Na początku 2022 roku "Forbes" ocenił majątek Lawrence'a Strolla na 2,9 mld dolarów. Kanadyjski przedsiębiorca dorobił się fortuny na rynku odzieżowym, przejmując dobrze prosperujący biznes po ojcu. To on stoi za sukcesem takich marek jak Tommy Hilfiger, Michael Kors, Pierre Cardin czy Ralph Lauren.
Motorsport to nie biznes odzieżowy
Od kilku lat biznesowe imperium Strolla powiązane jest też z motoryzacją. Zainwestował on ponad 100 mln dolarów w rozwój Williamsa, gdy startował tam jego syn Lance, a następnie za nieco ponad 100 mln dolarów nabył upadające Force India. Aby w pełni wykorzystać potencjał biznesowy wynikający z obecności w Formule 1, namówił partnerów biznesowych do nabycia akcji Aston Martina. Tu zaczynają się kłopoty miliardera.
Pierwsza część planu poszła nieźle, bo Stroll nabył akcje brytyjskiego producenta, gdy był on w dołku w związku z fatalną sprzedażą samochodów. Szybko udało się przemianować zespół F1 na Aston Martina. Zawarto też porozumienie z Mercedesem, na mocy którego oba podmioty zaczęły współpracować przy produkcji pojazdów drogowych, jak i F1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
Po kilkunastu miesiącach od tamtych wydarzeń sytuacja jest kiepska. Stroll cały czas musi dokładać do biznesu, a akcje Aston Martina są jeszcze tańsze niż w momencie zakupu. Do tego luksusowy model DBX sprzedaje się gorzej niż oczekiwano. To wszystko wywołuje znaki zapytania dotyczące dalszych inwestycji miliardera.
Z informacji racingnews365.com wynika, że Stroll zaczął szukać środków na dalsze funkcjonowanie Aston Martina - mowa o firmie produkującej samochody osobowe. Kanadyjczyk nie chce dalej wykładać swoich prywatnych pieniędzy, bo już teraz ten biznes staje się dla niego studnią bez dna. Dlatego sytuację ma uratować inwestor zewnętrzny.
Kanadyjski miliarder miał zgłosić się z ofertą do giganta paliwowego Aramco, kilku funduszy działających w Arabii Saudyjskiej, a także jednego funduszu posiadającego siedzibę w Kalifornii.
Chociaż firma produkująca samochody i zespół F1 stanowią odrębne byty prawne, to w padoku nie brakuje głosów, że Saudyjczycy z Aramco mogą mocniej zainwestować w Aston Martina. Gigant paliwowy od roku 2022 jest sponsorem tytularnym ekipy F1, a podpisany kontrakt zapewnił mu możliwość nabycia udziałów w stajni z Silverstone. Łatwo zatem wyobrazić sobie rozszerzenie współpracy o pojazdy drogowe.
Saudyjczycy chcą się pokazać na Zachodzie
Akcje Aston Martina są obecnie na najniższym poziomie w historii firmy. Jej zadłużenie wynosi 1,2 mld funtów, na co składają się różnego rodzaju obligacje, pożyczki i papiery skarbowe.
Dla Saudyjczyków nabycie akcji w firmie produkującej samochody, jak i zespole F1 byłoby kolejnym ruchem w kierunku Zachodu. Tamtejszy reżim od pewnego czasu chce kreować pozytywny wizerunek na arenie międzynarodowej, stąd m.in. obecność Aramco w Formule 1, organizacja GP Arabii Saudyjskiej, Rajdu Dakar, a nawet przejęcie klubu piłkarskiego Newcastle United.
Stroll potrzebuje funduszy nie tylko po to, by inwestować w firmę produkującą samochody, ale też w ekipę F1. Obecnie w Silverstone trwa budowa nowej fabryki i tunelu aerodynamicznego. Koszt tej inwestycji szacowano na 250 mln funtów, ale w obliczu wojny w Ukrainie i wzrostu cen, kwota będzie wyższa. Kanadyjczyk planował sfinansować budowę poprzez emisję specjalnych obligacji.
Co ciekawe, Aston Martin przeżył do tej pory siedem bankructw, co pokazuje, że legendarny producent pojazdów co chwilę musi mierzyć się z kryzysami. Również zespół z Silverstone miewał problemy - Stroll nabył go w połowie 2018 roku, gdy upadające Force India znajdowało się pod zarządem komisarycznym.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty
Czytaj także:
Nelson Piquet przeprosił Lewisa Hamiltona. Jest tylko jedno "ale"
Mick Schumacher na wylocie z F1. Zostały mu cztery wyścigi