Niemcy w kryzysie. "To jakieś szaleństwo"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: start do wyścigu F1

Jeśli Mick Schumacher nie utrzyma miejsca w F1, to po raz pierwszy od lat Niemcy nie będą mieć swojego przedstawiciela w królowej motorsportu. Sytuacja martwi najważniejsze osoby w padoku. - To zbyt ważny rynek dla F1 - ocenia Toto Wolff.

Gdy Michael Schumacher wygrywał wraz z Ferrari kolejne tytuły mistrzowskie w Formule 1, w niedzielne popołudnia przed telewizorami zasiadało ponad 10 mln Niemców. Teraz oglądalność wyścigów F1 w stacji RTL momentami spada poniżej 1 mln. Równocześnie w kalendarzu próżno szukać GP Niemiec, bo tamtejsi promotorzy i sponsorzy nie zamierzają się licytować z krajami Bliskiego Wschodu o miejsce w terminarzu.

Co gorsza dla Niemiec, nie zanosi się na poprawę sytuacji. Po sezonie 2022 z F1 pożegna się Sebastian Vettel, którego dominacja w sezonach 2010-2013 nie potrafiła wzbudzić takiego zainteresowania motorsportem w narodzie, jak w przypadku Michaela Schumachera. Obecnie jedyną nadzieją Niemców jest syn "Schumiego", ale 23-letni Mick również notuje kiepskie wyniki i znajduje się na wylocie z F1.

- To jakieś szaleństwo. Po tych wszystkich latach z Schumacherem i Vettelem, brak Niemca w F1 byłby czymś nienormalnym. Niemcy to dla nas ważny rynek. Verstappen pokazuje zresztą, jaki entuzjazm może generować jeden kierowca w danym kraju. Można to zestawić z tym, co Schumacher zrobił dla Niemiec - ocenił w "Bildzie" Christian Horner, szef Red Bull Racing.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!

Jeśli Mick Schumacher nie znajdzie nowego zespołu w F1, po raz pierwszy od sezonu 1991 Niemcy nie będą miały swojego reprezentanta w stawce. Jak na ironię, jeszcze przed dekadą narzekano na nadmiar niemieckich kierowców w królowej motorsportu. Choćby w sezonie 2010 na polach startowych regularnie pojawiało się siedmiu Niemców.

- Potrzebujemy niemieckiego kierowcy F1, chciałbym też powrotu GP Niemiec. Musimy znaleźć rozwiązanie tego problemu. To zbyt ważny rynek - ocenił Toto Wolff, który jako szef Mercedesa rozpoczął starania, by załatwić Mickowi Schumacherowi miejsce w Williamsie.

Wątpliwości ws. kryzysu motorsportu w Niemczech nie ma Ralf Schumacher. - Powinniśmy zacząć traktować Verstappena jako Niemca - zażartował 47-latek w RTL, zdaniem którego zbyt wysokie koszty sprawiają, że młodzież nie garnie do kartingu w jego ojczyźnie.

- Sporty motorowe mają problem. W czasach Michaela wszyscy chcieli jeździć na gokarty i próbować swoich sił. Nawet jeśli była to kosztowna przyjemność, to rodzice jakoś znajdowali środki na ten cel. Teraz wszystko wygląda inaczej. Sezon w kartingu kosztuje co najmniej 200 tys. euro. Rywalizacja na wyższym poziomie to już 500 tys. euro. Kogo na to stać? - zapytał młodszy z braci Schumacherów.

Niemcom pozostaje kibicować swoim markom w F1. W sezonach 2014-2021 absolutnym dominatorem był Mercedes, choć mowa o zespole, który siedzibę ma w Wielkiej Brytanii. Od roku 2026 w stawce pojawi się Audi, a najprawdopodobniej również Porsche. Być może te marki sfinansują program rozwojowy, który doprowadzi do wyszkolenia nowych talentów na miarę Schumachera czy Vettela.

Czytaj także:
Ferrari zrównane z ziemią po kolejnym błędzie. Jest odpowiedź ekipy
Wybuch agresji Lewisa Hamiltona. Są przeprosiny Brytyjczyka

Komentarze (1)
avatar
Samek87
7.09.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I co się tu dziwić, że F1 spada, bo tylko kasa i kasa. 500 tys euro za walkę na cartingu to chore. Dlatego jeżdżą tylko dziani synusiowie, a prawdziwej rywalizacji od dawna brak. To samo z samo Czytaj całość