Kolejny błąd strategów Ferrari. Zespół tłumaczy się z kary dla Leclerca
Charles Leclerc mógł ukończyć GP Belgii na piątym miejscu, ale wskutek błędnej decyzji strategów Ferrari został sklasyfikowany na szóstej pozycji. Monakijczyk został zaproszony na dodatkowy pit-stop w końcówce wyścigu, co odbiło mu się czkawką.
Leclerc, zamiast zająć się przygotowaniami do wykręcenia najszybszego okrążenia w wyścigu, musiał poświęcić czas na wyprzedzenie Alonso. To mu się udało, ale po przekroczeniu mety okazało się, że lider Ferrari przekroczył prędkość w alei serwisowej. Otrzymał za to 5 s kary i finalnie spadł na szóstą lokatę.
W rozmowie ze Sky Sports po wyścigu Leclerc wziął na siebie odpowiedzialność za przekroczenie prędkości w pit-lane, ale podczas późniejszego briefingu prasowego szef Ferrari ujawnił, że błąd wynikał z awarii czujnika w samochodzie. - Sytuacja była na pograniczu - powiedział Mattia Binotto, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!W alei serwisowej kierowcy nie mogą przekroczyć prędkości 80 km/h. W przypadku Leclerca limit został złamany o 1 km/h.
Niezależnie od awarii czujnika, wątpliwy wydaje się sens wzywania Leclerca na dodatkowy pit-stop w sytuacji, gdy powrócił on na tor za Alonso i był z góry skazany na porażkę. - To była okazja. Był pewien margines na to, że wyjedziemy przed Fernando. Decyzja była właściwa, choć wiedzieliśmy, że wyjedziemy bardzo blisko Fernando. Mieliśmy świadomość, że Charles może go potem wyprzedzić, bo będzie miał świeższe opony i DRS. Dlatego uważam, że to był właściwy ruch - podsumował Binotto.
Czytaj także:
Ferrari musi poszukać odpowiedzi. Gigantyczna przewaga Red Bulla
Ekipę F1 zalała fala hejtu. "Niektórzy posuwają się za daleko"