[tag=56652]
Jean-Marie Pfaff[/tag] to jedna z największych legend belgijskiej piłki. Był bramkarzem "Czerwonych Diabłów" między innymi w finałach mistrzostw świata w Meksyku, gdzie Belgowie pokazali piękny futbol, zajmując czwarte miejsce.
W 1987 roku Pfaff został uznany za najlepszego bramkarza świata, a w 2004 roku Pele umieścił go na liście stu najlepszych, żyjących piłkarzy.
Słynny golkiper udzielił WP SportoweFakty wywiadu, w którym ocenił szansę reprezentacji Belgii na wygranie EURO, opowiedział nam również o polskich wątkach w swoim życiu. Rozmowę z WP zaczął zresztą od słów "dzień dobry", wypowiedzianych w naszym języku.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Skoro zaczął pan od przywitania się po polsku, to kontynuujmy polskie wątki, bo w pańskim życiu ich nie brakowało.
Jean-Marie Pfaff, były bramkarz Beveren, Bayernu Monachium, Lierse, Trabzonsporu, 64 mecze dla Belgii, wicemistrz Europy w 1980 roku, IV miejsce na MŚ 1986: To prawda. Bardzo lubię Polaków, cenię waszą mentalność i gotowość do ciężkiej pracy. Osoby z Polski spotykałem zarówno na boisku, jak i poza nim. Dobrze znam Włodzimierza Lubańskiego, Jana Tomaszewskiego, a Zbigniew Pocialik był po prostu moim przyjacielem. Trenowaliśmy razem, graliśmy w tym samym klubie - Beveren. Bywał u mnie w domu, mój dom był jego domem. Wspaniały bramkarz i cudowny człowiek. Generalnie Polaków w Belgii nigdy nie brakowało. Kilka razy zatrudnialiśmy też pomoc domową z Polski, to było już dawno temu, ale 4-5 pań, które pomagały nam w prowadzeniu domu, były właśnie Polkami. Stąd moja znajomość niektórych polskich słów. No i na boisku też potrafiliście dużo pokazać. Tomaszewski, Lato, Boniek, Lubański... Lata 70. i 80. Ależ mieliście wtedy ekipę!
ZOBACZ WIDEO: Mocne słowa eksperta. "Zbigniew Boniek powinien zostać odcięty od internetu"
A śledził pan występy Polaków na EURO 2020? Szybko wróciliśmy do domu.
Ale ja bym tego zespołu jeszcze nie skreślał. Oczywiście, Polska musi grać lepiej, dołożyć tak ze 30 proc. do tego, co pokazała. Wtedy i awans, i dobry występ w finałach mistrzostw świata wciąż będą możliwe. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Wspominał pan wielkie polskie nazwiska z przeszłości. Teraz mamy Roberta Lewandowskiego, ale znów nie udało się wyjść z grupy.
Bo sam Lewandowski to za mało. Owszem, cenię go, jest bardzo dobry, ale Lewandowski to nie Maradona. Mogę to nawet ująć w procentach.
W procentach?!
Tak. Maradona to Argentyna. Tak w pełni. Na 150 proc. A Lewandowski to Polska tak na 50 proc. O co mi chodzi? Maradona był w stanie sam wygrać mecz, w pojedynkę. Jeśli trzeba było, to brał piłkę i przebiegał z nią kilkadziesiąt metrów, mijając po drodze rywali jak tyczki. Chyba nie muszę mówić, jaki dokładnie mecz mam na myśli. Diego mógł zrobić wszystko. A ja to widziałem z bliska. Lewandowski gra inaczej. Musi dostać podanie, ktoś go musi obsłużyć. Takich akcji jak Maradona nie zrobi, jest bardziej zależny od drużyny. I to właśnie rozumiem przez różnicę w procentach. Dlatego sam Lewandowski nie poprowadzi Polski na szczyt. Zresztą, to się tyczy też Cristiano Ronaldo. Powiedzmy, że w tym przypadku Ronaldo to Portugalia tak w 70 proc. Ale jeśli się trafi na silnego rywala, to tych procentów i Lewandowskiemu, i Ronaldo zabraknie. Nie brakowało ich tylko Maradonie.
Wspomniany przez pana Ronaldo i spółka odpadli w niedzielę po przegranej 0:1 z Belgami. Dwa lata temu, gdy rozmawialiśmy po mistrzostwach świata w Rosji, powiedział mi pan, że jeśli chodzi o Belgów, to dopiero początek i że wygrają EURO 2020. Wygląda na to, że ta przepowiednia może się spełnić.
Jak najbardziej. Mamy bardzo dobry zespół, w którym jest dobra atmosfera, każdy chce dać z siebie jak najwięcej. Nawet ofensywni gracze grają na maksa w obronie. A i sama defensywa też jest bardzo dobra. Mamy silnych, dobrze zbudowanych, wysokich defensorów, którzy znają się na swojej robocie. Do tego dochodzi Courtois w bramce. Naprawdę wygląda to bardzo obiecująco. Niech ten zespół ma na tym turnieju tak niezapomniane momenty, jak moja reprezentacja na mundialu w Meksyku, w 1986 roku. Na przykład nasz mecz z ZSRR. Oni mieli wtedy niesamowitego Biełanowa, który strzelił nam trzy gole, ale my odpowiedzieliśmy czteroma. Co to było za spotkanie! Mam nadzieję, że moi młodsi koledzy przeżyją na tym turnieju równie wyjątkowe chwile.
Który z piłkarzy Belgii najbardziej się panu podoba na EURO 2020?
Romelu Lukaku. Pokazuje tu wszystko: pasję, zaangażowane, gole. Nasi piłkarze mają wielkie umiejętności indywidualne, ale tworzą też świetny zespół. O bloku defensywnym już mówiłem, wspomniałem Lukaku, a do tego przecież dwóch Hazardów i De Bruyne. Moim zdaniem, i nie mówię tego dlatego, że jestem Belgiem... Belgia ma bardzo duże szanse, aby wygrać ten turniej. Nie jest też tak, że mamy gołą jedenastkę. Powiedziałbym, że możemy nawet wystawić dwie drużyny. Jest moc!
W ćwierćfinale Belgia trafi na Włochy. Kto jest faworytem tego meczu?
Moim zdaniem jednak Belgia. Włoski zespół jest dopiero na dorobku. Niektórych ich piłkarzy piłkarski świat poznaje dopiero teraz. A Belgowie? Nasi gracze są już bardzo doświadczeni, ale jeszcze nie starzy. Wydaje mi się, że to idealny moment na sukces. Głęboko wierzę, że to się uda!
Czytaj dalej:
Okiwać los. Mecz z chorobą koloru kawy
Osiem goli w szalonej bitwie! Hiszpania wypiła nawarzone piwo