4 mln zł za pół roku! Paulo Sousa wystawił PZPN "paragon grozy"

Wśród ćwierćfinalistów Euro 2020 są zespoły, których selekcjonerzy zarabiają mniej niż Paulo Sousa. Zbigniew Boniek puszył się, że PZPN stać na drogiego trenera i w końcu takiego zatrudnił. A ten wystawił "paragon grozy" za pierwsze pół roku pracy.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Paulo Sousa jest dobrze opłacany przez PZPN Getty Images / Gonzalo Arroyo - UEFA / Paulo Sousa jest dobrze opłacany przez PZPN
Według dobrze dobrze poinformowanego Romana Kołtonia, kontrakt z PZPN gwarantuje Paulo Sousie 70 tys. euro, czyli ok. 315 tys. zł miesięcznie. Z kolei utrzymanie Portugalczyka i jego sztabu kosztuje federację łącznie 150 tys. euro. To oznacza, że od stycznia selekcjoner i jego współpracownicy zarobili w Polsce prawie 4 mln zł.

Sam Sousa ma roczną pensję na poziomie ok. 840 tys. euro (blisko 3,8 mln zł), co stawia go w środku zestawienia selekcjonerów finalistów Euro 2020 pod względem zarobków. Dla porównania, Adam Nawałka był drugim najgorzej zarabiającym trenerem MŚ 2018, a w mundialu brały przecież udział 32 zespoły.

Wyższe od Sousy pensje ma 13 spośród 23 innych opiekunów finalistów XVI ME. 11 z nich awansowało ze swoimi drużynami do 1/8 finału - poza Portugalczykiem w fazie grupowej odpadli jedynie Stanisław Czerczesow (Rosja) i Senol Gunes (Turcja). Z grupy swoje zespoły wyprowadziło natomiast aż 5 trenerów zarabiających mniej od Sousy: Janne Andersson (Szwecja), Franco Foda (Austria), Robert Page (Walia), Jaroslav Silhavy (Czechy) i Andrij Szewczenko (Ukraina).

Dwóch z nich, zarabiający odpowiednio 750 i 340 tys. euro rocznie Szewczenko i Silhavy, nadal liczy się w walce o mistrzostwo Europy i rzuciło wyzwanie milionerom: Zlatko Daliciowi (Chorwacja), Luisowi Enrique (Hiszpania), Kasperowi Hjulmandowi (Dania), Roberto Manciniemu (Włochy), Vladimirowi Petkoviciowi (Szwajcaria) i Garethowi Southgate'owi (Anglia). U Sousy stosunek ceny do jakości świadczonej usługi jest natomiast tragiczny.

ZOBACZ WIDEO: To była najgorsza z możliwych decyzji. "Zbigniew Boniek popsuł wszystko"
"Paragon grozy"

Zbigniew Boniek, gdy jeszcze nie był przekonany do zwolnienia Jerzego Brzęczka, zapewniał, że kierowany przez niego związek stać na zatrudnienie drogiego, na nasze warunki, trenera. Stał się zakładnikiem własnych słów i w końcu takiego zakontraktował. Sousa zarobkami bije na głowę swoich polskich poprzedników: Brzęczka (ok. 160 tys. zł/miesiąc), Nawałkę (od 80 na początku kadencji do 120 pod koniec pracy z kadrą), Waldemara Fornalika (160) i Franciszka Smudę (190).

Gra va banque ze zwolnieniem Brzęczka 147 dni przed pierwszym meczem Euro 2020 i odważna inwestycja w Sousę prezesowi PZPN się nie opłaciła. Za pierwsze pół roku pracy Portugalczyk wystawił federacji istny "paragon grozy". Za 160 dni pracy Sousa zainkasował ok. 1,68 mln zł, czyli 10,5 tys. zł dziennie. Co dał w zamian? Jedno zwycięstwo i najgorszy występ Polski na turnieju rangi mistrzowskiej.

Selekcjoner, choć miał mało czasu na poznanie zespołu i przygotowanie go do turnieju, nie poświęcił się pracy bez reszty i od stycznia Polskę odwiedził raptem cztery razy: 26-28 stycznia, na cały marzec, 2-3 maja i od 16 maja (przyjechał po zakończeniu sezonu ligowego) do końca przygody z Euro 2020. Przebywał w kraju zatrudnienia tylko 74 dni, czyli ledwie 46 proc. możliwego do spędzenia w nim czasu. Za każdy dzień w Polsce otrzymał 22 tys. zł.

Idźmy dalej, przez pół roku obejrzał na żywo z trybun tylko cztery mecze polskich drużyn klubowych. W pierwszym tygodniu marca gościł na ćwierćfinałach Pucharu Polski Lech - Raków i Legia - Piast, a także na spotkaniu ligowym Pogoń - Lech. W maju natomiast zjawił się finale Pucharu Polski Raków - Arka. Za każdy obejrzany na żywo mecz w kraju zatrudnienia otrzymał 420 tys. zł. Obserwację polskich rozgrywek scedował na Marcina Dornę, Huberta Małowiejskiego i Macieja Stolarczyka.

