Choć turniej jest rozgrywany na całym kontynencie, to trzy ostatnie spotkania (oba półfinały i finał) odbędą się już w jednym miejscu - na stadionie Wembley w Londynie. Co więcej, UEFA wynegocjowała z miejscowymi władzami, że otwarte dla publiczności będzie aż 60 tys. miejsc na trybunach (podczas fazy grupowej było to tylko 22,5 tys.), czyli niemal 75 proc. ich pojemności.
Warunkiem koniecznym wejścia na widownię jest pokazanie dowodu przyjęcia pełnego szczepienia (co najmniej 14 dni przed meczem) lub negatywny wynik testu na obecność koronawirusa.
Racjonalne procedury na stadionie
- Ryzyko zostało w ten sposób znacznie zmniejszone, ale nie będzie wyeliminowane do zera. Osoby zaszczepione wciąż mogą być bezobjawowo zakażone. Jeśli spotka się dwóch takich kibiców, ryzyko transmisji jest skrajnie małe, jednak gdyby to była osoba zaszczepiona i niezaszczepiony posiadacz negatywnego wyniku testu, problem może być większy - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty dr Tomasz Ozorowski, który jest epidemiologiem. Pełni też funkcję konsultanta wojewódzkiego ds. mikrobiologii lekarskiej dla Wielkopolski.
ZOBACZ WIDEO: Dwa oblicza reprezentacji Polski na EURO. Terlecki apeluje: Nasza młodzież nie będzie w stanie wejść na taki poziom
Nieco lepszy byłby inny model. - Najlepiej by było wpuszczać na stadiony osoby zaszczepione lub uodpornione poprzez odchorowanie COVID-19. Trzeba jednak zaznaczyć, że model, jaki ostatecznie przyjęli Brytyjczycy, wygląda racjonalnie i stosunkowo bezpiecznie - dodał.
Nie da się wyeliminować ryzyka
Od początku czerwca na terenie Wielkiej Brytanii obserwuje się wzrost zakażeń koronawirusem. W sobotę 2 lipca stwierdzono 26 tys. nowych przypadków (najwięcej od stycznia). Pozytywny jest jednak fakt, że nadal utrzymuje się niski poziom zgonów. Dziennie umiera tam od kilku do kilkunastu osób (na początku roku te liczby przekraczały tysiąc).
- Po tych wskaźnikach widzimy, że szczepionki są bardzo skuteczne - także w walce z wariantem delta. Ryzyko hospitalizacji znacznie spada, jest też zdecydowanie mniej ciężkich przypadków. Dlatego tak ważne jest, by zwłaszcza grupy o wysokim ryzyku były w jak największym stopniu wyszczepione - stwierdził dr Ozorowski.
Udostępnienie 60 tys. miejsc na Wembley na półfinały oraz finał Euro 2020 budzi kontrowersje. - To trochę dużo, tym bardziej, że ludzie będą się tam integrować, śpiewać, więc nie ma szans na zachowanie wielkiego dystansu. Otwarcie 75 proc. trybun w praktyce nie różni się znacząco od udostępnienia całego obiektu - przyznał epidemiolog.
Co czeka nas w Polsce?
Według wielu prognoz IV fala koronawirusa pojawi się w naszym kraju jeszcze w trakcie wakacji. Są też jednak optymistyczne przesłanki. - Nie jesteśmy tak dobrze wyszczepieni jak Brytyjczycy, mimo to sporo osób ma już odporność, dlatego obłożenie szpitali powinno być znacznie mniejsze. Znów trzeba powiedzieć, że musimy osiągnąć jak najwyższy procent szczepień u seniorów. Jeśli ogromna większość tej grupy osiągnie odporność - mówimy tu o ok. 80 proc. - to sytuacja powinna być optymalna - zaznaczył.
Na co powinni nastawiać się kibice piłkarscy? Póki co stadiony w Polsce są otwarte. - Jeśli mamy wznoszącą falę epidemii, wielkich imprez lepiej unikać, lecz wiadomo, że kolejne przekładanie Euro 2020 nie wchodziło w rachubę, więc w Wielkiej Brytanii trochę nieszczęśliwie się to nałożyło. Trudno natomiast prognozować, jak sytuacja rozwinie się w naszym kraju. Wykonujemy bardzo mało badań, bo nie chcemy się diagnozować. Myślę, że całkowita liczba zachorowań nie będzie wysoka, ale trzeba zwracać baczną uwagę na wzrosty - tak, żeby na nie szybko reagować. I przede wszystkim się szczepić - to nasz jedyny ratunek - zakończył.
Półfinały Euro 2020 na stadionie Wembley w Londynie odbędą się we wtorek i środę. Finał zaplanowano w niedzielę 11 lipca.
Czytaj także:
Grzegorz Lato: Mamy kulawą reprezentację. Nie potrafię tego zrozumieć
Polacy na szczycie listy hańby! Jesteśmy najgorsi w XXI wieku