Przełożenie mistrzostw Europy miało wyjść Walijczykom na dobre. Dzięki temu młodzi reprezentanci złapaliby więcej doświadczenia, by kadra znów stała się "czarnym koniem", a selekcjoner Ryan Giggs dopracowałby swój plan do perfekcji. Sprawę pokrzyżowała jednak afera z legendą Manchesteru United. Oskarżony o napaść na kilka kobiet został aresztowany, choć zaprzecza wszystkim postawionym mu zarzutom. Utrata futbolowego autorytetu w reprezentacji mogła zaboleć.
Strażak obeznany w temacie
Na ratunek musiał przyjść Robert Page. Został przesunięty z roli asystenta trenera na tymczasowego selekcjonera w trybie natychmiastowym, na kilka dni przed startem zgrupowania w listopadzie 2020 r. Wszystko działo się nagle, ale jako strażak był w stanie wykręcić niezłe wyniki. Od listopada przegrał trzy spotkania, ale wszystkie z zespołami z najwyższej światowej półki.
- Mam zerową tolerancję do braku dyscypliny. Jesteśmy tutaj, ponieważ chcemy odnieść sukces. Aby tego dokonać, potrzebujemy dojrzałości oraz odrobiny klasy - mówił na jednej z konferencji prasowych przed Euro 2020.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny trick gwiazdy reprezentacji Anglii. Zrobił to jak "Lewy"
Jest kilka powodów, dlaczego oddanie tego zadania Page'owi było najlepszym możliwym rozwiązaniem. Zbyt wiele nie musiał zmieniać w taktyce. Dobrze znał plan Giggsa i młodych kadrowiczów, z którymi miał okazję współpracować w reprezentacji U-21, m.in. Daniela Jamesa, Neco Williamsa i Ethana Ampadu. Ceni sobie szczerość i uczciwość, dlatego często rozmawia z piłkarzami nt. treningu i życiowych przemyśleń. O jakość i organizację pracy pod okiem Page'a kibice Walii nie powinni się zatem martwić.
Wyjątkowa grupa
Ewidentnie Walijczykom na rękę jest bycie potencjalnym zaskoczeniem turnieju, nawet jeśli zespół ma duże i piękne doświadczenia z poprzedniego Euro. U "Smoków" nie ma tej presji. Płynność gry z piłką i bez piłki są tego dobrym dowodem. Jednak gra nie byłaby tak efektowna i efektywna, gdyby nie odpowiednia mieszkanka doświadczenia i młodości. Wszyscy w drużynie są spragnieni sukcesu.
Gdyby Euro nie zostało przełożone, Walia mogłaby zostać w grupie chłopcem do bicia. Nie miałaby w formie boiskowego lidera, Garetha Bale'a, który wypalał się w Realu Madryt. Do tego nie zagrałby zmagający się z kontuzją ścięgna Achillesa Joe Allen. Pandemiczny sezon wyszedł tej dwójce na dobre - Bale złapał rytm na wypożyczeniu w Tottenhamie Hotspur, a Allen wyzdrowiał i wrócił do gry. Z ważniejszych postaci zostaje też Aaron Ramsey, który zawsze potrafi zaimponować piłkarską klasą. Jednak łatwiej jest, gdy ma wokół siebie innych rutyniarzy.
Tacy liderzy potrafili szybko zgrać się z młodymi, którzy powoli stanowią o coraz większej sile Walii. Poza Jamesem, Williamsem i Ampadu do tego grona można zaliczyć m.in. Joe Rodona, Chrisa Mephama i Davida Brooksa.
- Walijska piłka nożna znajduje się obecnie w dobrym położeniu i chciałbym kontynuować ten rozpęd - oceniał Page jeszcze w maju.
Jednak jest jeden piłkarz, który stał się najbardziej zaskakującym bohaterem Walii.
Rambo znikąd
Gdy Walia docierała do półfinału Euro we Francji, Kieffer Moore jest piłkarskim amatorem, a sukces reprezentacji śledzi w telewizji. Na Wyspach Brytyjskich pracował jako ratownik medyczny i trener personalny. Kluby oferowały mu kontrakty warte ledwie kilkadziesiąt funtów. Ambicja nie pozwalała mu odpuścić.
- Pracowałem na pół etatu, ale kiedy ludzie pytali mnie, co chcę dalej zrobić ze swoim życiem, zawsze odpowiadałem, że zostanę piłkarzem i nie cofnę się przed niczym, żeby się dostać na szczyt. Powoli torowałem sobie drogę w górę - mówił w jednym z wywiadów w 2019 r.
Moore to rosły i silny napastnik. Warunkami fizycznymi wydaje się być idealnie skrojony pod brytyjski futbol. Dobra forma przełożyła się po czasie transferem do Yeovil Town, które grało w The Championship. Odbił się jednak od wielkiej piłki jak od ściany. Spróbował sił w Norwegii, potem znowu tułał się po półamatorskich ligach. Kluby z zaplecza Premier League wciąż go jednak bacznie obserwowały. Zaliczył cztery kluby w dwa lata, aż trafił do Cardiff City, gdzie wyrósł na gwiazdę zespołu.
- Od tamtej pory tak naprawdę nie oglądałem się wstecz. Wszystko, co robię, jest dla mojej przyszłości. Nie sądzę, by piłkarz powinien rozwodzić się nad przeszłością - wyjaśniał.
Trenerzy byli pod wrażeniem, że w wieku 28 lat wciąż może tak się rozwijać. Giggs chciał go mieć w zespole, ale był problem z obywatelstwem i potwierdzeniem walijskich korzeni. Jego matka mocno starała się, by znaleźć konkretne dowody. Wszystko trwało kilka miesięcy, ale zakończyło się szczęśliwie. Gra razem ze światowymi gwiazdami, strzela Szwajcarom gola na Euro w czerwonym bandażu na głowie, by stać się walijskim Rambo.
- Chłonę każdy moment treningu w reprezentacji. Kiedy schodzę na odpoczynek, myślę sobie "O k…, przed chwilą wymieniałem podania z Garethem Balem" - opowiadał.
Walijczycy grają na przekór losowi. Jeszcze jesienią wyjście z grupy miało być czymś nierealnym, zaliczanym do kategorii marzeń. Awans do 1/8 finału powinni uznać za sukces, ale ich apetyt rośnie w miarę jedzenia. Gra jest przekonująca, zawodnicy tworzą zgrany zespół i bije od nich pragnienie sukcesu. Niewątpliwie starcie z Danią, która przeżywa na tym Euro prawdziwą przejażdżkę rollercoasterem, może być kandydatem do najlepszego meczu turnieju. Wszystko w rękach i nogach Walijczyków.
Czytaj też:
Vrdoljak bez litości dla Polski
Baggio wskazał faworyta Euro