Po wypadku Carlosa Sainza na pierwszym okrążeniu GP Japonii, sędziowie wysłali na tor dźwig, który miał za zadanie wyciągnąć z pobocza uszkodzony bolid Ferrari. Decyzja stewardów wywołała jednak oburzenie kierowców Formuły 1, którzy doskonale mają w pamięci wydarzenia z 2014 roku. Wtedy Jules Bianchi właśnie w deszczowych warunkach na torze Suzuka uderzył w dźwig i doznał obrażeń, które doprowadziły do jego śmierci.
Najbardziej oburzony by Pierre Gasly, który przejechał obok dźwigu ze sporą prędkością. - Mogłem zginąć - krzyczał kierowca Alpha Tauri, który po przerwaniu wyścigu czerwoną flagą wybrał się do sędziów i chciał wiedzieć, kto dopuścił do takiego skandalu. 26-latek usłyszał jednak, że wypuszczenie dźwigu było zgodne z przepisami, bo rywalizacja w tym momencie była już przerwana czerwoną flagą, a on sam powinien był jechać znacznie wolniej.
FIA wydała komunikat, w którym przypomniała, że standardową procedurą jest zabieranie uszkodzonych bolidów przez różnego rodzaju dźwigi czy pojazdy ciężkie. Jednak reakcja kierowców w Japonii sprawiła, że federacja zamierza przyjrzeć się sytuacji i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze
"Chociaż normalną praktyką jest zabieranie bolidów podczas neutralizacji i czerwonej flagi, ze względu na szczególne okoliczności, a także biorąc pod uwagę informacje zwrotne od wielu kierowców, FIA rozpoczęła szczegółowy przegląd wydarzeń związanych z umieszczeniem pojazdów ratowniczych podczas GP Japonii" - napisano w komunikacie.
"To część powszechnej praktyki podsumowującej i analizującej wszystkie incydenty wyścigowe w celu zapewnienia ciągłego doskonalenia procesów i procedur" - dodano.
Jednym z aspektów dochodzenia będzie prawdopodobnie ustalenie tego, czy dyrekcja wyścigowa dała zgodę na wyjazd dźwigu po wypadku Sainza, czy też funkcyjni sami działali w popłochu i pojazd ruszył na tor bez pozwolenia sędziów.
Czytaj także:
Skandal w GP Japonii. Kierowca wpadł w furię i trudno się dziwić
Nagranie z trybun F1 mrozi krew w żyłach. To mogło zakończyć się fatalnie