Charles Leclerc rozpoczął weekend Formuły 1 w Dżuddzie ze świadomością, iż otrzyma karę za wymianę jednego z komponentów silnika. Dlatego kierowca Ferrari wiedział, że nie ma szans na pole position. Mimo to, w kwalifikacjach do GP Arabii Saudyjskiej dał z siebie wszystko i stracił tylko 0,155 s do Sergio Pereza.
Druga pozycja i niewielka strata do Pereza nie ucieszyły lidera Ferrari. 25-latek ma bowiem świadomość tego, że gdyby nie awaria Maxa Verstappena, to Holender najpewniej wygrałby czasówkę w Dżuddzie ze znaczną przewagą nad rywalami.
- Czy jestem szczęśliwy? Tak i nie. Z jednej strony myślę, że to dla nas trudny weekend pod względem tempa. Z drugiej, jestem bardzo zadowolony z mojego okrążenia. Dałem z siebie wszystko. Było na granicy - powiedział Leclerc przed kamerami Sky Sports.
- Red Bull jest na innej planecie, a my się męczymy. Musimy naciskać i to robimy jako zespół. Niedziela nie będzie łatwa. W związku z karą przesunięcia o dziesięć pozycji czeka mnie start ze środka stawki. Skupimy się na wyścigu i mam nadzieję, że szybko wrócimy na czoło stawki - dodał monakijski kierowca.
Świadomość kary sprawiła, że Leclerc od pierwszego treningu F1 w Dżuddzie skupiał się na tempie wyścigowym. Nie oznacza to jednak, że lider Ferrari nastawia się na bezproblemową niedzielę. - Tempo wyścigowe wygląda nieźle, ale trudno je porównać, bo każdy zespół realizuje inny program. Zobaczymy. Wygląda, że jesteśmy nieco bliżej, ale nie będzie łatwo. Wydaje mi się, że wszyscy mają podobne tempo - podsumował Leclerc.
Czytaj także:
- Lider Ferrari nie przejmuje się plotkami. Krytykuje wymysły włoskiej prasy
- Lewis Hamilton nie czuje się bezpiecznie? Obawy o atak podczas wyścigu F1
ZOBACZ WIDEO: "To nie jest tak, że się mądrzę". Robert Lewandowski mówi o swojej roli w Barcelonie