Daniel Ricciardo po sezonie 2022 opuści McLarena, choć jego kontrakt miał obowiązywać jeszcze przez rok. Słabe wyniki Australijczyka sprawiły, że zespół z Woking postanowił przedwcześnie rozwiązać jego umowę, sięgając po 21-letniego Oscara Piastriego. W obliczu braku ciekawych ofert, Ricciardo grozi wypadnięcie ze stawki etatowych kierowców F1.
W ostatniej rozmowie ze Sky Sports 33-latek przyznał, że może rozważyć pracę w roli rezerwowego. Tymczasem z informacji dziennikarza Joe Sawarda wynika, że Daniel Ricciardo prowadzi rozmowy z Mercedesem. Australijczyk miałby zostać testerem i rezerwowym stajni z Brackley.
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że po sezonie 2023 wygasa kontrakt Lewisa Hamiltona z Mercedesem. "Słyszałem, że Daniel rozmawiał z Mercedesem o takiej roli, która dałaby mu szansę na powrót do ścigania w przyszłości, jeśli Lewis uzna, że ma już dość F1" - napisał na swoim blogu Saward.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
Jak zauważył brytyjski dziennikarz, koniec kariery Lewisa Hamiltona "musi w końcu się wydarzyć". Wprawdzie Mercedes posiada w swoich szeregach George'a Russella, który kreowany jest na nowego lidera niemieckiej ekipy, ale musi ona posiadać też zawodnika idealnie spełniającego zadania kierowcy numer dwa. Daniel Ricciardo wkomponowałby się do tej roli.
W przeszłości Ricciardo był już łączony z Mercedesem. Miało to miejsce, gdy australijski kierowca dorastał do decyzji o opuszczeniu Red Bull Racing. Ostatecznie przed sezonem 2019 postanowił przenieść się do Renault. Rozmowy z Mercedesem i Ferrari zostały wówczas szybko zakończone, bo obie ekipy uznały, że Australijczyk będzie zbyt dużym zagrożeniem dla liderów - Lewisa Hamiltona i Charlesa Leclerca.
Saward ustalił, że Ricciardo obecnie bierze pod uwagę jedynie transfer do Alpine w sezonie 2023, ale Francuzi wolą zakontraktować Pierre'a Gasly'ego. Australijczyk nie myśli o startach w Williamsie czy Haasie, bo nie gwarantują one konkurencyjnego bolidu. W tej sytuacji bardzo prawdopodobne jest to, że w roku 2023 nie będziemy go oglądać regularnie w wyścigach F1.
Czytaj także:
Niemcy w kryzysie. "To jakieś szaleństwo"
Niepoważne zachowanie zespołu F1. Nawet nie potrafili przygotować kontraktu