Coca-Cola u Szwajcarów. Dietetyk ocenia kontrowersyjne zachowanie

Z jednej strony Cristiano Ronaldo chowa butelki Coca-Coli i apeluje, by pić wodę, z drugiej Szwajcarzy w czasie meczu gaszą pragnienie właśnie tym napojem. - Na tym etapie meczu Coca-Cola była w porządku - mówi nam dietetyk Marcin Jackowiak.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
radość piłkarzy reprezentacji Szwajcarii Getty Images / Marcio Machado / Na zdjęciu: radość piłkarzy reprezentacji Szwajcarii
Tuż przed konkursem rzutów karnych w poniedziałkowym meczu Francja - Szwajcaria kilku szwajcarskich piłkarzy, na czele z kapitanem Granitem Xhaką wypiło Coca-Colę. To zachowanie Helwetów było szeroko komentowane, a wokół tego ikonicznego napoju po raz kolejny zrobiło się głośno.

Podczas konferencji prasowej na początku mistrzostw Cristiano Ronaldo demonstracyjnie odstawił butelki z colą na bok, wziął wodę i przypomniał o właściwym i regularnym nawadnianiu się. On sam unika słodkich napojów, zakazuje ich swoim dzieciom. Tymczasem Szwajcarzy - choć mieli do dyspozycji izotoniki - na oczach całego świata napili się coli, która nie kojarzy się z napojem przeznaczonym dla sportowców.

- Mała dawka kofeiny mogła przynieść więcej skupienia, cukier też. Gdyby chcieli zastrzyku energii wyłącznie w postaci cukrów, to mieli tam pełno izotoników, z których mogli skorzystać. Myślę, że głównie chodziło o kofeinę - tłumaczy dla WP SportoweFakty Marcin Jackowiak, dyplomowany dietetyk FIFA, z którego pomocy korzysta m.in. reprezentant Polski Kamil Jóźwiak.

ZOBACZ WIDEO: Dwa oblicza reprezentacji Polski na EURO. Terlecki apeluje: Nasza młodzież nie będzie w stanie wejść na taki poziom

- Na tym etapie meczu Coca-Cola była jak najbardziej w porządku, jeśli nie mieli specjalnych żelów energetycznych, a nie musieli już biegać. Gdyby wypili ją np. w połowie dogrywki, to byłby bardzo zły pomysł. Jest gazowana - zastrzega Jackowiak.

Gdyby to była Coca-Cola Zero, czyli bez cukru, efekt byłby słabszy. - Mamy też do czynienia z niewielkim efektem placebo, bo to może dać trochę większą pewność siebie. Cola Zero nie działaby tak dobrze - mówi nasz rozmówca.

Jego zdaniem, nie ma żadnego problemu, jeśli sportowiec w trakcie wysiłku, jak Szwajcarzy po dwugodzinnym meczu z Francją, sięgnie po colę: - Wydatki energetyczne zawodników są na naprawdę wysokim poziomie. Nawet o 3500 kcal większe w okresach przygotowawczych - tłumaczy.

- Gdy układam dietę dla zawodników, to mówię im, że 10 proc. ich diety mogą stanowić tzw. produkty rekreacyjne, np. słodycze, fast-food. Jeśli mają na nie ochotę, mogą je okazyjnie spożyć. To nie wpływa na ich wydolność i zdrowie. Dostają wolną rękę. Naturalne, że będą chcieli jakieś przekąski. Jeśli dietetyk im pozwoli na małe odstępstwo w diecie, to czują, że to nic złego nie jest.

Tu warto przypomnieć o obecności restauracji McDonald's w wiosce olimpijskiej na każdych igrzyskach. Sportowcy często udają się tam po skończonych zawodach, by pozwolić sobie na takie odstępstwo w diecie. W ten sposób utrzymują m.in. odpowiedni poziom metabolizmu.

Zdarzają się jednak skrajne przypadki, nawet na najwyższym poziomie sportowym. Leroy Sane, w czasach gry w Schalke 04 Gelsenkirchen, był w stanie codziennie wypić aż 2 litry coli i zjeść kiść bananów.

- To jest już skrajność. Jeżeli chodzi o banany, to nie ma żadnego problemu, ale taka ilość coli dziennie jest niezdrowa. Ten napój wpływa też na szkliwo zębów. Cukry proste i napoje gazowane źle na nie wpływają, a jeśli coś jest nie tak z zębami, to wtedy łatwiej o jakieś zakażenie bakteryjne itp. To nie jest dobry sposób. Co innego izotonik - zastrzega Jackowiak.

Przypomnijmy, że w meczu Francja - Szwajcaria podstawowym czasie gry padł remis 3:3, a Szwajcarzy doprowadzili do remisu w 90. minucie. W dogrywce nie padły żadne bramki. Helweci wygrali z Francuzami konkurs rzutów karnych 5:4 i to oni zagrają w ćwierćfinale Euro 2020 z Hiszpanią. Mecz zostanie rozegrany 2 lipca o godz. 18.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×