Max Verstappen odniósł zwycięstwo w GP Włoch w kontrowersyjnych okolicznościach. Wszystko za sprawą spóźnionej reakcji sędziów, którzy w końcówce dość długo zwlekali z decyzją o wyjeździe na tor samochodu bezpieczeństwa. Neutralizacja trwała aż do zakończenia rywalizacji, przez co kierowcy Formuły 1 przejechali linię mety za samochodem bezpieczeństwa.
Utrzymanie neutralizacji aż do końca wyścigu sprawiło, że Charles Leclerc nie otrzymał szansy na atak na lidera GP Włoch. To najpewniej rozzłościło kibiców na Monzy, którzy później wybuczali i wygwizdali triumfatora zawodów. Natomiast pretensje do sędziów zgłaszali przedstawiciele Ferrari, a nawet Red Bull Racing.
- Było wystarczająco dużo czasu, aby dokonać restartu wyścigu. Do tego samochód bezpieczeństwa ustawił się przed niewłaściwym bolidem, pilotując George'a Russella - mówił po wyścigu Christian Horner w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu
Liczne kontrowersje wywołały reakcję FIA. Jak zapewnił rzecznik federacji, pozostawienie zepsutego bolidu Daniela Ricciardo na poboczu nie było wystarczającym powodem, aby przerywać wyścig czerwoną flagą i następnie wznawiać go na ledwie kilka okrążeń. Dlatego sędziowie podjęli decyzję o normalnej neutralizacji.
- Dołożono wszelkich starań, aby szybko zabrać z toru bolid numer 3 i wznowić wyścig, ale sytuacja się skomplikowała. Funkcyjni nie byli w stanie wrzucić biegu neutralnego w samochodzie i wepchnąć go na drogę ewakuacyjną - powiedział rzecznik FIA portalowi motorsport.com.
- Ponieważ bezpieczeństwo w takich sytuacjach jest naszym jedynym priorytetem, a incydent nie był na tyle znaczący, by wywiesić czerwoną flagę, wyścig dobiegł końca za samochodem bezpieczeństwa zgodnie z wszystkimi procedurami - dodał rzecznik.
Leclerc w powyścigowym wywiadzie przyznawał, że restart najpewniej nie zmieniłby jego wyniku, bo Verstappen dysponował lepszym tempem. Kierowca Ferrari żałował jednak kibiców, którym nie dano szansy na dodatkowe emocje w końcówce GP Włoch. - Zakończenie wyścigu było rozczarowujące. Szkoda, że nie było nam dane się ścigać - stwierdził Monakijczyk.
Również Ricciardo zapewniał w Sky Sports, że nie był w stanie pozostawić bolidu w innym miejscu. - Samochód po prostu się wyłączył. Nie było żadnych znaków ostrzegawczych, że coś jest nie tak. Dlatego bolid pozostał na biegu. Próbowałem jak najszybciej zjechać z nitki wyścigowej, dojechać do bezpiecznego miejsca. Jednak nie było takiego w pobliżu, więc musiałem po prostu zostawić samochód na trawie - powiedział kierowca McLarena.
Czytaj także:
Ferrari ma pretensje do sędziów. Padły konkretne zarzuty
Kontrowersje na koniec GP Włoch. "Nie chcemy tego"