Tylko w Warszawie mieli siedem lokali. "Pieniędzy raczej nie zobaczymy"

Chwalili się, że ich 20-minutowy trening da tyle efektów, co trzy godziny na siłowni. Znaleźli rzeszę chętnych, którzy wykupili drogie pakiety. Ostatnio, bez uprzedzenia zamknęli wszystkie lokale w mieście. Klienci są w szoku.

Maciej Siemiątkowski
Maciej Siemiątkowski
BodyTec20 Facebook / BodyTec20 / Na zdjęciu: BodyTec20
Chodzi o dość dobrze znaną w Warszawie sieć siłowni "BodyTec20". W siedmiu lokalach w stolicy oferowali treningi EMS, które - jak reklamowali sami - polegają na wywoływaniu skurczów mięśni impulsami elektrycznymi. Po założeniu specjalnego stroju klienci wykonują proste ćwiczenia, a w mniej więcej 20 minut wykonają trening mający odpowiadać trzem godzinom typowego treningu w siłowni. Obietnicą szybkich efektów i oszczędności czasu przyciągnęli wielu chętnych, którzy opłacili z góry kolejne treningi. Jeden trening kosztował między 115 a 135 złotych w zależności od pakietu.

Kredyt w banku na pakiet

- Nic nie wzbudziło mojego niepokoju - mówi nam Krzysztof Michałek, jeden z klientów "BodyTec20". - Kadra była naprawdę profesjonalna, bardzo życzliwa i dbająca o klienta, na trenerów nie mogę powiedzieć złego słowa - dodaje.

Krzysztof zaczął treningi na początku kwietnia. Opowiada nam o tym, jak szybko przekonano go do zakupu pakietu zajęć.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #3. Mistrzyni z przypadku. Anita Włodarczyk odsłania kulisy

- Na początku przychodziło się na trening próbny - tłumaczy. Jeśli ten przypadł klientowi do gustu, trener przeprowadzał z nim wywiad. - Bardzo mocny nacisk był na wykupienie całego pakietu treningów z góry, od 24 do 48. Gdy mówiło się, że nie ma się na tyle pieniędzy oferowano raty 0 proc. za pośrednictwem banku, zatem umowa była zawierana przez klienta z bankiem, a bank wypłacał z góry pieniądze za cały pakiet "BodyTec20" - opisuje.

Wybrał tę opcję. Teraz Krzysztof płaci w banku raty za nic, bo "BodyTec20" zwinął interes, a pozostałych treningów nie może wykorzystać. Firma złożyła wniosek o upadłość.

"Pieniędzy już raczej nie zobaczymy"

Wszystko zaczęło się 26 czerwca. Wtedy do klientów rozdzwoniły się telefony od trenerów lub menadżerów placówek, że "BodyTec20" zawiesza działalność. Drzwi zostały zamknięte na cztery spusty, a z siłowni przy ulicy Kaliny Jędrusik, do której chodził Krzysztof, zniknęły wszystkie sprzęty.

- W ostatnich dwóch treningach było wyjątkowo mało kabli do podłączenia stroju z maszyną i były wadliwe, niektóre nie działały, natomiast nie sądziłem, że powodem jest zamykanie biznesu - przyznaje dziś.

On i inni klienci sieci siłowni zebrali się, by spróbować odzyskać pieniądze. Niektórzy złożyli wypowiedzenie wraz z wezwaniem do zapłaty za niewykorzystaną cześć usługi. Próbują też skontaktować się z szefem spółki Michałem Postem oraz Bartoszem Surowym, który przedstawiał się jako jej prezes. Bezskutecznie.

- My tych pieniędzy już raczej nie zobaczymy - mówi bez złudzeń Katarzyna.
Ona w maju wykupiła karnet. Miał to być prezent na urodziny. Zdążyła odbyć dziesięć treningów, do wykorzystania zostało 26. Włożyła w to cztery tysiące złotych.

- Firma tłumaczy się złą sytuacją finansową, ale zawsze kiedy byłam na treningu, wszystkie sprzęty były zajęte, a większości osób trudno było znaleźć termin na kolejne zajęcia. Niektórzy zapisywali się z miesięcznym wyprzedzeniem, żeby dostać się na konkretną godzinę - opowiada Katarzyna.

Podobna sytuacja była w placówce przy ul. Cybernetyki w Warszawie, do której chodził Damian.

- Były problemy, żeby znaleźć termin kolejnego treningu - opowiada. - Dlatego nic nie wzbudzało niepewności. Mnóstwo chętnych, nieźli trenerzy, wszystko było zgodne z tym, co podpisałem - dodaje.

Damianowi do wykorzystania zostało 27 treningów. To równowartość niecałych pięciu tysięcy złotych.

- Pozostałem w kontakcie z jednym trenerem. Mówi mi, że mu głupio, bo sami do ostatniego dnia mieli nie wiedzieć o zamknięciu - przyznaje.

Obiecali oświadczenie

Mimo zamknięcia wszystkich siedmiu siłowni w Warszawie, placówki "BodyTec20" cały czas działają w Łodzi, Wrocławiu, Pabianicach, Katowicach i Częstochowie. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Bartoszem Surowym, który przedstawiał się jako prezes firmy. Zwróciliśmy się do niego z pytaniami o nagłe zakończenie działalności i jak firma zamierza porozumieć się z klientami, którym pozostały opłacone treningi do wykorzystania.

Surowy we wtorek miał przesłać nam oświadczenie. Dotąd żadna wiadomość od niego nie dotarła.

Aktualizacja (czwartek 14:20):

Bartosz Surowy ostatecznie przekazał nam wiadomość w sprawie sytuacji firmy"BodyTec".

- Do 26 czerwca spółka rozważała możliwość wdrożenia postępowania restrukturyzacyjnego, lecz po profesjonalnej analizie możliwości prawnych wszczęcia takiego postępowania koniecznie okazało się złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. Z tego względu niezbędne było natychmiastowe zakończenie działalności klubów w Warszawie. Ostatnia sprzedaż karnetu miała miejsce 22 czerwca. Kluby w pozostałych miastach należą do innej spółki - dowiadujemy się od przedstawiciela sieci siłowni.

Na pytanie o pomysły na rozwiązanie kwestii nierozliczonych treningów odpowiada: - Spółka nie ma możliwości na tym etapie zwrotu jakichkolwiek środków za niewykorzystane treningi. Po ogłoszeniu upadłości przez sąd upadłościowy wierzytelności wobec spółki będą mogły zostać zgłoszone według reguł prawa upadłościowego.

Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj też:
To zaboli Lewandowskiego. "Nie mogą się pogodzić, że królową jest Iga"
Słoweńskie media w szoku po meczu z Polską

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×