Ferrari ma pretensje do sędziów. Padły konkretne zarzuty

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc przed Carlosem Sainzem
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc przed Carlosem Sainzem

Zakończenie GP Włoch za samochodem bezpieczeństwa sprawiło, że Charles Leclerc nie miał szansy zaatakować Maxa Verstappena w końcówce wyścigu F1. Zachowanie sędziów nie spodobało się szefowi Ferrari, który miał do nich konkretne pretensje.

GP Włoch przyniosło kontrowersje, bo opieszałość sędziów doprowadziła do tego, że kierowcy Formuły 1 kończyli rywalizację za samochodem bezpieczeństwa, co nie jest częstym zjawiskiem. Całą sytuację sprowokował Daniel Ricciardo, któremu bolid odmówił posłuszeństwa na sześć okrążeń przed metą. Australijczyk zaparkował samochód McLarena na poboczu i konieczna była reakcja służb porządkowych.

Sędziowie dość długo zwlekali z decyzją o neutralizacji, po czym samochód bezpieczeństwa "pilotował" George'a Russella, a nie lidera Maxa Verstappena. W efekcie powstało zamieszanie, które sprawiło, że trzeba było dłużej poczekać na właściwe uformowanie stawki F1. Dopiero później część kierowców mogła się oddublować.

W tej sytuacji Charles Leclerc nie otrzymał szansy na zaatakowanie Maxa Verstappena w końcówce GP Włoch. Wyraźnego rozczarowania postępowaniem sędziów nie ukrywał po wyścigu szef Ferrari. - Nie sądzę, aby chodziło o zmianę przepisów w tej sytuacji. Dyskutowano o nich po GP Abu Zabi na zakończenie 2021 roku. Omawialiśmy je i stwierdziliśmy, że zasady są dobre, więc to nie jest kwestia regulaminu - powiedział Mattia Binotto, cytowany przez motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu

- Jestem jednak rozczarowany, że sędziowie potrzebowali tak wiele czasu na podjęcie decyzji. Nie rozumiem, skąd to opóźnienie z wyjazdem na tor samochodu bezpieczeństwa, dlaczego pojawił się on w takim momencie, że nie prowadził lidera wyścigu - dodał.

Binotto nie był w stanie zrozumieć, dlaczego kierowca samochodu bezpieczeństwa potrzebował tak wiele czasu, by tak uformować stawkę, by znaleźć się przed Verstappenem. - Nie sądzę, by chodziło o bezpieczeństwo. Przecież każdy kierowca musi pilnować minimalnego czasu okrążenia, który jest określony w przepisach. To ma dać gwarancję, by porządkowi mogli pracować spokojnie i bezpiecznie - stwierdził szef Ferrari.

- Akceptuję uzasadnienie FIA, ale mogliśmy lepiej zadziałać przy wypuszczeniu samochodu bezpieczeństwa na tor. To było złe. Nie trzeba zmieniać przepisów, trzeba je tylko lepiej stosować - zauważył Binotto.

Włoch podkreślał, że jego pretensje nie są uzasadnione tym, że Leclerc stracił szansę walki o wygraną w GP Włoch. - Sędziowie muszą wykonywać lepszą pracę dla F1, kibiców. Tu nie chodzi o Ferrari czy włoskich fanów. Nie wiem, jak zakończyłby się wyścig, gdyby wznowiono wyścig. Verstappen miał najszybszy bolid na torze, miał świeże opony. Fakt jest jednak taki, że samochód bezpieczeństwa powinien był wyjechać szybciej na tor i szybciej z niego zjechać. Ufamy sędziom i FIA, ale oni nie wykonali dobrej roboty - podsumował Binotto.

Czytaj także:
Jaka przyszłość Ferrari w F1? Prezydent firmy mówi o "zbyt wielu błędach"
Bunt przeciwko kierowcy w F1. Nie dostanie szansy?

Źródło artykułu: