Gareth Southgate chodzący z małą karteczką między zawodnikami przed konkursem rzutów karnych wyglądał jak zdenerwowany nauczyciel czytający listę uczniów na szkolnej wycieczce, który właśnie zorientował się, że kilku z nich brakuje. Selekcjoner nie znosi tego elementu gry od 1996 roku. Wtedy spudłował jako piłkarz angielskiej kadry i jego drużyna odpadła w półfinale Euro.
Angielscy zawodnicy nawet przed turniejem nie kryli, że karnych chcieliby uniknąć. Oni w tym elemencie są po prostu słabi, ale przecież żadna drużyna w historii nie wygrała dwóch konkursów jedenastek z rzędu. Żeby to zrobić, Włosi musieli trafić właśnie na Anglię, a karne to była niemal formalność. Drużyna Roberto Manciniego była lepsza i zasłużyła na wygraną.
Finał Euro 2020 był kosmiczny. Anglicy od 55 lat nie wygrali żadnego dużego turnieju, z kolei Włosi na kolejny triumf na Euro czekali od 53 lat. Spotkali się najlepsi z najlepszych na tym turnieju. Dwóch znakomitych trenerskich strategów, najlepsi bramkarze, angielska młodość i włoska zespołowość.
ZOBACZ WIDEO: Ekspert zrównał z ziemią "Narodowy Model Gry" PZPN-u. "Można się nim podetrzeć"
Euro 2020 miało być turniejem zmęczonych piłkarzy po sezonie zlanym z poprzednim przez lockdown. Był jednym z najlepszych, jaki mogliśmy obserwować na przestrzeni kilkunastu lat. Mieliśmy niespodzianki - na etapie 1/8 odpadali mistrzowie świata i Europy, wszystkie trzy zespoły z "grupy śmierci" - Francuzi, Portugalczycy i Niemcy. Turniej zostanie zapamiętany nie tylko z powodu zwycięzcy, ale również groźnych chwil - zawału serca Christiana Eriksena w jego pierwszym meczu turnieju. Były pasjonujące starcia, jak Włochów z Belgią w ćwierćfinale, i energetyczne mecze rozkręcającej się Danii, która odpadła dopiero z Anglią w półfinale po dogrywce, po wątpliwym karnym.
Na koniec najlepsi z najlepszych dali świetne widowisko. Bez kalkulacji, jakby zaprzeczając wyświechtanemu powiedzeniu, że "finały się wygrywa, a nie gra w nich porywająco". To był znakomity pojedynek: pełen emocji, żywy, odważny. Bez angielskiego pragmatyzmu i włoskiego "catenaccio" - czyli taki, jak całe Euro 2020. Lockdown i koronawirus sprawiły, że turniej odbył się dopiero rok później niż pierwotnie powinien, ale zawodnicy grali tak, jakby od tamtej pory (marca 2020 r.) trzymano ich na łańcuchach i dopiero teraz puściły kłódki.
To samo można powiedzieć o niektórych angielskich kibicach, jednak niestety - bliżej im było do postawy zwierząt niż poziomu sportowego na tym turnieju. Z Londynu zrobili wysypisko śmieci, rzucając szklanymi butelkami po piwie czy donicami. Przed spotkaniem szturmowali bramy stadionu Wembley, by siłą rozpędu wejść na obiekt. Grupa tamtejszych kibiców biła w korytarzach włoskich fanów: waląc po twarzy i kopiąc leżących. A do tego jeden z nich wtargnął na boisko i przez dłuższą chwilę po nim biegał. Skoro futbol miał "wrócić do domu", to ta wizyta przerosła gospodarzy. Nie tylko zawodników, ale też ich fanów.
Włosi trzy lata temu sięgnęli dna, nie zakwalifikowali się na mistrzostwa świata, ich kadra była beznadziejna, ledwo zremisowała z polską reprezentacją na starcie Ligi Narodów w 2018 roku. Dziś to najlepsza drużyna Europy nie tylko na papierze. Prowadzona przez dwóch przyjaciół - Leonardo Bonucci i Giorgio Chiellini, którzy rzucają się sobie w ramiona po wybiciu piłki na rzut rożny. Włosi odnieśli sukces mimo wielu przeciwności. Bez kontuzjowanego Leonardo Spinazzoli, także Federico Chiesy, który zszedł z boiska tuż przed dogrywką. Roberto Mancinii stworzył potwora, który na dziś nie ma sobie równych w Europie.