Barcelona to tor dobrze znany wszystkim zespołom Formuły 1. Tysiące kilometrów testowych i mnóstwo danych pozwala założyć, że niespodzianek być nie powinno. Teoretycznie. Jednak w drugiej odsłonie treningu Mercedes zaskoczył bardzo mocną formą. Paradoksalnie problem w tym, że taką formę srebrne bolidy prezentowały na początku weekendu F1 w Miami.
Ta szybkość nie przełożyła się później na konkurencyjność ani w kwalifikacjach, ani w wyścigu. Nie jest też wykluczone, że dwa czołowe zespoły - Red Bull Racing i Ferrari celowo oszczędzają jednostki napędowe w trakcie piątkowych sesji, korzystając z "wolniejszych" konfiguracji.
Jednak już w pierwszej odsłonie kwalifikacji do GP Hiszpanii było widać, że Mercedes ma szybszy samochód, a Q2 tylko to potwierdziło. Gołym okiem widać też było poprawę w zachowaniu samochodu. Nie było śladu po wcześniejszym "podskakiwaniu", które było jednym z głównych problemów aktualnej konstrukcji Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk-Tekieli wyglądała zjawiskowo. A to był zwykły spacer
Ferrari z przewagą nad Red Bullem
Dużo zamieszania przed wyścigowym weekendem w Katalonii związane było z kontrowersyjną decyzją FIA. Federacja postanowiła nie wyciągać konsekwencji z niezwykłego podobieństwa konstrukcji Aston Martina do aktualnego modelu Red Bulla. Biorąc pod uwagę fakt, że sporo inżynierów Red Bulla przeszło w tym sezonie do konkurencji z Silverstone i rozwojowy terminarz przed sezonem jasne jest, że znaczna ilość danych musiała trafić do "zielonych" na długo przed oficjalną prezentacją Red Bulla.
Kwalifikacje potwierdziły wyraźny postęp Mercedesa i niewielką, ale ciągle wyraźną przewagę szybkościową Ferrari nad Red Bullem. Wydawało się co prawda, że presja może po raz kolejny pogrążyć Charlesa Leclerca, ponieważ w decydującym momencie Q3 popełnił błąd i musiał zrezygnować z bardzo dobrego okrążenia zostawiając sobie raptem jedną szansę na zdobycie pole position. I to perfekcyjne okrążenie był w stanie powtórzyć, oczywiście pomijając wcześniejszy błąd.
Max Verstappen nie miał na takie tempo odpowiedzi. Co prawda w ostatnim przejeździe narzekał na problemy techniczne, ale realnie drugie pole startowe, rozdzielające dwóch kierowców Ferrari, to wszystko co Holender mógł w sobotę osiągnąć.
Kwalifikacje to jednak przedsmak emocji, szczególnie przy tak wysokiej temperaturze powietrza (asfalt przy starcie miał 50 st. C). Było jasne, że strategia i zarządzanie kondycją opon będzie kluczem do sukcesu w niedzielę. Ciekawe w takich warunkach, że wiele teamów zdecydowało się na start na oponach miękkich. To pokazuje jak ważny jest w Barcelonie start, choć Toto Wolff tuż przed rozpoczęciem wyścigu powiedział, że wygra ten, którego bolid będzie najbardziej oszczędny oponowo, a jednak kierowcy na pozycjach od pierwszej do szóstej na starcie, czyli od Leclerca do Hamiltona, założyli miękkie gumy.
Pierwsze kłopoty Leclerca
Szybko w trakcie wyścigu stało się jasne, że czeka nas jedna z ciekawszych rywalizacji w tym sezonie. Dużą rolę odgrywały warunki. Nie tylko upał, bo ten był duży przecież również w Miami, ale choćby wiatr. To właśnie wiatr stał za błędem Carlosa Sainza w zakręcie numer cztery, po którym spadł na koniec stawki, a chwilę później taki sam błąd, w identycznym miejscu popełnił Max Verstappen.
