Mogło się wydawać, że George Russell ma spore szanse na zwycięstwo w GP Australii, bo początek wyścigu Formuły 1 w Melbourne ułożył się po myśli Brytyjczyka i objął on prowadzenie w zawodach. Jednak późniejszy wyjazd samochodu bezpieczeństwa, a następnie przerwanie wyścigu czerwoną flagą skomplikowały życie 25-latkowi.
Ostatecznie Russell nawet nie dojechał do mety na Albert Park, po tym jak w tylnej części samochodu pojawił się ogień. Mercedes w ostatnich dniach analizował przyczyny usterki i komunikaty płynące z fabryki z Brackley nie są najlepsze dla młodego Brytyjczyka - poinformował "Auto Motor und Sport".
Wprawdzie niemiecka ekipa uratowała elementy elektroniczne jednostki napędowej i Russell będzie mógł z nich skorzystać w dalszej fazie sezonu 2023, ale całkowitemu zniszczeniu uległ silnik spalinowy, turbina oraz moduły MGU-H i MGU-K. To oznacza, że reprezentant Mercedesa nie uniknie kary za przekroczenie maksymalnej dozwolonej liczby komponentów.
Z ustaleń "AMuS" wynika, że do cylindra dostał się mały fragment ciała obcego, który ostatecznie doprowadził do pożaru w całym silniku. "Technicy nie są w stanie w tej sytuacji uratować całej jednostki napędowej" - przekazał niemiecki serwis.
"AMuS" zwrócił uwagę, że to już drugi problem z silnikiem Mercedesa w sezonie 2023. Przy okazji GP Bahrajnu kłopoty dopadły Lando Norrisa. Brytyjczyk musiał odbyć aż sześć pit-stopów, po tym jak doszło do awarii ciśnienia pneumatyki w jego jednostce napędowej. Z tego też powodu kierowca McLarena już na samym początku kampanii stracił jedną z dostępnych maszyn.
Czytaj także:
- Kubica powinien być mistrzem świata F1. "Myśli o wyścigach dzień i noc"
- Giganci połączą siły w F1? Ciekawy sojusz na horyzoncie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jędrzejczyk ciągle w świetnej formie. O tym zdjęciu jest głośno