"Straciliśmy tu życie". Padok F1 wściekły po skandalu w GP Japonii

Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris
Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Lando Norris

Podczas GP Japonii na torze pojawił się dźwig. Miało to miejsce w momencie, gdy kierowcy poruszali się ze sporą prędkością po Suzuce. - To niedopuszczalne - skomentował Lando Norris, zwracając uwagę na tragiczny wypadek Julesa Bianchiego.

Pierre Gasly jako pierwszy wpadł w furię w związku z wydarzeniami, które miały miejsce na początku GP Japonii. Wyścig Formuły 1 został przerwany po poważnym wypadku Carlosa Sainza w związku z fatalną widocznością. Podczas gdy kierowcy poruszali się jeszcze ze sporą prędkością po torze Suzuka, na obiekt wyjechał dźwig, który zmierzał w kierunku zniszczonego bolidu Sainza.

- Nie mogę w to uwierzyć - grzmiał przez radio Gasly. FIA nie ma sobie jednak nic do zarzucenia, bo chwilę później ogłosiła, że kierowca Alpha Tauri jechał zbyt szybko w warunkach czerwonej flagi, a dźwig wyjechał na tor już po ogłoszeniu przerwania GP Japonii.

Jednak inni kierowcy nie zostawiają suchej nitki na decyzji dyrekcji wyścigowej i FIA. "Co tam się stało?! Straciliśmy życie w takiej sytuacji przed laty. Ryzykujemy życiem, zwłaszcza w takich warunkach. Chcemy się ścigać, ale... To nie do przyjęcia!" - napisał Lando Norris na Twitterze.

- Chłopcy, co do cholery robi dźwig na torze? - pytał przez radio Charles Leclerc, gdy zmierzając do alei serwisowej po przerwaniu wyścigu czerwoną flagą. Reakcja kierowcy Ferrari była zrozumiała, bo na Suzuce w roku 2014 doszło do fatalnego wypadku jego ojca chrzestnego - Julesa Bianchiego. Francuz podczas GP Japonii rozgrywanego w deszczu wypadł z toru i uderzył w dźwig, który zabierał z poboczu inny uszkodzony samochód.

Bianchi wskutek tamtego wypadku doznał poważnych obrażeń głowy i zapadł w śpiączkę, z której nie udało się go wybudzić. Zmarł kilka miesięcy później w szpitalu w Nicei. Na wydarzenia z niedzielnego wyścigu zareagował ojciec tragicznie zmarłego kierowcy. "Brak szacunku dla kierowców. Brak szacunku dla pamięci Julesa" - napisał na Instagramie Philippe Bianchi.

"Jak stanowczo mamy się wyrazić, że nie chcemy widzieć dźwigu na torze? Straciliśmy Julesa przez taki błąd. To, co się wydarzyło, jest całkowicie nie do przyjęcia. Mam nadzieję, że to ostatni raz, gdy widzę dźwig na torze" - w tak stanowczych słowach wydarzenia z niedzielnego GP Japonii skomentował Sergio Perez, kierowca Red Bull Racing.

Czytaj także:
Skandal w GP Japonii. Kierowca wpadł w furię i trudno się dziwić
Nagranie z trybun F1 mrozi krew w żyłach. To mogło zakończyć się fatalnie

ZOBACZ WIDEO: Kto zawiódł w kadrze? Jemu mówimy "nie"

Komentarze (0)