Memphis Depay - dzieciństwo, które było niczym dżungla

- Zawsze miałem wrażenie, że dorastałem w dżungli. Lew to dla mnie król dżungli, a ja zawsze trzymałem się na nogach, choć było ciężko - zdradził Memphis Depay. Lider Holendrów ma za sobą wyjątkowo trudne dzieciństwo. Choć i on był trudnym dzieckiem.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Memphis Depay PAP/EPA / Olaf Kraak / Na zdjęciu: Memphis Depay
Na koszulce 27-letniego lidera reprezentacja Holandii nie znajdziemy nazwiska. Nad "10" na jego plecach widnieje napis "Memphis".

To "zasługa" ojca gwiazdora. Holender woli bowiem, gdy zwraca się do niego po imieniu. Nie chce być kojarzony z nazwiskiem ojca. Ojca, który zostawił jego rodzinę, gdy miał zaledwie 3 latka. To wydarzenie było początkiem jego piekła.

Król dżungli

12 lat to w normalnych warunkach czas beztroskiego dzieciństwa. Dla Memphisa Depay'a był to czas pierwszego alkoholu, pierwszego zetknięcia się z miękkimi narkotykami. Trzeba przyznać, że nawet w najbardziej zdeprawowanych rewirach - to szybko.

ZOBACZ WIDEO: Co myśli Paulo Sousa po EURO? "Mamy więcej pozytywów. Jest nastawiony optymistycznie"

Młody Memphis nie za bardzo miał jednak z kogo czerpać wzorce. Jego matka, po odejściu ojca, zakochała się w sąsiedzie. Gdy chłopak miał 9 lat, przeprowadził się wraz z nią do nowego wybranka jej serca. a przy okazji do... 10 jego dzieci.

Przybrane rodzeństwo dzisiejszego gwiazdora Lyonu nie zaakceptowało nowego lokatora. Memphis był regularnie bity i dręczony. W swojej autobiografii zatytułowanej "Serce Lwa" wspomina, że dochodziło nawet do sytuacji, gdy grożono mu nożem, czy zaciskano kombinerki na uchu. Liczne wyzwiska były oczywiście na porządku dziennym.

Tytuł wspomnianej książki nie jest przypadkowy. Lew dla Memphisa to wyjątkowy symbol. Ma go wytatuowanego na całych plecach. Olbrzymi wizerunek króla dżungli robi wrażenie. Jak przyznał sam piłkarz, wykonanie całego tatuażu trwało około 24 godzin.

- Zawsze miałem wrażenie, że wychowywałem się w dżungli. Zawsze byłem poza grupą, bywałem w trudnych miejscach i przeżywałem ciężkie czasy - wyznał w wywiadzie z "Unscriptd". - Lew jest dla mnie królem dżungli, a ja zawsze utrzymywałem się na nogach. Mimo, że było to trudne - dodawał.

Co ciekawe, mimo trudnych doświadczeń, których przyczyną był rozpad jego rodziny, po latach pogodził się z ojcem.

Łobuz z sercem do sportu

Choć to jedno z najbardziej wyświechtanych powiedzeń, to w przypadku Depay'a nie ma w nim cienia przesady. Życie Holendra faktycznie uratowała piłka nożna. W wieku 12 lat dołączył do akademii PSV Eindhoven. W klubie momentalnie zorientowali się, że mają do czynienia z ogromnym talentem. Ten fakt jednak nie pomagał.

Memphis szybko zorientował się, jaka jest jego pozycja, jak wielkie nadzieje są z nim związane. To dawało mu poczucie, że "może więcej". Wciąż daleko mu było to "grzecznego chłopca". Był wyrzucany z kolejnych szkół, by wreszcie, w wieku 15 lat, całkowicie zrezygnować z edukacji.

- Nigdy nie zastanawiałem się nad pytaniem "Co, jeśli nie zostanę piłkarzem?" - przyznawał po latach w jednym z wywiadów.

W seniorskiej drużynie PSV zadebiutował kilka dni po swoich 18 urodzinach, wchodząc na końcówkę meczu z Feyenoordem. W bardziej restrykcyjnych akademiach, jak chociażby ta Ajaksu, mógłby nie doczekać tego dnia. Mógłby wylecieć za pierwszy, drugi lub piąty ze swoich występków.

W PSV jednak byli cierpliwi. Co warto jednak zaznaczyć, choć Depay sprawiał notoryczne problemy wychowawcze, na treningach zawsze dawał z siebie wszystko.

