Od Małysza po skoki na byle czym. Miliarder odmienił sport na zawsze

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Dietrich Mateschitz
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Dietrich Mateschitz

- Gdy wchodzimy w jakiś sport, to robimy to w sposób właściwy albo nie robimy tego wcale - powiedział Dietrich Mateschitz. Miliarder zbudował imperium Red Bulla, które zmieniło sport. Bez jego funduszy niektóre dyscypliny nie miałyby racji bytu.

Trudno znaleźć osobę, która nie kojarzyłaby charakterystycznej puszki i hasła o dodawaniu skrzydeł. Jednak kilkanaście lat temu nie było to takie oczywiste. Gdy Adam Małysz zaczynał odnosić sukcesy z Red Bullem na kasku, nie wszyscy znali pojęcie napoju energetycznego. "Czerwone byki" mogły kojarzyć się niektórym fanom Formuły 1, bo w niej firma pojawiła się już w latach 90., wspierając wybrane ekipy i kierowców.

Obecnie Red Bull to gigant, bez którego trudno sobie wyobrazić świat sportu. Dietrich Mateschitz jak nikt wcześniej postawił na promocję przez różnego rodzaju dyscypliny. Jego zespół podbił F1, zaczął odnosić sukcesy w piłce nożnej czy hokeju na lodzie. Producent energetyków rozprzestrzenił się po świecie MotoGP, rajdów WRC, żużla. Postawił na współpracę ze sportowcami z wielu różnych dyscyplin.

Tak powstawało imperium Red Bulla

- Gdy zaczynaliśmy, powiedzieliśmy sobie, że nie ma wystarczającego rynku dla Red Bulla. Dlatego zapowiedzieliśmy, że go stworzymy. To nam się udało - powiedział Mateschitz w rozmowie z "Forbesem". Początkowo firma wydawała ogromne sumy na marketing. Jeszcze w roku 2004 było to 600 mln dolarów, co stanowiło 30 proc. rocznych przychodów. Austriak wykazał się przy tym sprytem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze

Mateschitz nie decydował się na wspieranie gwiazd u szczytu kariery. Często wybierał do promocji marki młode talenty, widząc sens w długofalowej współpracy. Jako pierwszy dostrzegł też potencjał wynikający z promowania hipsterów czy też influenserów. Red Bull wszedł nie tylko w profesjonalny sport. Pod jego znakiem odbywają się różnego rodzaju eventy, które idealnie wpisują się w strategię marki. Mowa choćby o skokach do wody na byle czym.

W roku 2021 firma miała prawie 8 mld dolarów przychodu. Sprzedała na całym świecie 9,8 mld puszek Red Bulla. To pozwoliło Mateschitzowi dorobić się fortuny wartej ponad 20 mld dolarów, co w rankingu "Forbesa" dało mu w chwili śmierci 71. pozycję na świecie.

Mateschitz od lat mieszkał w Salzburgu w Austrii
Mateschitz od lat mieszkał w Salzburgu w Austrii

Wszystko wydarzyło się przypadkiem. W latach 80. Mateschitz był dyrektorem w firmie Procter & Gamble i wybrał się w podróż służbową do Tajlandii. Tam odkrył napój Krating Daeng, który mu zasmakował. Austriak doszedł do wniosku, że podobnego produktu próżno szukać w Europie. Dlatego wpadł na pomysł, by to zmienić. O ile Krating Daeng w Azji był sprzedawany w brązowych szklanych butelkach i nie wyróżniał się z tłumu, o tyle o sukcesie Red Bulla zadecydowały wyróżniające się puszki o niebiesko-srebrnej barwie. Dodatkowo napój został poddany gazowaniu względem oryginału z Azji.

Dietrich Mateschitz objął 49 proc. udziałów w Red Bullu, 51 proc. akcji należało do tajskiego biznesmena - to Chaleo Yoovidhya wypromował w Azji napój Krating Daeng i w związku z tym zdobył pakiet większościowy w firmie. Austriak na start przedsiębiorstwa wyłożył 500 tys. dolarów.

Mogli sponsorować Kubicę

Red Bull pojawił się w F1 jako sponsor Gerharda Bergera. Coraz lepsze wyniki finansowe firmy sprawiły, że w roku 1995 nabyła ona 60 proc. udziałów w Sauberze. Do zespołu z Hinwil trafiali kolejni kierowcy wspierani przez "czerwone byki" - m.in. Heinz-Harald Frentzen, Nick Heidfeld czy Felipe Massa. Gdyby wydarzenia potoczyły się nieco inaczej, na tej długiej liście mogłoby widnieć nazwisko Roberta Kubicy. Polak trafił do Saubera w sezonie 2006, krótko po tym jak Red Bull wycofał się ze szwajcarskiej ekipy.

Dietrich Mateschitz chciał budować swoje imperium w F1 w oparciu o Saubera, ale pokłócił się z założycielem szwajcarskiego zespołu. Peter Sauber przed sezonem 2001 uparł się na zakontraktowanie Kimiego Raikkonena, podczas gdy Red Bull chciał innego wyboru - firma forsowała Enrique Bernoldiego. Ostatecznie miejsce w Sauberze otrzymał Raikkonen, a Red Bull sfinansował Brazylijczykowi starty w ekipie Arrows.