Bilans wstydu

Lekceważące zachowanie można byłoby wybaczyć Sousie, gdyby broniły go wyniki. Problem w tym, że Portugalczyk wnukom o początkach pracy w Polsce opowiadał nie będzie. Jego bilans w sześciu meczach o stawkę to jedno zwycięstwo, dwa remisy i trzy porażki. Do tego dochodzą dwa remisy w grach kontrolnych przed Euro 2020.

Po trzech pierwszych kolejkach el. MŚ 2022 Polska ma na koncie tylko 4 punkty i zajmuje dopiero 4. miejsce w swojej grupie kwalifikacyjnej. A na Euro 2020 Biało-Czerwoni wypadli najgorzej w historii: zdobyli tylko jeden punkt na dziewięć możliwych do zdobycia i nie prowadzili nawet przez minutę! Więcej TUTAJ.

Jedyne zwycięstwo, warte 1,68 mln zł, Sousa odniósł nad amatorami z Andory. Każdy punkt zdobyty przez jego zespół to dla PZPN wydatek rzędu 336 tys. zł, a strzelony gol - 120. Dla porównania, za kadencji Nawałki zwycięstwo drużyny narodowej kosztowało federację 209 tys. zł, punkt - 103, a bramka - 51. Także Brzęczek był bardziej opłacalny dla związku.

Wynagrodzenie Paulo Sousy na tle Adama Nawałki i Jerzego Brzęczka:

Paulo Sousa Jerzy Brzęczek Adam Nawałka
Pensja wypłacona 1,68 mln zł 4,43 mln zł 5,44 mln zł
Pensja roczna 3,78 mln zł 1,92 mln zł 1,18 mln zł
- pensja miesięczna 315 tys. zł 160 tys. zł 97 tys. zł*
średnio za mecz 210 tys. zł 185 tys. zł 107 tys. zł
średnio za zwycięstwo 1,68 mln zł 369 tys. zł 209 tys. zł
średnio za punkt 336 tys. zł 127 tys. zł 103 tys. zł
średnio za bramkę 120 tys. zł 123 tys. zł 51 tys. zł

* - w przypadku Adama Nawałki to kwota uśredniona - zaczynał od ok. 80 tys. zł miesięcznie, a kończył na 120 tys. zł miesięcznie

Kosztowny sztab

Rozliczając PZPN z zatrudnienie Sousy, nie można zapominać o tym, że jednym z warunków Portugalczyka było zakontraktowanie jego zaufanych asystentów: Victora Sancheza Llady, Manuela Cordeiry, Antonio Jose Gomeza, Lluisa Sali, Paulo Grilo i Cosimo Cappagliego.

Na ich pensje federacja łoży 80 tys. euro miesięcznie. Na pracy z reprezentacją Polski współpracownicy selekcjonera się nie obłowią, ale dla federacji utrzymanie Sousy i jego asystentów to łącznie koszt 150 tys. euro, czyli 675 tys. zł miesięcznie. Żaden sztab w historii nie był takim obciążeniem dla budżetu PZPN.

Sousa i jego współpracownicy od stycznia zarobili blisko 4 mln zł. Po przeliczeniu pieniędzy wydanych na portugalsko-hiszpańsko-włoski septet trenerów na jego wyniki można złapać się za głowę. To jedno zwycięstwo za 3,83 mln zł, punkt za 766 tys. zł i gol za 273 tys. zł.

Kłopotliwy spadek

Gaża Sousy na tle innych selekcjonerów Euro 2020 może nie robi wrażenia, ale w polskich realiach to bajońska kwota. Sam Portugalczyk "przejada" aż 47 proc. wartości kontraktu PZPN z Nike. Więcej TUTAJ. W zdecydowanej większości innych finalistów mistrzostw Europy udział technicznego w kosztach utrzymania selekcjonera jest niższy.

Na przykład najlepiej zarabiający trener na mistrzostwach Joachim Loew miał roczną pensję w wysokości blisko 4 mln euro, podczas gdy kontrakt DFB z Adidasem opiewa na 85 mln euro - wynagrodzenie Loewa stanowi zatem ledwie 4 proc. wartości umowy ze sponsorem głównym.

Boniek zadeklarował już, że nie zwolni Sousy po Euro 2020, a to oznacza, że Portugalczyk poprowadzi Polskę we wrześniowych meczach el. MŚ 2022. Nowy, wybrany 18 sierpnia prezes PZPN nie będzie miał czasu na to, by dokonać zmiany przed spotkaniami z San Marino (02.09), Albanią (05.09) i Anglią (08.09).

Kandydatom na swojego następcę Boniek zostawił kłopotliwy spadek. Kontrakt Sousy z PZPN obowiązuje do końca kwalifikacji MŚ 2022, czyli do listopada tego roku, więc jeśli Marek Koźmiński albo Cezary Kulesza chcieliby rozstać się z Portugalczykiem przed wygaśnięciem umowy, będą musieli wypłacić mu wysokie, biorąc pod uwagę zapisy kontraktu, odszkodowanie.

Czy Paulo Sousa powinien nadal prowadzić reprezentację Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×