Najpiękniejsi na kontynencie. Włosi uczą futbolu Europę

Do namalowania sufitu Kaplicy Sykstyńskiej Michał Anioł potrzebował czterech lat, swój piękny obraz selekcjoner Azzurrich ukończył w trzy. Gdy przejmował drużynę narodową w 2018 roku, była ona na dnie.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
reprezentacja Włoch Getty Images / Na zdjęciu: reprezentacja Włoch
Ile razy słyszeliśmy, że atakiem może i wygrywa się bitwy, ale wojny obroną. Euro 2016 i ostatnie mistrzostwa świata tylko utwierdziły w tym zwolenników tej teorii.

Portugalczycy i Francuzi wcale nie grali najbardziej ofensywnej piłki na obu turniejach, ale sięgnęli po puchary. Pragmatyzm wygrywał z atakiem i fantazją. I na Euro 2020 wciąż może tak być.

Kto wie, nawet przy braku końcowego sukcesu, czy to o reprezentacji Włoch nie będzie mówiło się po tym turnieju najwięcej dobrego. O Italii, która milionom kibiców kojarzy się nie tylko z pizzą i wyśmienitą kawą, ale przede wszystkim z catenaccio i ryglowaniem dostępu do własnej bramki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak on to zrobił?! Ta bramka wręcz zachwyca!

Ale to już przeszłość. O tej Italii można teraz śmiało powiedzieć: najwięksi, najlepsi, najpiękniejsi. Choć do finału jeszcze jeden trudny krok, dla tysięcy ludzi ekipa Roberto Manciniego już wygrała.

Byliście po prostu najpiękniejsi!

Ćwierćfinałowe spotkanie z Belgią (2:1) było tego najlepszym dowodem i prawdziwym popisem potwora, jakiego stworzył Roberto Mancini. Włosi pokonali numer jeden światowego rankingu wcale nie defensywą i potrojeniem krycia Kevina De Bruyne. To oni byli piłkarsko lepsi i długimi momentami grali z rywalami w popularnego "dziadka".

Jeszcze w przerwie wydawało się, że kontaktowy gol dla Belgów zepchnie Włochów do narożnika i druga połowa może mieć dość jednostronny przebieg. I choć wprawdzie dwukrotnie byli o włos od doprowadzenia do wyrównania, to właśnie ekipa Manciniego kontrolowała wydarzenia. Bez problemu utrzymywała się przy piłce na połowie rywala, imponując szybkością i dokładnością podań.

"Belgowie nie mogli zrozumieć, że Jorginho i Veratti grają im piłkę pod nosem. Na pochwały zasłużyła jednak cała drużyna. Byliście po prostu najpiękniejsi! To było ekscytujące. Tak, dziś wszyscy Włosi mogą czuć z was dumę" - pisała w pomeczowej relacji "La Gazzetta dello Sport".

Najbardziej dumny mógł być jednak Mancini. To on stworzył projekt, którego być może finalną wersję oglądamy na Euro 2020. Do namalowania fresków w Kaplicy Sykstyńskiej Michał Anioł potrzebował czterech lat, swój piękny obraz selekcjoner Azzurrich ukończył w trzy.

Gdy przejmował drużynę narodową w 2018 roku, była ona na dnie. Nie zakwalifikowała się do mistrzostw świata w Rosji, co w kraju odebrano za klęskę i wstyd. Nikt by pewnie nie zaprotestował, gdyby flagi w całych Włoszech opuszczono do połowy.

Do posprzątania wielkiego bałaganu zatrudniono Manciniego, który wcale nie był oczywistym wyborem. W Zenicie Sankt Petersburg nie odniósł sukcesu, podobnie jak przez dwa poprzednie sezony w Interze. Nie zanosiło się, że ponownie dostanie ofertę z najwyższej półki. Włoska federacja wyciągnęła do niego rękę i dziś na pewno nie żałuje.

Jak Włosi uczą futbolu

Czego dokonał Mancini? Na pierwszy rzut oka niewiele, a tak naprawdę, wszystko. Może poza parą środkowych obrońców, którą nadal tworzą Giorgio Chiellini i Leonardo Bonucci. To dowód, że nie szukał zmian na siłę. Wiedział, że pewne rzeczy nie mogą zostać zachwiane. Zwłaszcza jeśli chce się wprowadzić młodość. Ktoś musi przecież wziąć ją za rękę i wskazać drogę.

