Z Petersburga Mateusz Skwierawski
Pierwsza połowa spotkania ze Szwecją (2:3), w której polscy piłkarze walili głową w mur, wyjątkowo irytowała portugalskiego selekcjonera naszej kadry. Choć Paulo Sousa wypada w oficjalnych wystąpieniach wręcz perfekcyjnie i jawi się jako człowiek, którego nie da się wyprowadzić z równowagi, to na boisku ponoszą go emocje.
A zwłaszcza, jeżeli jego piłkarze zachowują się inaczej, niż chciałby tego Portugalczyk.
Tak było między innymi z Tymoteuszem Puchaczem. Zawodnik występujący na lewym "wahadle" biegał tuż przy ławce rezerwowych polskiej drużyny i Sousa co chwilę zwracał mu uwagę. Jeszcze na początku spotkania selekcjoner starał się zachować spokój i motywował zawodnika, ale po serii błędów Puchacza nie był w stanie się opanować. Gdy Sousa oczekiwał od gracza Unionu Berlin podania w przód, Puchacz wycofywał piłkę. Gdy liczył na odważną szarżę zawodnika, ten szukał bezpiecznego wariantu. I przede wszystkim - gdy spodziewał się groźnego dośrodkowania, Puchacz psuł wrzutkę za wrzutką.
W pewnym momencie Sousa nie wytrzymał. Zaczął krzyczeć na zawodnika i biegać za nim wzdłuż linii bocznej. Gdyby na stadionie nie było ludzi i kamer, selekcjoner pewnie "udusiłby" Tymoteusza Puchacza. W momencie, gdy nawet energiczna gestykulacja trenera nie trafiała do zawodnika, Sousa się poddał. Po zakończeniu pierwszej połowy zostawił Puchacza w szatni.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Paulo Sousą? Jasne stanowisko byłego reprezentanta
Nie tylko Puchaczowi dostało się od selekcjonera. Portugalczyk nie rozumiał także decyzji Mateusza Klicha. Od naszego pomocnika, który ma być motorem napędowym akcji kadry, oczekiwał szybkiej gry do przodu - podobnie jak w towarzyskim meczu z Rosją (1:1) przed Euro 2020. Ze Szwecją pomocnik Leeds United prezentował się jednak inaczej. W momencie, gdy Klich długo zwlekał z podaniem przetrzymując piłkę, Sousa pokazywał mu, by przenosił akcję do przodu. Takich sytuacji było kilka i Sousa w pewnym momencie bezradnie wyciągnął ręce. W drugiej połowie w miejsce Klicha wpuścił na boisko 17-letniego Kacpra Kozłowskiego.
To nie jedyne zastrzeżenia Sousy, które były widoczne z trybun stadionu w Petersburgu. Portugalczykowi nie podobał się sposób gry na bokach pomocy. Szwedzi nie zostawili naszym zawodnikom miejsca, trzymali Biało-czerwonych na krótkiej "smyczy", a pomysł Sousy zakładał rozgrywanie piłki do boku lub za plecy szwedzkich obrońców. Oba warianty nie wypaliły, co miało wymierny wpływ na końcowy wynik.
Polska przegrała ze Szwecją w trzecim meczu fazy grupowej Euro 2020 i odpadła z turnieju mając jeden punkt na koncie.
Słuchaj Radia Euro w Open FM!
Marek Wawrzynowski: Polacy największymi przegrańcami mistrzostw. Ta drużyna nie potrafi wygrywać [OPINIA]
Szczęsny nie kryje rozczarowania. Opowiada o zachowaniu w szatni