Jeszcze w piątek Ferrari informowało, że Carlos Sainz w GP Francji skorzysta z nowej elektroniki. Hiszpan przekroczył tym samym dozwoloną pulę na sezon 2022, co wiązało się z przesunięciem o dziesięć pozycji na starcie do niedzielnego wyścigu Formuły 1 na Paul Ricard. Spekulowano jednak, że Sainza czeka w ten weekend bardziej dotkliwa kara.
Plotki zostały potwierdzone w sobotę. Przed kwalifikacjami GP Francji stało się jasne, że w bolidzie Sainza zamontowano też nowy silnik spalinowy, turbosprężarkę, MGU-K oraz MGU-H. Oznacza to, że 27-latek rozpocznie niedzielny wyścig F1 z końca stawki.
Dla Sainza wymiana silnika w GP Francji to konsekwencja przykrych doświadczeń z Austrii, gdzie jego bolid stanął w płomieniach w końcówce wyścigu w momencie, gdy Hiszpan miał szansę na wywalczenie drugiej pozycji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
- Muszę znaleźć sposób na wyprzedzanie tutaj. Najlepszym lekarstwem na to będzie po prostu podkręcenie naszej prędkości. Musimy poszukać lepszych ustawień. Zobaczymy też, jak to wszystko będzie wyglądać w momencie, gdy rywale ustawią swoje silniki na pełnych obrotach - powiedział Sainz w Sky Sports jeszcze po piątkowych treningach.
Hiszpański kierowca nie jest jedynym, który musi się zmierzyć z karą. Przy okazji GP Francji doszło też do nadprogramowej wymiany jednostki napędowej w maszynie Kevina Magnussena. W przypadku Duńczyka mechanicy Haasa wymienili silnik spalinowy, turbosprężarkę, MGU-K, MGU-H oraz układ wydechowy.
Sainz i Magnussen będą w kwalifikacjach do GP Francji walczy o to, który z nich zajmie 19. pole startowe. Wyżej ustawiony będzie ten kierowca, który osiągnie lepszy czas.
Czytaj także:
Robert Kubica niepocieszony po treningu. Wymowny komentarz Polaka
Upały we Francji zaszkodzą Ferrari? Silniki na cenzurowanym