Chińczyk sprzeciwia się cenzurze w F1. Dojdzie do buntu na starcie sezonu?

Materiały prasowe / Alfa Romeo  / Na zdjęciu: Guanyu Zhou
Materiały prasowe / Alfa Romeo / Na zdjęciu: Guanyu Zhou

- Jesteśmy ludźmi. Możemy mówić, co chcemy - ocenia Guanyu Zhou, reprezentant Alfy Romeo, pytany o zakaz wypowiedzi kierowców F1 ws. politycznych. Przy okazji GP Bahrajnu zawodnicy chcą podnieść ten temat w rozmowach z FIA.

Niespełna miesiąc pozostał do inauguracji nowej kampanii Formuły 1. Runda w Bahrajnie może zostać poprzedzona burzliwą dyskusją na temat zakazu, jaki FIA wprowadziła w trakcie przerwy międzysezonowej. Światowa federacja zaktualizowała Międzynarodowy Kodeks Sportowy, wprowadzając do niego zakaz wypowiadania się kierowców F1 ws. światopoglądowych, politycznych i religijnych.

Począwszy od roku 2023, jeśli kierowca F1 chce zabrać głos ws. wydarzeń bieżących, musi najpierw poinformować o tym FIA i poprosić o specjalną zgodę. - Jak dotąd nie interesowałem się zbytnio polityką, ale nie uważam, aby podejście FIA było właściwe - ocenił Guanyu Zhou, cytowany przez agencję Reuters.

- Jesteśmy ludźmi. Możemy mówić, co chcemy. Nie występujemy przeciwko komukolwiek. Po prostu mówimy prawdę i staramy się być prawdziwi zarówno wewnątrz siebie, jak i na zewnątrz. Dlatego powinniśmy mieć prawo do mówienia tego, co uważamy za słuszne - dodał kierowca Alfy Romeo.

ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu

Głos Zhou jest o tyle ważny, że pochodzi on z państwa, które wielokrotnie łamało prawa człowieka i nie dawało obywatelom swobody działania. Przykładem może być m.in. polityka zero-COVID, prowadząca do sporych ograniczeń wśród chińskiej społeczności. Doprowadziła ona do tego, że w sezonie 2023 po raz kolejny odwołano GP Chin. Wyścig F1 w Szanghaju po raz ostatni rozegrano w 2019 roku, jeszcze przed pandemią koronawirusa.

Valtteri Bottas, zespołowy kolega Chińczyka z Alfy Romeo, powiedział Reutersowi, że kontrowersyjny zakaz FIA będzie "dużym tematem rozmów w Bahrajnie" przed pierwszym wyścigiem F1, który zaplanowano na 5 marca.

Z padoku F1 docierają sygnały, że wszystkim kierowcom nie podoba się zakaz wprowadzony przez FIA. Zawodnicy uznają nowy regulamin za próbę ograniczania wolności słowa, na co nie zamierzają się godzić. Zwłaszcza że w ostatnich latach Lewis Hamilton, Sebastian Vettel czy Lando Norris chętnie zabierali głos w sprawach ważnych dla społeczeństwa.

Kontrowersyjnego zakazu broni natomiast Mohammed ben Sulayem. Prezydent FIA stoi na stanowisku, że federacja jedynie dostosowała przepisy do zaleceń MKOl. Stanowią one, że sport powinien być wolny od polityki. Część ekspertów zwraca jednak uwagę, że w tym samym czasie FIA wymaga od kierowców z Rosji startów pod neutralną flagą, co ma związek z wojną w Ukrainie. O ile potępianie rosyjskiej inwazji na Ukrainę jest logicznym krokiem ze strony federacji, to równocześnie jest mieszaniem polityki ze sportem.

Czytaj także:
Młody Polak na drodze do F1. Piotr Wiśnicki przed ogromną szansą
Haas jako kolejny zespół F1 na torze. Jest o krok przed rywalami