Red Bull szuka zdrajcy. Sprawdza komputery w fabryce zespołu

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner
zdjęcie autora artykułu

Ciąg dalszy afery szpiegowskiej w F1. Red Bull Racing na razie nie zamierza wszczynać działań przeciwko Aston Martinowi i zgłaszać sprawy do FIA. W fabryce "czerwonych byków" w Milton Keynes rozpoczęła się jednak kontrola komputerów.

Czy Aston Martin wykradł dane Red Bull Racing i nielegalnie skopiował bolid konkurencji? Tym pytaniem w najbliższych tygodniach będzie żył padok Formuły 1. Po tym jak ekipa z Silverstone przygotowała solidny pakiet poprawek, model AMR22 wygląda niczym wierna kopia RB18. W padoku F1 prześmiewczo zaczęto go nazywać "zielonym Red Bullem".

FIA zajęła się sprawą na początku weekendu i szybko stwierdziła, że model Aston Martina powstał zgodnie z przepisami. Brytyjczycy przedstawili dowody świadczące o tym, że zastosowane rozwiązania aerodynamiczne sprawdzali jeszcze w listopadzie 2021 roku, a więc na długo przed premierą maszyny Red Bulla.

Tyle że w ostatnich miesiącach szereg pracowników Red Bulla zmienił miejsce pracy i przeniósł się właśnie do Aston Martina. Na taki ruch zdecydował się m.in. Dan Fallows, przez lata główny aerodynamik "czerwonych byków". Dlatego też Helmut Marko powiedział w Barcelonie wprost, że doszło do wykradnięcia danych i Red Bull ma na to dowody.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie wierzyli, że mu się uda. Polski minister sportu zrobił show!

Jednak "czerwone byki" na razie nie zamierzają składać żadnych wniosków do FIA, skupiając się na wewnętrznym śledztwie we własnej fabryce. - FIA sprawdziła ich bolid i stwierdziła, że powstał zgodnie z przepisami. Teraz my mamy robotę po swojej stronie do wykonania. Musimy sprawdzić, czy nie doszło do wycieku danych z komputerów. Chcemy mieć pewność i już to badamy - powiedział Pierre Wache, dyrektor techniczny Red Bulla, cytowany przez motorsport.com.

Krytycznie na słowa kierownictwa Red Bulla zareagował Andrew Green. Szef techników Aston Martina poczuł się "rozczarowany" oskarżeniami rywali. - My chcemy mieć pewność, że bronimy samych siebie. Mamy limity budżetowe w F1, więc dane zgromadzone w komputerach mają ogromną wartość. Kontrola ma wykazać, czy nasze aktywa przechowywane na dyskach są odpowiednio zabezpieczone - dodał Wache.

Jak zauważył Wache, ekipy mogą wydać maksymalnie 140 mln dolarów w sezonie 2022. Zyskanie dostępu do już gotowych danych daje im oszczędność czasu i gotówki, bo inżynierowie nie muszą spędzać godzin na opracowywaniu różnych koncepcji. Dlatego Red Bull zamierza dokładnie prześwietlić każdy komputer w zakładach w Milton Keynes.

- Odpowiedź FIA była jasna. Na ten moment wygląda to tak, że Aston Martin zbudował poprawki zgodnie z regulaminem. Dlatego nie podejmiemy żadnych działań w tym względzie, dopóki nie znajdziemy jakiegoś dowodu we własnym zespole - stwierdził Wache.

Czytaj także: Afera szpiegowska rozgrzewa F1. Jest odpowiedź na poważne oskarżenia Kuriozalne słowa na temat Roberta Kubicy. Jest komentarz Polaka

Źródło artykułu:
Czy Red Bull udowodni, iż Aston Martin wykradł dane jego bolidu?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)