Ostatnia edycja GP Chin odbyła się w sezonie 2019, gdy w stawce mogliśmy jeszcze oglądać m.in. Roberta Kubicę. Następnie jednak byliśmy świadkami wydarzeń, które mocno wpłynęły na sytuację na świecie. Gdy na początku 2020 roku w Państwie Środka rozprzestrzeniał się koronawirus, szefowie Formuły 1 odwołali wyścig w Szanghaju. Nie mogli wtedy przewidywać, że lada moment COVID-19 wstrzyma cały świat.
F1 powróciła do rywalizacji w drugiej fazie 2020 roku, ale bez wyścigów w odległej Azji - choćby w Japonii czy Chinach. W tym sezonie królowa motorsportu w końcu pojawiła się w kraju kwitnącej wiśni, zaś na sezon 2023 planowano powrót do kalendarza GP Chin. Zawody znalazły się terminarzu z datą 16 kwietnia.
Problem polega na tym, że chiński rząd przedłużył politykę "zero COVID", która wiąże się z licznymi restrykcjami nie tylko dla lokalnej społeczności, ale przede wszystkim dla przyjezdnych. Chociaż w sporej części świata zrezygnowano z obostrzeń covidowych, to Chińczycy potrafią nadal zamykać całe miasta, aby ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: hit sieci z udziałem Sereny Williams. Zobacz, co robi na emeryturze
Zdaniem dziennikarza Joe Sawarda, nie ma szans, aby w obecnej sytuacji GP Chin odbyło się w roku 2023. Saward uważa, że personel F1 nie będzie w stanie poddać się kwarantannie, która wymagana jest przez Chińczyków. Zwłaszcza że ledwie kilka dni wcześniej (2 kwietnia) stawka F1 rywalizować będzie w Australii.
"Jeśli rząd Chin zrobi wyjątek dla F1, wywoła to niezadowolenie wśród społeczności, czego władze chcą uniknąć. Krótko mówiąc, dopóki chiński rząd nie poluzuje obostrzeń covidowych, to wyścig w Szanghaju jest mało prawdopodobny" - napisał Saward na swoim blogu.
Pocieszeniem dla F1 może być to, że dość wcześnie zna sytuację i może jeszcze znaleźć zastępstwo w miejsce GP Chin w kalendarzu. W grę mogłoby wchodzić np. rozegranie GP Turcji. Byłoby to rozwiązanie logiczne z punktu widzenia logistyki. Na 30 kwietnia zaplanowano bowiem GP Azerbejdżanu w Baku.
Sezon 2023 w F1 ma składać się z rekordowej liczby 24 wyścigów. Zdaniem Sawarda, po wypadnięciu GP Chin z kalendarza, szefowie Liberty Media nie będą jednak naciskać na organizację innego wyścigu w tym terminie. Może to oznaczać skrócenie kampanii do 23 rund.
Czytaj także:
Dietrich Mateschitz odrzucił chemioterapię. Nowe fakty ujrzały światło dzienne
Fernando Alonso wściekły na sędziów. Padły ważne słowa