Od początku swojej kadencji Mancini nie bał się wprowadzać młodych zawodników. Mało doświadczonych, ale głodnych zwycięstw i pełnych entuzjazmu. Federico Chiesa, Stefano Sensi, Nicolo Barella, Nicolo Zaniolo, Manuel Locatelli, Moise Kean - im wszystkim dał szansę i jeśli ją wykorzystali, korzystał z nich nadal.

Nazwiska to jedno, drugie to sposób gry Włochów. Zupełnie inny od tego, do czego przyzwyczajali nas przez wiele lat. Nawet na mistrzostwach świata w 2006 roku, zakończonych zdobyciem tytułu najlepszej drużyny globu. Bo choć nie była to Grecja z Euro 2004, wówczas w ich grze dominował przede wszystkim pragmatyzm, a najlepszym zawodnikiem zespołu był Fabio Cannavaro.

Mancini przestawił wajchę i sprawił, by Włosi nie tylko dobrze grali w obronie, ale by dominowali przeciwnika. Pressing, szybkość, ruchliwość, ciągłe wymiany piłki, podwajanie pozycji. My poznaliśmy ten styl już jesienią ubiegłego roku, gdy na Reggio di Emilia wyglądali przy naszych reprezentantach jak piłkarze z innej planety. Wtedy uczyli futbolu nas, dziś pokazują to całej Europie.

Włosi nie wyglądają jak reprezentacja, tylko jak drużyna klubowa. Prezentowali grę pełną automatyzmów, gdzie każdy z elementów dokładnie do siebie pasuje i wie, jakie są jego zadania. Mancini znakomicie wykorzystał eliminacje i Ligę Narodów, ucząc przy okazji piłkarzy wygrywania.

Rozbili Belgów, wcześniej Turcję, Szwajcarię i Walię. Męczyli się tylko z Austrią, która zmusiła ich do wielkiego wysiłku i jako jedyna dotąd drużyna na turnieju potrafiła zabrać im zabawki. Przez niemal cały mecz Włochom nie wychodziło nic na połowie rywala. Pojawiają się jednak głosy ekspertów, że i wtedy widać było ich mądrość. Postanowili się cofnąć i zagrać "po staremu". I tak strzelili dwa gole. Wynik (2:1) i awans do ćwierćfinału wskazuje, że mieli rację.

To może być wielki rewanż

Nie ma żadnego przypadku w tym, że reprezentacja Włoch nie doznała porażki w 32 kolejnych spotkaniach. Jeszcze przed turniejem można było mówić, że to żadna sztuka, skoro grasz z rywalami z europejskiej trzeciej półki, jak Bułgaria, Litwa, Bośnia i Hercegowina czy Grecja. Euro 2020 i zwłaszcza spotkanie z Belgią obaliło tę tezę.

Najlepszym dowodem ogromnej zmiany, jaką udało się przeprowadzić Manciniemu, są nastroje w kraju przed półfinałowym spotkaniem z Hiszpanią. W Rzymie nie mają wątpliwości, kto jest faworytem i kto dziś może być nauczycielem, a kto patrzeć na rywala z zazdrością.

"W finale Euro 2012 La Roja rozbiła nas 4:0, pokazując nam inny wymiar futbolu. Dziś to jednak my gramy tak, jak oni wtedy. Hiszpanie męczą się w 1/8 finału ze Szwajcarią, wygrywając dopiero po rzutach karnych. Tymczasem my, dzięki pięknej grze, ogrywamy Belgię" - czytamy w "LGDS".

Po meczu z Austrią można było mieć wątpliwości, czy Włochom przypadkiem nie kończy się paliwo. Ogranie Belgów pokazało jednak, że bak jest jeszcze wypełniony całkiem solidnie. Czy na tyle, by wygrać cały turniej?

Mecz półfinałowy Włochy - Hiszpania we worek o godz. 21.00.

Będzie wielki transfery Harry'ego Kane'a? Czytaj więcej--->>>

Duże problemy w Londynie przed finałami Euro--->>>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×