Start nowego sezonu Formuły 1 upływa pod znakiem dominacji Red Bull Racing. W Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej kierowcy "czerwonych byków" znajdują się o krok przed rywalami. Sytuację nieco zmieniła jednak awaria Maxa Verstappena w kwalifikacjach w Dżuddzie, przez którą Holender ruszy do niedzielnego wyścigu z piętnastej pozycji.
Na drugim polu startowym ustawi się Fernando Alonso, a przed nim będzie tylko Sergio Perez. 41-latek znajduje się w idealnej sytuacji, by wywalczyć pierwszą wygraną w F1 po wielu latach przerwy. Jednak sam uważa, że szanse na to są niewielkie. - Red Bull jest w innej lidze - powiedział Alonso przed kamerami Sky Sports po zakończeniu kwalifikacji.
- Nie wiem, czy możemy pokonać Pereza. Raczej nie jesteśmy jeszcze tak mocni. Musimy bardziej się skoncentrować na zespołach, które są za nami. Ferrari jest bardzo mocne, Mercedes też jest silny, nawet Alpine - dodał dwukrotny mistrz świata F1.
ZOBACZ WIDEO: Dramat Max Verstappena w Dżuddzie! Ten dźwięk mówi wszystko
Alonso zwrócił uwagę na to, że gdyby nie awaria Verstappena, to ten wygrałby czasówkę z ogromną przewagą nad rywalami. Dodał, że Aston Martin będzie próbował wykorzystać każdą szansę, jaka się natrafi. - Spróbujemy utrzymać kierowców z tyłu za sobą, a jeśli coś wydarzy się z przodu, to zrobimy wszystko, aby na tym skorzystać - zapewnił.
- Nie chcę zabrzmieć pesymistycznie, ale jeśli zobaczymy tempo z treningów i GP Bahrajnu, to musimy być ze sobą szczerzy. Red Bull wyprzedza nas wszystkich. Dlatego to nie jest mój cel, by walczyć z Perezem. Jednak Formuła 1 to nie matematyka. Wszystko może się zdarzyć - ocenił reprezentant ekipy z Silverstone.
Fernando Alonso swój ostatni wyścig wygrał w roku 2013, gdy jako kierowca Ferrari triumfował w GP Hiszpanii. Równocześnie były mistrz świata po raz drugi w ostatnim okresie wystartuje z pierwszego rzędu. Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce w GP Kanady w sezonie 2022, wcześniej w GP Niemiec w roku 2012.
Za to Aston Martin dopiero po raz drugi w historii ustawi się w pierwszym rzędzie startowym. Wcześniej tej sztuki dla brytyjskiego producenta dokonał Roy Salvadori w GP Wielkiej Brytanii w roku 1959.
Czytaj także:
- "Nie ufam już inżynierom". Poważne zgrzyty w zespole F1
- Polacy zaskoczyli wszystkich. Okazali się nawet lepsi od Kubicy