy mecze w krótkim czasie i zapaliła się nam czerwona lampka, że to za dużo. Dostał dwa dni wolnego. Po pierwszym dniu zadzwonił i zapytał, czy można to skrócić. Prosił: "Mamy jutro dwa treningi, to choć w jednym chciałbym wziąć udział" - śmieje się trener Michał Zygoń.

15-letni senior

Pasja to jedno, ale trzeba pamiętać, że Kacper gra z wielkim zaangażowaniem, walczy o każdą piłkę jak o życie, nie boi się starć fizycznych. Zresztą to niezbędna cecha, żeby mając lat 15 walczyć z seniorami w trzeciej lidze. A Kacper świetnie tam sobie radził.

W Pogoni Szczecin pierwszy raz trenerzy rzucili go na głęboką wodę, gdy miał 15 lat. Wystawili go w meczu 3-ligowych rezerw z Wdą Świecie. Zdobył bramkę i miał asystę.

Dariusz Adamczuk, dyrektor akademii Pogoni Szczecin: - Nie było sensu dłużej go trzymać w piłce młodzieżowej. Mogliśmy wygrać mistrzostwo Polski juniorów, ale przecież nie o to chodzi.

Chłopakiem zaczęły interesować się duże kluby. Dzwonił Manchester United. Bayer Leverkusen zaprosił Polaka na kilka dni do siebie. - Po powrocie powiedział, że nie zrobi tam niczego, czego nie mógłby zrobić u nas - mówi Adamczuk.

Przerwa po wypadku

Szum wokół piłkarza ucichł po tym, jak miał wypadek. Samochód, którym jechał na trening z trójką innych młodych zawodników, zderzył się z innym pojazdem. Kozłowski, który siedział na miejscu obok kierowcy, ucierpiał najbardziej. Złamał trzy kręgi odcinka lędźwiowego kręgosłupa. To był prawdziwy koszmar piłkarza, który niedawno był uważany za wielki talent, a teraz nagle pojawiły się obawy, czy w ogóle kiedykolwiek będzie grał na wysokim poziomie.

- Szczęście w nieszczęściu było takie, że potrzebował takiej przerwy i rehabilitacja mu ją dała. W tym czasie był bardzo mocno eksploatowany przez różne kadry i w pewnym momencie mogło dać to negatywne efekty – mówi Dariusz Adamczuk.
W Pogoni od tego czasu bardziej uważają na piłkarza. Gdy jakiś czas po wypadku trener Kosta Runjaić zauważył, że Kozłowski przyjeżdża na trening skuterem, poprosił go, by więcej tego nie robił. Młody przytaknął, ale za jakiś czas znowu jechał skuterem. Trener za karę odesłał go na dwa tygodnie do drużyny rezerw. Gdy działacze Pogoni podejrzewali, że młody zawodnik zaczyna zbyt często zadawać się z "grupą rozrywkową", pożegnali się z kilkoma piłkarzami. Doskonale wiedzą, że to zawodnik, który przez lata będzie wizytówką ich klubu.

Najmłodszy debiutant

- Kacper to brylant, dostał od Boga to, na co inni musieliby pracować 100 lat, a i tak wątpliwe, czy by wypracowali. Mówimy, że w Polsce nie produkujemy zawodników kreatywnych, no więc on jest wyjątkiem. Szybkie decyzje, nawet bardzo szybkie. Zawsze w tym przewyższał zawodników, z którymi grał. Nie mówię, że rówieśników, bo przecież zawsze grał ze starszymi. Do tego dochodzi świetna technika użytkowa – opowiada Robert Kolendowicz.

Kozłowski został najmłodszym zawodnikiem w historii mistrzostw Europy. Pojawił się na boisku mając 17 lat i 246 dni. Dziś pisze się o zainteresowaniu nim wielkich klubów. Adamczuk i Kolendowicz zaznaczali w rozmowie z nami, że dla niego to nie jest nic nowego, bo od lat żyje ze świadomością, że chcą go najwięksi. Zresztą i on sam od lat mówił w wywiadach, że jego celem jest zostać jednym z najlepszych piłkarzy świata. Czy to się uda? Można w ciemno przyjąć, że na pewno będzie co najmniej dobry. Nie każdy w wieku 17 lat miał na koncie 4 mecze w kadrze.

- I proszę zauważyć, że żadnego z tych meczów Polska nie przegrała. Może ktoś powie, że to śmieszne, bo on ma przecież dopiero 17 lat a tam są wielcy piłkarze w kadrze… ale Kacper ma taką pozytywną energię na boisku, którą obdziela innych, gra do przodu, walczy inni to podchwytują. Drużyny, w których gra, nie przegrywają – mówi trener Husejko.

ZOBACZ Lewandowski apeluje do kibiców

Źródło artykułu: