Jeszcze kilka lat temu Daniel Ricciardo miał opinię jednego z najlepszych kierowców w Formule 1. Jednak od pewnego czasu Australijczyk nie ma dobrej passy w królowej motorsportu. Niepowodzeniem zakończył się jego pobyt w Renault (2019-2020), a brak progresu francuskiej ekipy skłonił go do kolejnej zmiany ekipy i postawienia na McLarena.
W szeregach zespołu z Woking 33-latek został zepchnięty do defensywy przez Lando Norrisa, aż w końcu McLaren postanowił przedwcześnie zakończyć współpracę z Australijczykiem. Jego miejsce w sezonie 2023 zajmie Oscar Piastri.
Ricciardo ma obecnie twardy orzech do zgryzienia. Wolne miejsca w F1 mają Williams i Haas. Z padoku docierają jednak wieści, że dla obu zespołów nie jest on opcją priorytetową. Sam kierowca też niechętnie zapatruje się na jazdę w dwóch najsłabszych ekipach w stawce. Dlatego z każdym dniem coraz bardziej prawdopodobny staje się scenariusz, w myśl którego Ricciardo zabraknie na polach startowych w sezonie 2023.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
- Myślę, że wszystko ma swoje plusy i minusy. Przerwa też ma swoje zalety. Ostatnie 18 miesięcy było dla mnie dość trudnych, więc zyskanie trochę czasu wolnego też byłoby dla mnie niezłym rozwiązaniem - powiedział Ricciardo w Sky Sports.
- Jestem otwarty na każdy scenariusz. Pozostanie aktywnym też ma swoje plusy. Dlatego chcę rozważyć każdą opcję. Nawet jeśli miałoby to dotyczyć pełnienia funkcji rezerwowego - dodał australijski kierowca.
Daniel Ricciardo obecnie jest jedynym Australijczykiem w stawce. Z tego punktu widzenia, ciekawe jest to, że jego miejsce w McLarenie zajmie młodszy rodak. Menedżerem Oscara Piastriego jest Mark Webber, również pochodzący z Antypodów. Jednak 33-latek nie ma pretensji do duetu Piastri-Webber o to, że musi zwolnić miejsce młodemu kierowcy w zespole z Woking.
- To nie jest nic osobistego - zapewnił Ricciardo, który ma nadzieję, że Piastri "będzie osiągał dobre wyniki w F1".
Czytaj także:
Niemcy w kryzysie. "To jakieś szaleństwo"
Niepoważne zachowanie zespołu F1. Nawet nie potrafili przygotować kontraktu