Świątek wzięła mikrofon i po chwili zebrała burzę braw

PAP/EPA / EPA/Neil Hall / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / EPA/Neil Hall / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek straciła zaledwie dwa gemy w starciu z Sarą Sorribes i pokazała, że gra na kortach trawiastych sprawia jej coraz mniej problemu. Zaraz po meczu przyznała, że doszło do sytuacji, do jakiej nie była przyzwyczajona na Wimbledonie.

W tym artykule dowiesz się o:

Najpierw pokonała Lin Zhu, a w II rundzie wręcz zdeklasowała Sarę Sorribes. Iga Świątek fantastycznie rozpoczęła tegoroczny Wimbledon i mocno postraszyła swoje rywalki.

W starciu z Hiszpanką straciła tylko dwa gemy. Drugiego seta wygrała do zera - to już dwudziesta taka sytuacja Świątek podczas turniejów wielkoszlemowych.

- To był mój pierwszy mecz w tym roku na korcie centralnym i bardzo chciałam utrzymać koncentrację - mówiła zaraz po zakończeniu spotkania. Polka otrzymała za to burzę oklasków od licznie zgromadzonej publiczności.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zastawili pułapki na kolarzy! "Przez takie głupoty..."

- Jestem szczęśliwa, że mogłam zagrać tak solidne spotkanie. I pokazać to, co ćwiczyłam podczas treningów. Czuję się pewna siebie i szczęśliwa. Szczerze mówiąc nie zdarzało się to zbyt często na Wimbledonie - dodała liderka światowego rankingu.

Iga Świątek wielokrotnie powtarzała, że czuje się szczęśliwa oraz pewna siebie. Z czasem coraz lepiej radzi sobie na kortach trawiastych.

- Wygrałam tutaj jako juniorka i myślałam, że w przyszłości to będzie "mój" turniej. Trzeba jednak bardzo ciężko pracować, bo konkurencja jest duża i nie ma wiele czasu na treningi na trawie. Na pewno czuję, że każdego roku muszę czerpać z dotychczasowych doświadczeń. Jestem pewna, że każdego roku będzie mi łatwiej grać tutaj - zakończyła.

W III rundzie Wimbledonu Iga Świątek zmierzy się z lepszą w meczu Diane Parry - Petra Martić. Polka po raz kolejny na korcie ma pojawić się w piątek, 7 lipca.

Czytaj także:
Chaos na Wimbledonie. Będzie wyścig z czasem u Hurkacza
Tak Iga Świątek zaczęła mecz. Trudno było przeoczyć ten szczegół

Źródło artykułu: WP SportoweFakty