Celem minimum dla reprezentacji Polski było wyjście z grupy. Przed startem Euro 2020 zapowiadano, że Polacy mogą być nawet czarnym koniem turnieju. Apetyt na sukces był duży, ale już pierwszy mecz ze Słowacją (1:2) pokazał, że Biało-Czerwoni będą mieli problem, by zrealizować swoje założenia.
Ostatecznie spotkanie to przesądziło o tym, że Polska odpadła już po fazie grupowej i była jednym z największych rozczarowań Euro 2020, które ze względu na pandemię koronawirusa rozgrywane jest w 2021 roku.
Mimo to po turnieju PZPN potrafił znaleźć pozytywy. Największym jest poprawa atmosfery w zespole. Kadrowicze wiele razy podkreślali, że tak świetnie pod tym względem nie było choćby za kadencji Jerzego Brzęczka. To miał być sukces Paulo Sousy.
ZOBACZ WIDEO: To była najgorsza z możliwych decyzji. "Zbigniew Boniek popsuł wszystko"
Bezlitosny dla polskiej kadry jest Radosław Kałużny. - Okazaliśmy się zbyt słabi, by wyjść z tak słabej grupy. Atmosfera najbardziej potrzebna jest przy grillu czy na ognisku. Najpierw ma być ogień na boisku, a kiedy on jest, i przy okazji wynik, to do tańca nie muszą rzępolić Golce, by zbudować klimat - powiedział były reprezentant Polski.
Kałużny dodał, że za jego gry w kadrze atmosfera również była fantastyczna, ale jeśli nie było wygranych meczów, to zawodnicy chodzili z podkulonym ogonem i nie cieszyli się z tego, że jest fajna atmosfera.
Chwalił też Czechów i Ukraińców, którzy w swoich kadrach nie mają wielkich nazwisk i piłkarzy grających w czołowych klubach Europy, ale mimo to są w ćwierćfinale Euro 2020. - Z przyjemnością patrzę, jak zasuwają Czesi. O, to jest husaria! - dodał.
Czytaj także:
"Do zobaczenia wkrótce na plaży!". Selekcjoner Węgrów kpi m.in. z Cristiano Ronaldo
"Kompletnie spieprzyłem sprawę". Zaskakujące wyznanie Wojciecha Szczęsnego