Francji już z nami nie ma. Portugalii już z nami nie ma. Niemiec już z nami nie ma. Dla niedzielnego kibica odpadnięcie tych trzech piłkarskich potęg na tym samym etapie turnieju mogło wydawać się wcześniej czymś abstrakcyjnym. To się jednak dzieje naprawdę.
Z grupy F miał wywodzić się tegoroczny mistrz Europy. W końcu rywalizowali w niej obrońcy tytułu Portugalczycy, mistrzowie świata Francuzi i Niemcy. Tymczasem "grupa śmierci" jest jedyną grupą Euro 2020, która nie ma swojego przedstawiciela w ćwierćfinale mistrzostw.
Powtórki nie będzie
Francuzi chcieli powtórzyć wyczyn drużyny z końca XX wieku i do tytułu mistrza świata pragnęli dołożyć mistrzostwo Europy. Ten turniej miał być też zemstą za wydarzenia z 2016 roku, kiedy na swojej ziemi pewnie kroczyli po tytuł, ale potknęli się, wykonując ostatni, najważniejszy krok - w finale ulegli Portugalii (0:1) grającej przez większość meczu bez Cristiano Ronaldo. Po Trójkolorowych należało się spodziewać, że rozkręcą się właśnie na fazę pucharową, tak jak na MŚ w Rosji. Jednak w tym rollcercoasterze odnotowano awarię tuż przed najciekawszą sekcją trasy.
ZOBACZ WIDEO: Polacy z kompleksem zagranicznego trenera. "Polak byłby zmiażdżony, każdy chciałby jego głowy"
Didier Deschamps przekombinował. Francja, choć na każdej pozycji ma piłkarzy światowej klasy, nie potrafi grać trójką środkowych obrońców. W starciu ze Szwajcarią to Trójkolorowi byli słynnym szwajcarskim serem z dziurami, zamiast Helwetów. To oni dawali się momentami tłamsić i sprawiali wrażenie zagubionych dzieci. Gdy udało się odzyskać kontrolę nad meczem i wydawało się, że Trójkolorowi odjechali w kierunku ćwierćfinału, nagle wykazali się dekoncentracją, rozluźnieniem, jakby zlekceważyli rywali.
Popełnili proste błędy w obronie, co im po prostu nie przystoi. Rozczarowali. Zawalili mecz na własne życzenie jeszcze przed startem, wybierając takie ustawienie. Poza Karimem Benzemą, synem marnotrawnym kadry, liderzy w ataku zawiedli. Kylian Mbappe miał całkowicie - jak nigdy dotąd - rozregulowany celownik. Antoine Griezmann nie potrafił znaleźć wspólnego języka z kolegami z ofensywy.
Łzy Ronaldo
Portugalia głośno mówiła, że jedzie na Euro bronić tytułu i dorównać Hiszpanii z lat 2008-2012. Miała pełne prawo o tym myśleć - drużyna wydawała się dużo silniejsza niż w 2016. Gra w grupie pozostawiała jednak wiele do życzenia, rywal często był o krok do przodu. W 1/8 finału z Belgią sytuacje były marnowane na potęgę.
Fernando Santos, którego taktyka od lat to betonowanie środka pola za wszelką cenę, zmarnował potencjał ofensywny Portugalii. Od takiego zespołu, od takich zawodników wymaga się, by byli przy piłce jak najczęściej, popisywali się finezją i dynamiczną grą. Santos zabija styl i futbolowe DNA Portugalii od kilku lat, ale związek tego nie widzi.
Gdyby nie fura szczęścia na Euro 2016 i słabsza dyspozycja innych w Final Four Ligi Narodów, pewnie dawno nie byłoby już za sterem reprezentacji. Bezsilność Santosa i łzy Ronaldo - to zapamiętają kibice Portugalii z Euro 2020.
Smutny koniec złotej ery
Niemcy chcieli godnie pożegnać Joachima Loewa, choć czuć było, że jego wizja w Die Mannschaft już się wypala, a piłkarze młodego pokolenia jej nie kupują. Same chęci nie wystarczyły na Francję, ledwo co starczyły na Węgry. Gdyby nie rosnąca wściekłość, z Portugalią mogłoby być różnie. Na chęciach też nie dało się zajechać daleko na Wembley z grającą pragmatyczny, a czasem leniwy futbol Anglią.
To kolejne po MŚ 2018, z których Niemcy wrócili najwcześniej w historii, bo już po fazie grupowej, rozczarowanie naszych zachodnich sąsiadów. I smutny finał złotej ery, jaką była kadencja Loewa. Ustępujący selekcjoner poprowadził Niemcy do złotego medalu mundialu w 2014 roku i brązowego cztery lata wcześniej oraz do srebra Euro 2008.
Wielki zawód
Od tej trójki wszyscy mamy prawo wymagać najwyższej jakości. Jeszcze wyższej, niż u Cacao Deco Morreno. A ich końcowy rezultat to wielki żart. Niemcy, Francuzi i Portugalczycy zawiedli na własne życzenie, popełniając błędy seriami, dokonując złych wyborów i podejmując niewłaściwe decyzje. To miało inaczej wyglądać. W grupie F był przynajmniej jeden poważny kandydat do tytułu.
Po raz ostatni taki mocarny tercet z grupy śmierci zawiódł w 2008 roku - wtedy Francja odpadła w grupie na Euro, a wychodzące z niej Włochy i Holandia odpadły w ćwierćfinale. Do mundialu w Katarze Francuzami, Portugalczykami i Niemcami będą rządziły sportowa złość. Dojdzie też do zmian, a jedna jest już przesądzona: Loewa zastąpi Hansi Flick. Czuć głód sukcesu, który po tym Euro urośnie o kilka rozmiarów.
Powiedzieć, że występ Francji, Niemiec i Portugalii na Euro 2020 to zawód, to jak nic nie powiedzieć. Ćwierćfinał bez Francji i Niemiec? To nie zdarza się często. Ostatni raz obu tych ekip zabrakło w czołowej "8" turnieju rangi mistrzowskiej podczas mundialu w 1950 roku. Wtedy, na mistrzostwach świata w Brazylii, obu reprezentacji na turnieju po prostu nie było.
Czytaj także: Jean-Marie Pfaff: Lewandowski to nie Maradona. Różnicę mogę podać w procentach!