Wiatr nie tylko był silny, ale również zmieniał kierunek. Verstappen stracił tylko dwie pozycje i miał sporo szczęścia. To jednak dość istotny moment dla przebiegu wyścigu, ponieważ kierowca Red Bulla miał bardzo duże problemy z wyprzedzeniem George'a Russella, który spektakularnie i czasem na granicy legalności się bronił. Red Bull był co prawda szybszy, ale w samochodzie Holendra zacinał się DRS.
Wyraźne było też rozgoryczenie Maxa Verstappena, za którym po zmianie opon pojawił się Sergio Perez. Mieliśmy zatem bardzo ciekawą rywalizację trójki - zaciekle broniący się Russell, Verstappen z zacinającym się systemem DRS i Perez na świeżych oponach domagający się przepuszczenia, bo wtedy "szybciej zaatakuje Russella". To był naprawdę ciekawy moment wyścigu.
Cały splot zdarzeń, od strategii poprzez błąd Verstappena i dobre tempo Russella, postawił zespół Red Bulla w mocno niezręcznej sytuacji. Perez już przecież raz w tym wyścigu przepuścił zespołowego kolegę, a dysponując niemal nowymi oponami i sprawnym DRS miał moralne prawo domagać się pierwszeństwa. I z tego prawa korzystał.
Niezręczną sytuację przerwało nowe rozdanie kart i ogromne zaskoczenie nie tylko w ramach GP Hiszpanii, ale również w skali całego sezonu. Defekt bolidu Leclerca. Pierwsza tego typu sytuacja dla Ferrari w tym roku. Biorąc pod uwagę relatywnie wczesny moment odpadnięcia z rywalizacji Monakijczyka, stracił on nawet możliwość zarobienia jednego punktu za najszybsze okrążenie.
Czy Mercedes dołączy do zabawy?
Bardzo szybko zmieniono strategię w Red Bullu dodając kolejny pit-stop, po którym Verstappen w szybkim tempie dochodził Russella i Pereza. Meksykanin, po raz drugi w tym wyścigu otrzymał polecenie przepuszczenia kolegi z zespołu. Kierowca z Meksyku nie omieszkał skomentować takiej postawy zespołu, mówiąc wprost przez radio, że jest to nie fair, ale bez dalszej dyskusji poddał się zaleceniom. Na otarcie łez, poza drugim miejscem Perez zgarnął punkt za najszybsze okrążenie.
GP Hiszpanii to kolejne po Imoli podwójne zwycięstwo Red Bulla w aktualnym sezonie. To pokazuje nie tylko jak dobry jest Verstappen, ale równolegle podkreśla szybkość Pereza, który z dotychczasowych partnerów zespołowych Holendra radzi sobie bodaj najlepiej. "Czerwone byki" skorzystały oczywiście z pecha Ferrari, bo w sensie czystej szybkości wyścigowej włoski zespół był w Barcelonie górą, ale z drugiej strony Red Bull też miał spore problemy techniczne w poprzednich wyścigach.
Teraz szanse się wyrównały. Na pewno punktowo, ponieważ Verstappen pierwszy raz od początku sezonu prowadzi w klasyfikacji F1, a jednocześnie był w stanie utrzymać swój popisowy rekord wygrania wszystkich dotychczasowych wyścigów sezonu, w których nie przeszkodził mu defekt. Tym razem to już czwarte zwycięstwo.
Różnice pomiędzy dwoma czołowymi zespołami są niewielkie, szanse często zmieniają się z wyścigu na wyścig. To idealnie wyrównana walka i nie zanosi się, moim zdaniem, aby sytuacja się w najbliższym czasie diametralnie zmieniła, choćby ze względu na bardzo ostre ograniczenia budżetowe. Postęp technologiczny w tym sezonie po prostu nie jest tak szybki jak dwa, trzy lata temu.
Tym bardziej zdumiewa poprawa formy Mercedesa. Bardzo ciekawe czy jego kierowcy będą mogli na stałe dołączyć do rywalizacji Red Bull-Ferrari. W Hiszpanii nie tylko tempo kwalifikacyjne srebrnych bolidów było dużo lepsze niż dotychczas.
Czytaj także:
Red Bull szuka zdrajcy. Sprawdza komputery w fabryce zespołu
Nagie zdjęcie kierowcy F1 zrobiło furorę. Wszystko w szczytnym celu