Z perspektywy czasu Mateschitz mógł być wdzięczny, że doszło do jego kłótni z Sauberem. Raikkonen wprawdzie okazał się talentem czystej wody, ale cała sytuacja skłoniła Austriaka do nabycia zespołu, tak aby mieć wpływ na kluczowe decyzje. Okazja nadarzyła się pod koniec 2004 roku, gdy Ford postanowił wycofać się z F1 i wystawił na sprzedaż ekipę Jaguara. Miliarder nabył ją za dolara i równocześnie zakończył współpracę z Sauberem.

Po śmierci Mateschitza świat motorsportu pogrążył się w żałobie
Po śmierci Mateschitza świat motorsportu pogrążył się w żałobie

Mateschitz wyłożył fortunę na rozwój infrastruktury w Milton Keynes, zatrudnił Christiana Hornera w roli szefa Red Bulla i postawił na doświadczonych kierowców - Davida Coultharda i Marka Webbera. Zaledwie rok później nabył upadające Minardi, które przemianował na Toro Rosso (obecnie Alpha Tauri). Celem tej drugiej ekipy było szkolenie młodych kierowców na rzecz głównego zespołu Red Bulla.

Na celowniku Red Bulla znaleźli się m.in. Fernando Alonso i Lewis Hamilton. Obaj odrzucili oferty, bo uznali, że ekipa nia ma szans na sukces. - To tylko puszka napoju - miał powiedzieć Hiszpan szefom ekipy. - To nie jest zespół wyścigowy, to producent napojów - w podobnym tonie wypowiadał się Brytyjczyk. "Czerwonym bykom" zaufał za to Sebastian Vettel, którego firma uczyniła legendą F1. W jej barwach Vettel czterokrotnie zostawał mistrzem świata (2010-2013).

Być może jeszcze większe sukcesy w F1 odniesie Max Verstappen. Austriak szybko dał się namówić w ogromny talent Holendra, dzięki czemu ten pojawił się w królowej motorsportu jako 17-latek. Obecnie Verstappen ma już na swoim koncie dwa tytuły mistrza świata, a niektórzy twierdzą, że to dopiero początek. - Dobrze, że Dietrich był jeszcze w stanie zobaczyć jego drugi tytuł w Japonii - powiedział Horner, nawiązując do sukcesu kierowcy Red Bulla, który miał miejsce na parę dni przed śmiercią Mateschitza.

Energetyk zamiast porannej kawy

Mateschitz był świadom tego, że na Zachodzie nikt nie zrezygnuje z porannej kawy na rzecz słodkiego, gazowanego napoju. Dlatego od początku kierował Red Bulla w stronę osób chcących przekraczać swoje granice, potrzebujących energii. Sponsorowanie sportów ekstremalnych, kojarzonych z nadludzkim wysiłkiem, idealnie wpisywało się w tę strategię.

Jednak Red Bull nie od razu miał fundusze, by wspierać nawet młodych, szerzej nieznanych sportowców. Początkowo Mateschitz zatrudniał do promocji marki studentów. Otrzymywali oni specjalne przerobione samochody Mini Cooper i VW New Beetle, które przypominały puszki napoju energetycznego i wybijały się z tłumu. Miarą sukcesu Mateschitza niech będzie to, że od promocji poprzez studentów przeszedł do tak nieoczywistych zabiegów, jak skok ze stratosfery z wysokości 38 969,4 metrów w wykonaniu Felixa Baumgartnera. Akcję sfinansował oczywiście Red Bull.

Austriak nie był miliarderem w stylu Elona Muska. Nie szukał rozgłosu, nie brylował w mediach. Nie oznacza to jednak, że Mateschitz nie miał swoich kaprysów. W roku 2003 kupił wyspę na Fidżi, którą przekształcił w luksusowy kurort. Na ogromnym terenie powstały zaledwie 25 wille, co gwarantowało jemu i jego partnerom biznesowym prywatność. Właściciel Red Bulla pojawiał się tam raz lub dwa razy w roku, zwykle spędzając kilka tygodni.

W roku 2013 wydał 1,7 mln dolarów na łódź podwodną, z której korzystać mogli jego goście na Fidżi. Był też pasjonatem lotnictwa. Dlatego w Austrii na terenie lotniska w Salzburgu stworzył Hangar-7, w którym ulokował kolekcję zabytkowych maszyn.

- Gdy wchodzimy w jakiś sport, to robimy to w sposób właściwy albo nie robimy tego wcale - powiedział Mateschitz w jednej z rozmów z "Wall Street Journal". Austriakowi marzyło się, by podbić świat piłki nożnej w sposób podobny do tego z F1. Jego RB Lipsk czy Red Bull Salzburg zaczęły odnosić pierwsze sukcesy, ale przerwania hegemonii Bayernu Monachium w Bundeslidze nie przyszło mu zobaczyć na własne oczy.

[B]Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty[/b]

Czytaj także:
Znana przyczyna śmierci Dietricha Mateschitza. Ujawnił ją dziennikarz
Dietrich Mateschitz szykował bliskich na śmierć. Co dalej z Red Bullem?

Komentarze (0)