- Oczywiście, czasami martwiło jego zachowanie, ale jego mentalność sportowca była wspaniała - wspominał Rini de Groot, szef skautingu w PSV.

Głuchy na świat

Ogromny wpływ na życie Depay'a miał Joost Leenders. To trener mentalny, który miał uporządkować psychikę młodego adepta futbolu. PSV zatrudniło go po jednej ze sprzeczek między zawodnikiem a klubowym trenerem młodzieży.

Z czasem Leenders stał się dla Depay'a niczym brakujący w jego życiu ojciec. Piłkarz utrzymywał z nim kontakt nawet wówczas, gdy był już gwiazdą światowego formatu, która za 34 miliony została zakupiona przez Manchester United. Ich relacja stała się na tyle bliska, że został nawet ojcem chrzestnym córki Leendersa.

Psycholog od początku miał dobre podejście do niepokornego młodziaka. Szybko zrozumiał, że jakiekolwiek nakazy w tym przypadku nie podziałają. Depay od zawsze był zdania, że ludzie nie powinno go oceniać. Dlatego też nie miał oporów przed nabywaniem ekstrawaganckich ubrań, aut czy wspomnianych już tatuaży.

Stąd też wzięła się jego cieszynka. Po zdobytych bramkach Depay wkłada palce do uszu. W ten sposób podkreśla, że jest głuchy i ślepy na opinie innych, że słucha tylko Boga.

"Kiedy stałem się głuchy i ślepy na świat, mój duch stał się silniejszy. Zacząłem skupiać się na sobie i mojej relacji z Bogiem" - napisał w jednym z postów na Instgramie.

Demony przeszłości

Gdy zimą 2017 roku sięgnął po niego Manchester United wydawało się, że Depay ma wszystko, by za chwilę stać się pierwszoplanową postacią światowego futbolu. W Anglii wiązano z nim ogromne nadzieje. W nowym klubie otrzymał koszulkę z numerem "7". Numerem, który na Old Trafford cieszy ogromną estymą. Grali z nim m.in. David Beckham, Eric Cantona, Cristiano Ronaldo czy George Best. Depay z czasem miał dopisać do niego swoją historię.

W Anglii znów jednak dały znać o sobie dawne demony. Podobnie jak w akademii PSV, gdy zbyt szybko poczuł silną pozycję, zaczął sobie pozwalać na zbyt wiele.

- Z Memphisem był jeden problem, wydawało mu się, że nie musi biegać, a to podstawa, gdy jesteś graczem Manchesteru United - opowiadał w angielskich mediach członek sztabu szkoleniowego angielskiego klubu.

Ostatecznie w barwach "Czerwonych Diabłów" spędził zaledwie dwa lata. Zdobyte w tym czasie 7 bramek i 6 asyst  to wynik znacznie poniżej oczekiwań. W rozwinięciu skrzydeł nie pomagały mu jednak także napięte relacje z Louisem van Gaalem.

Ostatecznie swoje miejsce na ziemi odnalazł w Lyonie, do którego trafił po przeprowadzeniu specjalnych analiz. Ich wynik wskazał, że to właśnie Olympique będzie dla niego idealnym klubem. Nie pomyliły się. Po bardzo udanych czterech latach we Francji, odszedł do FC Barcelony. Znów otrzymał szansę by błyszczeć na najwyższym światowym poziomie. I to pod wodzą trenera, który pokazał już, że wie jak z niego korzystać.

To właśnie Ronald Koeman stworzył z niego prawdziwego lidera reprezentacji Holandii. Odkąd kadrę przejął obecny trener Barcelony, Depay w kadrze rozegrał 33 mecze, w których zdobył 20 bramek. Wcześniej, w 34 spotkaniach trafił 8-krotnie. To właśnie Koeman przesunął go bowiem ze skrzydła na szpicę.

Teraz natomiast z talentu Depay'a w reprezentacji umiejętnie korzysta Frank de Boer. 27-latek ma już na koncie dwie bramki na trwających mistrzostwach Europy. Wydaje się jednak wysoce prawdopodobne, że na tym bilansie nie poprzestanie. Zwłaszcza, że w 1/8 finału Holendrzy trafili na przeciętnych Czechów.

Początek spotkania Holandia - Czechy w niedzielę, 27 czerwca, o godzinie 18:00.

Czytaj także:
Co dalej z Paulo Sousą? Jasne stanowisko piłkarzy reprezentacji Polski
Żałoba w austriackim futbolu. Tragiczna śmierć trenera

Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

Kto awansuje do ćwierćfinału?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×